Nowy tydzień, nowe zarzuty. Dziś zajmujemy się brakiem wizji rozwoju Arki. Kołakowscy są właścicielami klubu od trzech lat, Antoni Łukasiewicz jako pupilek kolejnych władz pracuje w Gdyni jeszcze dłużej. Kibice żółto-niebieskich nie dostali w tym czasie żadnego długofalowego planu.

By klub piłkarski mógł progresować, niezbędny jest projekt kierunku, w jakim powinien iść. Dla większości osób zarządzających spółkami w polskiej piłce ta sprawa jest oczywista. Plan powinien być dalekosiężny, obejmować zarówno kwestie sportowe, jak i budżetowe czy organizacyjne, a przy tym ważny jest tutaj aspekt realizmu. Nie chodzi o to, by co roku ,,na hura” deklarować bezmyślnie ,,gramy o awans!”, ale by rozpisać kilkuletnią strategię, najlepiej z podziałem na cele w poszczególnych sezonach. Tak to wygląda w wielu klubach, które obecnie grają w Ekstraklasie.

Kołakowscy przejęli Arkę 8 maja 2020 r., kiedy klub był w trakcie zażartej walki o utrzymanie w Ekstraklasie. W pierwszych słowach po przejęciu sterów na stanowisku prezesa Kołakowski junior za pośrednictwem oficjalnych kanałów klubowych stwierdził:

Nie ukrywam, że będę korzystał z doświadczenia Jarosława Kołakowskiego – prywatnie mojego ojca, a zawodowo menedżera od lat związanego z piłką. Mamy długoterminowe i ambitne plany wobec Arki, jednak zacząć musimy od małych kroków. Deklaruję, że w najbliższych tygodniach dokapitalizujemy spółkę oraz zrobimy wszystko, aby wyjść z obecnego kryzysu i utrzymać się w Ekstraklasie. Zapewniam również pełną gotowość do współpracy z Kibicami, Miastem oraz wszystkimi, którym zależy na Arce.

W podobnym tonie Michał Kołakowski wypowiadał się wówczas na naszych łamach:

- Celem na ten sezon jest utrzymanie. Jakie dalsze plany „na Arkę” ma Michał Kołakowski?

- Mam propozycję: najpierw się utrzymajmy, a gdy uda nam się zrealizować ten cel, wzniesiemy toast i z przyjemnością porozmawiam wówczas o planach długofalowych. Na pewno mam przygotowanych kilka scenariuszy.

(…)

- Przyjmijmy czarny scenariusz jaki grozi Arce, czyli spadek. Co wtedy? Szykujecie też plan na bądź co bądź najgorszy dla Gdyni i całego środowiska związanego z Arką scenariusz?

- Jesteśmy przygotowani na każdy wariant. Zapewniam, że damy radę. Obecny sezon jest bardzo nietypowy. Czeka nas wyjątkowo krótka przerwa między rozgrywkami. Równocześnie sytuacja Arki jest coraz lepsza, ale nadal bardzo skomplikowana. Będziemy obserwować rozwój wydarzeń i reagować najlepiej, jak potrafimy.

Mnóstwo słów, zero konkretu. ,,Najpierw się utrzymajmy”, ,,porozmawiamy później”, ,,zapewniam, że damy radę”, ,,sytuacja jest skomplikowana”. Zdania tak okrągłe, jak sylwetka Zdzisława Kręciny. Kręcenie tak wprawne, jak gdyby były to próby przed ekranizacją chocholego tańca z ,,Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Wówczas można było jeszcze na to przymknąć oko – rzeczywiście wszyscy w Gdyni koncentrowali się na utrzymaniu, dopóki było możliwe. Problem zaczął się wtedy, kiedy degradacja się dokonała, a Kołakowscy nadal nie przedstawiali konkretnej wizji rozwoju. Z pomocą przybyło im zaprzyjaźnione Weszło, które sporządziło poradnik z pięcioma głównymi celami, na których menedżerowie z KFM powinni się skupić. Portal wskazywał wtedy uregulowanie finansów, zainwestowanie, dojście do porozumienia z miastem, poukładanie kadry i dojście do porozumienia z kibicami. Mimo gotowca, Kołakowscy wciąż milczeli na temat długofalowych planów. Rzucali tylko populistycznymi hasłami o grze o awans, bo miejsce Arki jest w Ekstraklasie. Scenariusz powielał się przed każdym kolejnym sezonem. Tak naprawdę najbliżej odpowiedzi na pytanie o wizję rozwoju klubu Michał Kołakowski był w wywiadzie udzielonym portalowi trojmiasto.pl w październiku 2020 r.:

- Czy oprócz planu na bieżącą działalność, Arka jest projektem rozpisanym na lata? Możemy powiedzieć, gdzie klub ma się znaleźć za 5 czy 10 lat?

