W meczu 7. kolejki Ekstraklasy Arka podejmie w Gdyni beniaminka, Zagłębie Sosnowiec. I to spotkanie musi za wszelką cenę wygrać. Przy pełnych trybunach.

11 marca 2016 r. Arka mknie w stronę Ekstraklasy. Po udanej rundzie jesiennej, zakończonej na 2. miejscu ze stratą jednego punktu do Wisły Płock, gdynianie mają za cel awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wiadomo, że w grze o promocję są tak naprawdę cztery kluby – Petrochemia, Arka, Zagłębie Sosnowiec i Zawisza Bydgoszcz. W piątkowy wieczór na Stadion Miejski w Gdyni przyjeżdżają sosnowiczanie i wydaje się, że to mecz kluczowy dla losów awansu. Zagłębie dwukrotnie wychodzi na prowadzenie, ale Arka dwukrotnie doprowadza do wyrównania – za drugim razem czyni to Dariusz Formella w doliczonym czasie gry. Żółto-Niebiescy wyszarpują remis, który pozostawia pewien niedosyt, ale też spoglądając na przebieg meczu wygląda na wynik kluczowy w kontekście dalszych losów obu drużyn. I rzeczywiście – uskrzydlona walką do końca Arka nie przegra już spotkania aż do finiszu sezonu i z przytupem wygra ligę, a mające podcięte skrzydła Zagłębie zacznie gubić punkty w takim tempie, że bardzo szybko zapomni o promocji do Ekstraklasy. Mecz w Gdyni okazał się potem arcyważny dla całych rozgrywek – niesieni fanatycznym dopingiem ponad 8,5-tysięcznej publiczności piłkarze Niepokonanej pokazali charakter, który nadał tożsamość tamtej drużynie.

Minęły dwa lata. Do Gdyni znowu przyjeżdża Zagłębie Sosnowiec. Tym razem już w Ekstraklasie. Ale znów ciężar tego meczu jest olbrzymi. Jest on chwilą prawdy. Chwilą prawdy dla piłkarzy trenera Smółki, którzy w pierwszych meczach mieli i dalej mają u nas kredyt zaufania, ale teraz przychodzi już moment, kiedy trzeba pokazać swoją wartość, bez wymówek ograć jedną z najsłabszych drużyn ligi i zapunktować wreszcie za trzy u siebie. Ale też chwilą prawdy dla nas, kibiców – w sektorze gości zasiądzie w sobotę duża liczba nienawistnie nastawionych przyjezdnych. Jeśli oni potrafią zmobilizować się do dużego wyjazdu na koniec wakacji, tym bardziej my powinniśmy zapełnić stadion i ryknąć tak, żeby jedynym, co sosnowiczanie poczują tego dnia nad morzem, był strach. Wakacje się skończyły, tego dnia wszyscy musimy być na trybunach i głośno dopingować.

Zagłębie Sosnowiec awansowało do Ekstraklasy w poprzednim sezonie w bólach, po latach nieudanych szturmów na najwyższą klasę rozgrywkową. Również na początku obecnej kampanii jego forma nie powala na kolana. Cztery punkty w sześciu meczach to oczywiście tylko dwa oczka mniej od Arki, ale na ten dorobek złożyło się zwycięstwo 3:0 z Pogonią Szczecin w najgorszej fazie jej kryzysu i poniedziałkowy remis 3:3 ze Śląskiem Wrocław. Druga połowa w wykonaniu sosnowiczan wyglądała obiecująco, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że w spektakularnej szarży z 0:2 w 56. minucie na 3:2 dziewięć minut później więcej było lekceważącej postawy i zagubienia na boisku przyjezdnych z Wrocławia niż wielkiej piłki Zagłębia. Podopieczni Dariusza Dudka od początku rozgrywek grają futbol bardzo prosty, nieskomplikowany, wręcz podwórkowy. Na wyjazdach w trzech meczach zanotowali komplet porażek. Jednak oczywiście nasi zawodnicy nie mogą zlekceważyć beniaminka – po pierwsze dlatego, że na Arce wiele drużyn się już przełamywało, po drugie dlatego, że w tej lidze żaden wynik nie jest pewny przed rozpoczęciem meczu, a po trzecie dlatego, że również gra Żółto-Niebieskich od początku sezonu nie sprzyja nadmiernej pewności siebie. W szeregach gości trzeba będzie przypilnować przede wszystkim trójki ich najgroźniejszych zawodników z przodu – Konrada Wrzesińskiego, Szymona Pawłowskiego i Vamary Sanogo. Ale też trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli z kimś ma nastąpić demonstracja ofensywnej siły Arkowców, to powinno to nastąpić z jedną ze słabszych drużyn Ekstraklasy, jaką jest Zagłębie. Przy całym szacunku dla gości, napastnicy Żółto-Niebieskich nie mogą obawiać się pary środkowych obrońców Jędrych – Polczak.

