"Za nami osiem meczów i w każdym zobaczyliśmy ten sam schemat gry" - nasze podsumowanie meczu w Katowicach jest już nieaktualne. Arka zagrała w Bełchatowie jak nie Arka, ale w nagrodę za złamanie znanego już całej lidze schematu gry ma 3 punkty i powrót do świata żywych. Trener Paweł Sikora może odetchnąć, bo porażka w Bełchatowie mogłaby nas zepchnąć nawet na 13. miejsce! Wygrana pozwoliła złapać kontakt z najgroźniejszymi rywalami i na pewno wzmocni piłkarzy przed kolejnymi bitwami.

Styl gry i cel zwiastował już wyjściowy skład Arki. Na ławce pozostali najlepiej wyszkoleni technicznie i kreatywni Marcus i Szwoch, a w ich miejsce zagrali bazujący na cechach wolicjonalnych Rzuchowski oraz szybki Szubert. Arka od pierwszych minut ustawiła się na własnej połowie, rezygnując długimi fragmentami z wysokiego pressingu. Arkowcy mieli odbierać piłkę na 30-40 metrze od własnej bramki (jak powiedział na konferencji trener gospodarzy - w "strefie odbioru") i szukać szans w szybkim przetransportowaniu jej do skrzydłowych lub bezpośrednio do napastników. Dobrze w mecz wszedł Aleksander, który nie unikał pojedynków z rosłymi stoperami i to po jego zagraniu Arka oddała jedyny w miarę groźny strzał przed przerwą. GKS grał dokładnie tak, jak zwykle czyni to Arka, czyli po ziemi, od boku do boku, ale bardzo niedokładnie pod atakowanym polem karnym. Żółto-niebiescy tylko raz dali się zwieść bełchatowskim bliźniakom i za tę akcję należy się kilka gorzkich słów Kubowiczowi, który biernie przyglądał się jak Mateusz Mak przyjmuje piłkę, przewraca się, podnosi i zagrywa precyzyjnie w pole karne. W tym momencie Arce dopisało faktycznie szczęście, ale poza tą akcją nasza defensywa była niczym z kamienia.

Świetny mecz Jarzębowskiego

Kapitan Arki nawiązał do swoich najlepszych meczów w Arce, gdy nie tylko trzymał w ryzach obronę, ale zadał też decydujący cios w ataku. Tym razem nie zdobył bramki głową, ale posłał piłkę precyzyjnie z rzutu wolnego. Warto odnotować przy bramce rolę Pruchnika, który zepchnął mur i uchylił się, robiąc miejsce futbolówce. W pierwszej połowie partnerem "Jarzy" był 18-letni Marcjanik. Po przerwie, z nieznanego nam powodu, zmienił go Juraszek. W korespondencyjnym pojedynku tej dwójki nieco lepsze noty od kibiców zebrał Marcjanik. Fakt, że był nieco zbyt daleko od Maka przy strzale w poprzeczkę, ale imponował nadzwyczajnym jak na swój wiek spokojem i dokładnością. Juraszkowi przytrafiły się dwa błędy, chociaż raz w ambitnym pościgu dogonił Maka i skasował groźną akcję gospodarzy. Boczni obrońcy nie uczestniczyli praktycznie w akcjach ofensywnych. Nieco częściej na połowie rywali gościł Kubowicz, ale bez efektu.

Rzuchowski - płuca Arki

Nie wiemy czy Michał Rzuchowski przechodził zatrucie, ale w Bełchatowie był wszędzie. Podobno mecz się skończył, jupitery zgasły, a on nadal biegał. Na takie mecze to piłkarz idealny. Nie odpuszcza żadnego starcia, gra odpowiedzialnie, a do tego łata wszystkie dziury. W drugiej połowie tak się nakręcił, że nawet przedryblował trzech rywali w środkowym kole. Dobrze grał też Pruchnik, ale "Rzuchu" wczoraj zagrał najlepszy mecz w sezonie i trzeba to wyróżnić. W pierwszej połowie aktywny był też Radzewicz, po przerwie nieco zgasł. Budka niestety aktywny nie był nawet przez 10 minut.

Strzelby znów bez gola

Gdyńska dwururka znów nie odpaliła. A okazja ku temu była idealna, gdy w doliczonym czasie Arkowcy wyszli z kontrą 3 na 1, niczym na szkolnym boisku. Aleksander ładnie rozrzucił do Marcusa, który w sposób karygodny i nonszalancki uderzył w sam środek bramki. Marcus dał generalnie niezłą zmianę, ale ta sytuacja będzie mu na pewno pamiętana. Szkoda, bo była okazja by zrównał się bramkami z "Aleksem". Sprowadzony przed sezonem napastnik po dwóch słabszych meczach, tym razem zagrał solidne zawody. Był pod grą, dawał dodatkowe opcje rozegrania akcji i można tylko żałować, że fatalnie przestrzelił stojąc kilka metrów od bramki Malarza. Na jego tle kiepsko zaprezentował się Szubert. Komentatorzy Orange Sport zasugerowali nawet, że nie daje zupełnie nic drużynie, ale nam się wydaje, że po prostu to nie był mecz dla niego. Odnotować należy zmianę Jamroza, na którym po raz drugi w ciągu kilku dni obrońca rywali łapie drugie "żółtko" i opuszcza boisko.

Arka zagrała w Bełchatowie jak typowy pierwszoligowiec. Taki z ambicjami na środek tabeli i zwycięstwo po jakiejś kontrze albo stałym fragmencie. Ileż razy to my przegrywaliśmy w ten sposób. Teraz jednak okazało się, że na terenie lidera taka taktyka zdaje egzamin i warto od czasu do czasu wyjść poza wypracowane ramy, by sięgnąć po cenne punkty.

mazzano