- Uważamy, że jest wiele sfer działalności klubu do poprawy i wiele dużych projektów do zrealizowania. To nie jest praca na rok, gdyż wymagają planów i budżetów na kolejne sezony. Dlatego w dużej mierze uzależnione będą od możliwości odłożenia środków na te cele. Natomiast, jeśli chodzi o wizję drużyny - to chcemy stawiać na Polaków, na młodych zawodników. Zamierzamy wprowadzić do klubu filar, który w Arce był praktycznie nieobecny, czyli dochody z transferów. Już w ekstraklasie Arka była wyjątkiem, gdyż nie sprzedawała młodych polskich zawodników za granicę, a z tego obecnie do wielu ligowych klubów płyną największe pieniądze, robią transfery o wartości kilku milionów euro, co w polskich warunkach jest bardzo istotnym składnikiem budżetów klubu.

Oczywiście nadal słyszeliśmy ,,to zależy”, nie poznaliśmy żadnych liczb ani prognoz, w jakim miejscu piłkarskiej hierarchii Arka ma być za rok, w jakim za dwa, a w jakim za pięć. Dowiedzieliśmy się jednak, że zarządzający spółką agenci zamierzają skoncentrować się na generowaniu zysku z transferów wychodzących. Podkreślmy, bo to ważne – zysku dla klubu, nie własnej kieszeni. Nawet gdybyśmy chcieli w to wierzyć, to Kołakowskich brutalnie weryfikują fakty. Przez trzy lata rządów w Gdyni jedynym transferem wychodzącym, za który Arka zgarnęła pieniądze, był Christian Aleman (wg portalu transfermarkt.pl kwota odstępnego przy przenosinach do SD Aucas wyniosła 110 tys. euro). Nie zamierzamy w żaden sposób wybielać poprzednich właścicieli, bo Midakowie również byli niezłymi ananasami, ale w sezonie 2019/2020 za transfery Luki Zarandii do Zulte Waregem i Michała Janoty do Al.-Fateh klub zyskał łącznie 1,4 mln euro. Jak na tym tle wypadają Kołakowscy, którzy na czym, jak na czym, ale na pieniądzach, transferach i prowizjach znają się przecież doskonale? I jak w takim razie nazwać ich działanie, jeśli nie sabotażem?

Mijały kolejne miesiące, a kibice wciąż byli karmieni populizmami. ,,Wytrzymajcie jeszcze kilka miesięcy, a będzie awans”. Ekstraklasa jawiła się jako bramy nieba, które sprawi, że Gdynia zamieni się w piłkarski Eden i które zwolni właścicieli z ogłoszenia jakiegokolwiek długofalowego planu. Po pierwszym nieudanym sezonie w I lidze wszystko, na co było stać klub, to Q&A z Michałem Kołakowskim na Youtube. Trzeba przyznać, że sprytnie – w końcu w tym formacie prezes mógł wybrać sobie wygodne pytania, przygotować wcześniej odpowiedzi, a te trudniejsze kwestie pominąć. Więcej odwagi właściciele KFM mieli rok później. Po kolejnych rozgrywkach zakończonych klapą (choć wówczas żółto-niebieskim do awansu zabrakło tylko punktu), a przed rozpoczęciem następnej kampanii Michał Kołakowski spotkał się z kibicami w restauracji na stadionie. Przez niespełna dwie godziny nie zdążył przyznać się, jakoby miał popełnić jakikolwiek błąd. Odpowiedzialność za brak awansu leżała wszędzie, tylko nie na samym szczycie struktur klubowych. Kibice zażarcie apelowali o wzmocnienie gdyńskiej obrony, ale prezes uważał, że skompletowana kadra jest wystarczająca do boju o Ekstraklasę. Sezon pokazał, kto miał rację. Dodajmy, że wspominając o zagadnieniach poruszanych podczas spotkania, bazujemy na własnej pamięci, bowiem klub nie czuł się zobowiązany do sporządzenia żadnej relacji dla kibiców nieobecnych w stadionowej restauracji.

Mamy czerwiec 2023 r. Od przejęcia klubu przez Kołakowskich minęły trzy lata. Antoni Łukasiewicz okupuje stołek jeszcze dłużej. Skoro przez tak długi czas nie usłyszeliśmy żadnych konkretów, jeśli chodzi o funkcjonowanie klubu rozpisane na lata, to znaczy, że właściciele Arki po prostu takiego projektu nie mają. Nie jesteśmy nawet zdziwieni – nie ma czasu na opracowywanie takiej wizji, kiedy priorytetem są przecież interesy własnej agencji. W tym momencie nie domagamy się już żadnych planów. Żądamy odejścia rodziny Kołakowskich i Łukasiewicza z Gdyni. #ArkaRazemBezKołaków

9515339a_png-20230612-120117-0000.png


Część 1: Arkowcy.pl rozliczają #1 | Budowa kadry - Arkowcy.pl
Część 2: Arkowcy.pl rozliczają #2 | Zawodnicy z KFM - Arkowcy.pl
Część 3: Arkowcy.pl rozliczają #3 | Brak wizji rozwoju klubu - Arkowcy.pl
Część 4: Arkowcy.pl rozliczają #4 | Trenerzy - Arkowcy.pl