Lechia Gdańsk - Arka Gdynia 4:3 (Paixão 50 (k), 76, 90 (k), Zwoliński 87 - Vejinović 60 (k), 82 (k), Pietrzak 71 (s))

Lechia: Dušan Kuciak - Karol Fila (72' Łukasz Zwoliński), Michał Nalepa, Mario Maloča, Rafał Pietrzak - Jaroslav Mihalík (75' Kenny Saief), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki, Patryk Lipski, Zé Gomes (65' Conrado) - Flávio Paixão.

Arka: Pāvels Šteinbors - Adam Danch, Luka Marić, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Mateusz Młyński, Michał Kopczyński, Michał Nalepa, Marko Vejinović (86' Douglas Bergqvist), Maciej Jankowski (75' Nemanja Mihajlović) - Oskar Zawada (80' Dawit Schirtladze).

Żółte kartki: Lipski, Kubicki, Conrado - Helstrup, Michał Nalepa
Sędziował: Szymon Marciniak


Jak nie teraz, to kiedy? To był motyw przewodni meczów derbowych w ostatnim czasie. Arce zdarzyło się mierzyć z rywalem zza miedzy gdy zajmowała wyższe miejsce na koniec sezonu ekstraklasy, a Lechia przyjeżdżała do Gdyni po batach z Koroną Kielce. Żółto-niebiescy w poprzednim pojedynku potrafili odrobić dwubramkową stratę i to mimo zabrania prawidłowego gola. W żadnym z tych przypadków nie udawało się jednak sięgnąć po trzy punkty i tak było też ostatniego dnia maja 2020 roku, mimo zdobycia 3 bramek i dwukrotnego wychodzenia na prowadzenie.

Na początku spotkania przewagę mieli gospodarze. Lechia starała się wykorzystać przestrzenie z boku boiska i fakt, że boczni defensorzy i pomocnicy Arki ustawiali się daleko od rywala, zostawiając sporo miejsca do rozpędzenia się. Trudne chwile przeżywała zwłaszcza lewa strona Arki, bo gospodarze atakowali właśnie swoją prawą flanką. Po jednej z takich akcji piłka trafiła do Pietrzaka, którego strzał minął słupek bramki Steinborsa. Po drugiej stronie swojej szansy szukał Ze Gomes, niemal co chwilę próbujący strzelać z dystansu, głównie niecelnie, lub zbyt słabo by zaskoczyć Steinborsa. Arka przebudziła się po upływie ok. 25 minut, a sytuacja na boisku nieco się wyrównała. W 38. minucie Vejinović spróbował strzału z pierwszej piłki, ale uderzenie z łatwością obronił Kuciak. Po chwili Arka miała kolejną szansę. Z lewej strony pola karnego piłkę dostał Młyński i pokusił się o techniczny strzał, po którym piłka przeleciała nad poprzeczką. Pierwsza część gry nie stała na najwyższym poziomie, a mecz wyglądał bardziej na starcie, które ewentualnie rozstrzygnie jeden gol.

To, co wydarzyło się po przerwie przeszło jednak najśmielsze oczekiwania kogokolwiek, kto obserwował pierwsze 45 minut. W 49. minucie Kubicki trafił piłką upadającego Helstrupa i Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który wykorzystał Paixao. Osiem minut później piłkę ładnie przyjął Zawada, ale strzał zza pola karnego pozostawił wiele do życzenia. Dwie minuty później to Arka miała rzut karny, który został podyktowany po tym, jak Fila, już leżąc na ziemi, ręką zatrzymywał dryblującego Młyńskiego. Z 11 metrów nie pomylił się Vejinović, posyłając potężne uderzenie pod poprzeczkę bramki Lechii. W 70. minucie Arka miała pierwszy w tym meczu rzut rożny i zamieniła go na gola. Po dośrodkowaniu Nalepy piłkę głową trącił Marciniak, a futbolówka odbiła się od ręki Pietrzaka i wpadła do bramki przy słupku. Arka cieszyła się z prowadzenia zaledwie 5 minut. Tym razem to gospodarze wykorzystali rzut rożny. Steinbors obronił strzał Zwolińskiego, Vejinoviciowi nie udało się jednak wybić piłki, która trafiła pod nogi Paixao, a ten nie pomylił się z kilku metrów. Rollercoaster się jednak nie zatrzymywał. W 82. minucie został podyktowany drugi rzut karny dla Arki, po tym jak po dośrodkowaniu Nalepy z rzutu wolnego Zwoliński przyjął piłkę ręką. Do jedenastki podszedł Vejinović, który zmienił róg, ale znowu bardzo pewnie egzekwował rzut karny. Zaledwie dwie minuty później Arka otrzymała pierwszy i ostatni zarazem sygnał ostrzegawczy. Conrado znalazł się w polu karnym Arki i huknął pod poprzeczkę. Okazało się jednak, że przyjmując piłkę pomagał sobie ręką i gol nie został uznany. Niestety w 87. minucie o kontrowersji nie mogło już być mowy. Przyciśnięta Arka coraz bardziej nerwowo zachowywała się we własnym polu karnym, i skończyło się kolejnym wyrównaniem. Dośrodkował Conrado, a Zwoliński uderzył piłkę głową i pokonał Steinborsa. W końcówce spotkania dwa razy szczęścia próbował wprowadzony z ławki Schirtladze, ale w obu przypadkach skutecznie bronił Kuciak. W 95. minucie sędzia Marciniak podyktował czwarty rzut karny, po raz drugi wskazując na wapno pod bramką Arki. O ile z poprzednimi decyzjami nie można było zbytnio się kłócić, tak tutaj arbiter popełnił duży błąd, bo interweniujący Helstrup po prostu skutecznie wybił piłkę spod nóg Nalepy. Sędzia nie zdecydował się w tej sytuacji na skorzystanie z VAR-u, który w niedzielnym spotkani obsługiwał Bartosz Frankowski. Do karnego podszedł Paixao i zdobył bramkę. W samej końcówce w pole karne Lechii powędrował nawet Steinbors, ale to Schirtladze stanął przed szansą na wyrównanie. Strzał głową Gruzina zmierzający pod poprzeczkę wybronił jednak Kuciak.

Cofnięcie się do defensywy (skąd my to znamy...) po objęciu prowadzenia i karygodne błędy w defensywie zadecydowały o tym, że mimo zdobycia 3 bramek w Gdańsku, Arka wróciła do Gdyni bez punktów. Niestety drugie derby z rzędu swój negatywny udział w meczu zaznaczył także sędzia, popełniając błąd decydujący o zwycięstwie klubu z Gdańska. Pozytywny wynik miał być motorem napędowym na końcówkę sezonu, teraz trener Mamrot i jego sztab będą musieli poszukać czegoś innego, by natchnąć piłkarzy na 3 ostatnie mecze rundy zasadniczej i 7 starć w rundzie finałowej. Nie zmienił się bilans derbowy, nie zmieniła się sytuacja Arki w tabeli, w której żółto-niebiescy pozostają na przedostatnim miejscu i tracą 6 punktów do bezpiecznej strefy.