Leszek Ojrzyński (trener Arki):
Naszym celem było przede wszystkim utrzymanie w ekstraklasie. Realizujemy powoli to założenie, jesteśmy blisko. Jutro gramy jednak mecz Pucharu Polski, a wielu powtarza, że jesteśmy drużyną pucharową. Nasze mecze w tej edycji rozgrywek były bardzo emocjonujące, podobnie zresztą jak te w Lidze Europy. Nie zawsze wszystko się udawało, ale jutro może zdarzyć się wszystko.
W lidze prezentowaliśmy się ostatnio słabiej, to prawda. Półfinałowe boje z Koroną Kielce też dały nam się we znaki. Rzuciliśmy sporo sił na te mecze. To dla nas piękna przygoda. Mamy kilka problemów kadrowych, zawodników czekają jeszcze zabiegi, dopiero po ostatnim treningu podejmiemy decyzję. O tym, kto zagra, zespół dowie się dopiero jutro po śniadaniu.
Przeprowadziliśmy właściwą analizę meczu z Piastem, pokazaliśmy sobie, co zrobiliśmy źle. Przez jeden element straciliśmy bramki, teraz musimy się tego wystrzegać. Zagramy w finale z lepszym przeciwnikiem niż Piast. Rok temu mieliśmy osiem czy dziewięć meczów bez zwycięstwa, a wygraliśmy z Lechem. Porażka z Piastem nie będzie miała żadnego wpływu na naszą jutrzejszą postawę, to jest finał Pucharu Polski, czyli zupełnie inny rozdział.
Nie wiem co stanie się dziś wieczorem, a co dopiero co nadejdzie po 30 czerwca. Jutro na pewno zagramy jak najlepiej potrafimy. Biorę życie takie, jakim jest, chcemy sprawić niespodziankę, a co będzie dalej, zobaczymy. Będziemy mądrzejsi po zakończeniu sezonu.
Stajemy przed szansą, by zgarnąć kolejne trofeum. Nie myślimy o żadnych pieniądzach, sam swój medal za zwycięstwo w zeszłym roku oddałem na cele charytatywne. W przypadku wygranej tym razem, znów tak zrobię. Nie liczy się stan konta, tylko to, co zostaje w sercu.
Rafał Siemaszko (Arka):
W ubiegłym roku byliśmy w o wiele gorszej sytuacji, ale potrafiliśmy się odciąć od wszystkiego i wywalczyć Puchar Polski. Pokażemy prawdziwą Arkę z początku sezonu. Presja jest taka sama jak w ubiegłym roku. Nie jesteśmy faworytem tego spotkania, ale chcemy sprawić ponownie niespodziankę. Legia ma sporo trofeów, my mamy o wiele mniej, ale pragniemy kolejnego.
Atmosfera po przegranych meczach nigdy nie może być na wysokim poziomie. Każdy snuje się i myśli o porażkach, a także o tym, co zrobić lepiej w kolejnym spotkaniu, żeby przełamać złą passę. Teraz przed nami mecz finałowy, jedno spotkanie. W ubiegłym roku byliśmy w o wiele gorszej sytuacji, ale potrafiliśmy się odciąć od wszystkiego i wywalczyć Puchar Polski. Pokażemy prawdziwą Arkę z początku sezonu.
Na tym stadionie czułem się fantastycznie. Cały czas niósł nas doping naszych fanów. Myślę, że to jeden z czynników, który zadecydował o naszym zwycięstwie. Także teraz liczymy na pomoc naszych kibiców. Mam nadzieję, że stworzą gorącą atmosferę. Wpadł mi fragment nagrania naszej wygranej z ubiegłego roku. Przyznam, że to kapitalne uczucie. Chcielibyśmy, żeby to się teraz powtórzyło z Legią.
Na pewno będzie problem z komunikacją na boisku przy takiej liczbie kibiców. To, że będzie więcej kibiców Legii, to wiadomo. Ale większość nie zawsze ma znaczenie. Mamy mniejszą ilość kibiców, ale jestem przekonany, że zedrą gardła do ostatniego tchu. Myślę, że to nam pomoże.
Adam Marciniak (Arka):
Zwycięstwo przed rokiem było dla wielu pierwszym trofeum w karierze, najszczęśliwsza chwila w karierze. Obrona trofeum jest czymś równie wielkim, jeśli nie większym. Chciałbym przeżyć takie piękne chwile jeszcze raz. Przyjechaliśmy po to, by wygrać i mam nadzieję, że tak będzie.
Trudno powiedzieć, czy presja towarzysząca temu finałowi jest inna niż ta sprzed roku. Poziom emocji jest ten sam, ranga meczu też. Nie jesteśmy znów faworytem, ale przyjechaliśmy tutaj obronić trofeum i zrobimy wszystko, by to osiągnąć.