Dlatego w sobotnie popołudnie Arka powinna rozpędzić kółka zębate swojego mechanizmu, ruszyć z przytupem od początku i uderzyć w sosnowiczan całym swoim ofensywnym arsenałem. Gdynianie za Zbigniewa Smółki grają w kratkę, dobre momenty przeplatają z bardzo słabymi, ale w sobotę ich motywacja, żeby zaprezentować się swojej publiczności z jak najlepszej strony, musi być na najwyższym możliwym poziomie. To konieczne, żeby utrzymywać stałą dawkę zaufania na linii kibice – drużyna. Świetnym łącznikiem między obiema stronami jest Robert Sulewski. Prawy obrońca rok temu przeszedł ze Stali Mielec do Zagłębia Sosnowiec licząc na rozwój piłkarski i awans do wymarzonej Ekstraklasy. ,,Suli” nigdy, w żadnym momencie swojej kariery, nie ukrywał jednak swojego przywiązania do żółto-niebieskich barw. O ile w Mielcu nikomu to nie przeszkadzało, o tyle w Sosnowcu już tak. Robert był krytykowany za podkreślanie tożsamości Arkowca na Twitterze, aż w końcu zakompleksieni działacze Zagłębia wykorzystali zdjęcie Sulewskiego z żółto-niebieskim szalikiem na stadionie w Rzymie jako pretekst do ukarania obrońcy grzywną finansową i odsunięcia od drużyny mimo dobrej formy piłkarskiej. Wychowanek Arki nie ukrywa zadry, jaka została w nim do Zagłębia po tym ciężkim roku, od dawna nakręca się na sobotni mecz i zrobi wszystko, żeby świetnym występem na murawie zemścić się na swoim byłym klubie. Wiele wskazuje na to, że Zbigniew Smółka skorzysta z podwójnej motywacji Sulewskiego i da mu w tym meczu szansę – pytanie, czy już od początku.

,,Suli” stanowi doskonały przykład mobilizacji dla kibiców. Jeżeli wszyscy podejdziemy do sobotniego meczu z takim nastawieniem, jak Robert, zagłuszenie gości na trybunach jest pewne, a triumf niesionych fanatycznym dopingiem zawodników – wysoce prawdopodobny. W poniedziałek miasto Gdynia zaprezentowało projekt ,,Wielka Arka”. Nazwa tego przedsięwzięcia doskonale odzwierciedla nasze marzenia i pragnienia, jakie nosimy w sobie od zawsze. Arka jest wielka. Ale na jej wielkość pracujemy także my, naszym podejściem do tego klubu, do świętości tych barw, do obowiązków kibica. Obowiązkiem każdego jest w tę sobotę pojawić się na Stadionie Miejskim i od pierwszej do ostatniej minuty głośno dopingować Arkowców w drodze po pierwsze w sezonie zwycięstwo na własnym boisku. Goście zapełnią ,,klatkę”, ale nawet jeśli to zrobią – oni pozostają tylko Zagłębiem Sosnowiec. My jesteśmy Arka Gdynia. I my musimy pokazać im, co to znaczy potęga. Widzimy się na trybunach. Tylko zwycięstwo!

 

Przewidywane składy:

Arka: Steinbors – Zbozień, Helstrup, Marić, Marciniak – Sulewski, Sołdecki, Janota, Aankour – Siemaszko, Kolew.

Zagłębie: Kudła – Heinloth, Jędrych, Polczak, Banasiak – Wrzesiński, Milewski, Nowak, Pawłowski, Udovicić – Sanogo.