Zaczyna się rok szkolny, zaczyna się i Puchar Polski. Chcielibyśmy, by żółto-niebiescy, niczym wyróżniający się w nauce uczniowie, finiszowali w tych rozgrywkach ze świadectwem z czerwonym paskiem. By tak się stało, trzeba jednak sumiennie i uczciwie pracować każdego dnia od samej inauguracji. Najtrudniejszy zawsze jest pierwszy krok, bo trzeba zmierzyć się z nową rzeczywistością, od której przez ostatnie miesiące zdążyło się odpocząć. W te rozgrywki trzeba wejść z przytupem i najlepiej rozstrzygnąć sprawę awansu w trakcie regulaminowych 90 minut, ponieważ już trzy dni później gdynianie stoczą na Stadionie Miejskim kolejny bój. A terminarz w tym sezonie układa się tak, że kiedy rywalem piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza jest Górnik Łęczna, to znak, że mamy do czynienia ze spiętrzeniem meczów na krótkim odcinku czasowym. W czwartek o 19:29 Arka podejmuje łęcznian w 1/32 finału Pucharu Polski.
Ekipę Górnika charakteryzowaliśmy szerzej w zapowiedzi spotkania ligowego dwa i pół tygodnia temu. Życie jest zbyt schematyczne, żebyśmy jeszcze w tej sprawie mieli się powtarzać, więc zainteresowanych powtórką (repetitio est mater studiorum) odsyłamy do tamtego tekstu. Co zmieniło się przez ostatnie 18 dni dzielące obie potyczki? Podopieczni Marcina Prasoła nareszcie wygrali mecz. Ta doniosła chwila miała miejsce w poprzednią sobotę, a ofiarą zielono-czarnych została Odra Opole, która przy al. Jana Pawła II została rozszarpana 4:1. Gole dla łęcznian strzelali Serhij Krykun (dwa), Damian Gąska i Marcin Biernat, a gra ofensywna (zwłaszcza skrzydła) hulała aż miło. Tamte wydarzenia z pewnością napędzą Górnika i nadadzą mu ożywcze tchnienie inspirujące do walki o awans do 1/16 finału Pucharu Tysiąca Drużyn. Nasuwa się natomiast pytanie, w jakim stopniu zespół z Lubelszczyzny utrzyma w czwartek skład, który chwilę temu odniósł pierwszy triumf w kampanii. Oczywiście Puchar Polski stanowi smakowity kąsek… ale utrzymanie w I lidze chyba jeszcze smakowitszy.
Arkowcy po zwycięstwie w Łęcznej przed osiemnastoma dniami zdążyli przegrać u siebie z Odrą Opole i zrehabilitować się za tę klęskę w Katowicach. Można narzekać na toporny styl gry żółto-niebieskich, na boiskowy minimalizm i brak skuteczności w sytuacjach podbramkowych, ale najważniejszy jest fakt, że w tabeli I ligi znajdują się oni w doskonałym położeniu wyjściowym pod kątem ataku na pierwsze dwa miejsca. W międzyczasie przychodzi im jednak stoczyć bój w rozgrywkach, które Gdynia kocha miłością bezwzględną. Trzy finały w cztery lata, jedno trofeum czy bardzo dobry występ w poprzedniej edycji, gdy piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza w ćwierćfinale wyeliminował późniejszy triumfator. To wszystko powoduje, że apetyty nad morzem są spore i kibice liczą, że drużyna utrzyma się w Pucharze Tysiąca Drużyn przynajmniej do wiosennych batalii. Na razie trzeba jednak uczynić pierwszy krok. Arkowcy mają nad Górnikiem przewagę psychologiczną po wygranej przy al. Jana Pawła II, ale teraz muszą ją zamienić w konkret. Nie będzie to sprawa prosta, bo również żółto-niebiescy wystąpią w eksperymentalnym składzie – Tarasiewicz już na konferencji prasowej zapowiedział, że dojdzie do zmian w wyjściowej jedenastce. Prawdopodobnie swoją szansę dostaną wszyscy gracze, którzy na co dzień zasiadają na ławce rezerwowych. Byłymi piłkarzami Górnika są Bartosz Rymaniak i Janusz Gol, ale nie zaryzykujemy twierdzenia, że w czwartek obaj wyjdą od pierwszej minuty. W tej sytuacji nie wykluczamy boiskowych cierpień, natomiast interesuje nas wyłącznie efekt końcowy i to, by gdynianie wieczorem zameldowali się w następnej rundzie. Warto też zwrócić uwagę, że przed bieżącym sezonem PZPN wprowadził nowelizację przepisu o młodzieżowcach w Pucharze Polski – na murawie nie musi już przebywać dwóch zawodników o takim statusie, a jeden. Bilans gier pomiędzy Arką a Górnikiem w Gdyni jest korzystny dla żółto-niebieskich, którzy na swoim terenie wygrywali czterokrotnie, a zielono-czarnym pozwolili na taką przyjemność dwa razy. Ku przestrodze przypominamy jednak historię sprzed 1,5 roku. Arkowcy podejmowali wówczas łęcznian na własnym stadionie dwukrotnie na dystansie miesiąca. W krajowym pucharze zwyciężyli 2:1, ale w I lidze polegli 0:2. Uczulamy, by nie doszło do powtórki, a żółto-niebiescy po wiktorii na Lubelszczyźnie zgarnęli wszystkie laury także w swoistym rewanżu.
Z ostatniej serii trzech meczów w tydzień (w którą również zamieszany był Górnik Łęczna), która odbywała się w sierpniu, żółto-niebiescy wycisnęli siedem punktów po remisie z Sandecją i wygranych z Resovią oraz swoim najbliższym przeciwnikiem. Tym razem konfrontacja z ekipą z al. Jana Pawła II nie kończy takiego cyklu, a stoi w jego centrum. Po zwycięstwie z GKS-em Katowice Arkowcy chcą pójść za ciosem, mając jeszcze w perspektywie walkę z GKS-em Tychy w niedzielę. Oby udało im się zainaugurować rozgrywki Pucharu Tysiąca Drużyn w sposób tak śpiewający, by utorować sobie drogę do szczęśliwej kontynuacji tej przygody. Ekstraklasę za rok będziemy mieli, Puchar Polski powróci do nas też!