W zeszłym roku też czuliśmy się pewni, choć byliśmy pierwszy raz na PGE Narodowym. Emocje są takie same, to nieliczne mecze przez duże „M”, w których mamy okazję brać udział. Każdy z nas czerpie z pobytu tutaj jak najwięcej, poza towarzyszącą presją to ogromna przyjemność i nagroda za cały sezon, a dla wielu z nas nawet za całą karierę. Nie będziemy słuchać trybun, tylko skupimy się na tym, co mamy do wykonania na boisku. Gramy dla siebie, swoich rodzin i kibiców z Gdyni.
Dean Klaufurić (trener Legii):
Doskonale znamy zespół Arki, dokładnie przeanalizowaliśmy ich taktykę. To zespół typowo pucharowy, który może wygrać z każdym. Potrafią skoncentrować się tylko na jednym meczu. W naszym zespole panuje dobra atmosfera i cel jest prosty - zdobyć Puchar Polski.Jutro jest wielkie święto futbolu, rozegramy finał Pucharu Polski na przepięknym Stadionie Narodowym. To będzie wielki dzień dla wszystkich tych, którzy kochają piłkę nożną. Wiem, jak ustawia zespół trener Ojrzyński. Vuković grał niegdyś w jego drużynie, to także pomocne. Podchodzimy do jutrzejszego starcia z chłodną głową. Czeka nas prawdziwe święto futbolu i wyjdziemy na boisko w pełni skoncentrowani i przygotowani. Choć jutrzejszy mecz jest wyjątkowy, to do każdego spotkania przygotowujemy się tak samo.
W zespole panuje bardzo dobra atmosfera. To oczywiście pomaga drużynie zmobilizować się przed meczem. Jesteśmy skoncentrowani tak samo, jak przed każdym innym meczem. Oczywiście, że trzy wygrane z rzędu mają wpływ na nasze morale, podobnie jest w przypadku Arki, która przegrała cztery ostatnie spotkania. To czysta psychologia.
Brak Mączyńskiego to duża strata dla naszego zespołu, ale w ostatnich meczach pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie poradzić sobie bez niego. Artur Jędrzejczyk jest zdrowy i możemy na niego liczyć w jutrzejszym meczu. Nie wystąpią Brian Iloski i Michał Kopczyński. Pozostali piłkarze są zdrowi.
Miroslav Radović (Legia):
Czeka nas wielki mecz. To będzie trudne spotkanie, wiemy, jak gra Arka i do czego jest zdolna. Atmosfera w zespole jest dobra, oprócz Mączyńskiego wszyscy są zdrowi i nie możemy doczekać się tego starcia.
Mam na swoim koncie sporo trofeów, ale nie miałem jeszcze okazji wystąpić na Stadionie Narodowym. Atmosfera tutaj jest wspaniała. To dla mnie dodatkowa motywacja. Tak się złożyło, że kontuzję złapałem w ostatnim starciu z Arką w Gdyni i wyleczyłem się przed meczem z tym samym rywalem. Nie miałem obaw, że nie wystąpię w finale, zagrałbym nawet wtedy, gdybym miał tylko jedną nogę.
Nie potrzebujemy dodatkowej motywacji. Sam fakt, że to finał i gramy w Warszawie wystarczająco nas napędza. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i mentalnie. Cel jest prosty – puchar musi zostać w Warszawie.
Jutro musimy zwrócić szczególną uwagę na Mateusza Szwocha. Wiemy, czego po nim się spodziewać. Będziemy jeszcze analizować jego styl gry.
Michał Pazdan (Legia):
Od meczu z Arką w Gdyni zmieniło się naszym zespole bardzo dużo. Nie mogliśmy przez długi czas ustabilizować formy, jednak ostatnio wygraliśmy trzy mecze z rzędu. Zbliża się koniec sezonu, jesteśmy w dobrej kondycji, zarówno psychicznej, jak i mentalnej. Teraz jednak skupiamy się wyłącznie na finale Pucharu Polski, trzeba ten mecz wygrać. Nie zwracam uwagi na to, kto gra w Arce i w jakiej jest formie, koncentrujemy się wyłącznie na swojej grze.
Występ na Stadionie Narodowym to dla wielu spełnienie marzeń. Także dla kibiców ten finał to wielkie święto.
Jutrzejszy mecz jest taki, że nie trzeba specjalnie się do niego nastrajać. Należy zachować chłodną głowę. To nie przypadek, że Arka drugi raz z rzędu dotarła do finału Pucharu Polski, dlatego nie możemy jej lekceważyć. Musimy być jutro skupieni przez 90 minut.
Nie robi dla mnie różnicy, czy na bramce stoi Arkadiusz Malarz, czy Radosław Cierzniak. Znamy się z treningów i wiemy, czego się po sobie spodziewać. Ja skupiam się wyłącznie na swojej grze.