Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 3:3 (Aleksander 8' 27', Szubert 81' - Lech 40'k 65, Kaźmierowski 90')

Arka: Michał Szromnik M - Adrian Budka, Kamil Juraszek (56' Marcus da Silva), Krzysztof Sobieraj, Piotr Tomasik - Michał Rzuchowski M (79' Michał Szubert), Radosław Pruchnik, Tomasz Jarzębowski (89' Michał Marcjanik), Marcin Radzewicz - Mateusz Szwoch M - Arkadiusz Aleksander

Stomil: Dawid Mieczkowski - Janusz Bucholc, Rafał Remisz (79' Arkadiusz Koprucki), Dawid Kucharski, Arkadiusz Mroczkowski (67' Kamil Hempel)- Łukasz Jegliński, Paweł Głowacki - Yasuhiro Kato, Grzegorz Lech, Dominik Kun M - Tomasz Bzdęga (72' Szymon Kaźmierowski)

Żółte kartki: Lech, Kaźmierowski - Szwoch, Marcus 

Arka zaczęła dzisiejszy mecz jak nie Arka i od pierwszych minut wysoko "siadła" na rywala. Efekty przyszły szybciej niż można było oczekiwać. W 8 minucie obrońcy Stomilu źle wybili długie zagranie Radzewicza, piłka dotarła do Aleksandra, a ten w swoim stylu pewnie lewą nogą zmieścił piłkę przy słupku. "Alex" jak magnes przyciągnął w tej sytuacji piłkę i skierował ją dokładnie tam, gdzie chciał. W 14 minucie po zagraniu Arka na efektowny strzał zza pola karnego zdecydował się Budka i piłka o metr minęła spojenie słupka z poprzeczką! Kilka minut później ładnie piłka została rozprowadzona do Radzewicza, który minimalnie chybił. W 26 minucie było już jednak 2:0! Arka rozegrała świetną akcję środkiem pola - Tomasik rozciągnął do Szwocha, a ten znakomicie wypatrzył wbiegającego na długi słupek Aleksandra. Arek takich sytuacji nie marnuje i trybuna Olimpijska po raz drugi wybuchła radością! Arka grała od początku z polotem, determinacją i pomysłem, a goście byli tylko tłem. W 33 minucie Aleksander mógł skompletować klasyczny hat-trick. Szwoch świetnie przyjął podanie od Budki, zagrał prostopadłą piłkę do snajpera Arki, ten jednak został w ostatniej chwili powstrzymany przez Mroczkowskiego. Niestety, w zupełnie niegroźnej sytuacji Arkowcy podali rywalowi tlen. Tomasik zgłupiał i zrobił bezsensowny wślizg, a Kato wykorzystał to i przewrócił się o nogi "Tomasa". Jedenastkę bezwzględnie wykorzystał Lech i zrobiło się 2:1. Z takim wynikiem piłkarze zeszli na przerwę.

W drugiej połowie trener Paweł Sikora odsunął od bramki Tomasika, zamieniając go pozycjami z Radzewiczem. W 52 minucie właśnie "Radza" źle wyprowadził piłkę, a Kun potężnie uderzył w kierunku długiego słupka i trzeba przyznać, że zabrakło mu naprawdę niewiele! Niestety kolejne minuty zdominował chaos, w którym lepiej odnaleźli się goście. W 65 minucie Stomil wyprowadził groźną kontrę, Tomasik nie zdążył ze wślizgiem, po drodze poślizgnął się jeszcze Jarzębowski i piłka dotarła do Lecha. Ten perfekcyjnie przymierzył po długim rogu i wyrównał stan meczu. Arkowcy, co rzadko im się zdarza w tym sezonie, wyglądali po przerwie na ociężałych i mieli ogromne problemy z powrotami po stratach piłki. Mecz przemienił się w totalny chaos i można było zwątpić w trzecią bramkę dla Arki. Najważniejsze jednak, że nie zwątpili sami zawodnicy. W 79 minucie Tomasik świetnie zabrał się z piłką w polu karnym, uderzył potężnie pod poprzeczkę, a do odbitej przez Mieczkowskiego piłki dopadł Szubert, kierując piłkę do bramki!  Bramka ponownie wniosła spokój w szeregi Arkowców i po raz kolejny wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty. Nic bardziej mylnego. W 91 minucie do wydawało się prostej piłki wyszedł niepotrzebnie aż na piętnasty metr Szromnik. Stomil przejął piłkę, najpierw uderzał Kato, Arkowcy nie potrafili oddalić zagrożenia i do pustej bramki sfinalizował akcję Kaźmierowski. Żal straconych punktów, bo Arka była dziś wyraźnie lepsza i zasłużyła na pewne zwycięstwo.