Arka jechała do Łodzi po raz drugi w sezonie, tym razem wizytując teoretycznie silniejszą drużynę z tego miasta. Do potyczki z ŁKS-em gdynianie przystępowali z nastawieniem na zmniejszenie straty do łodzian do czterech punktów (mając też w perspektywie zaległy mecz z Niecieczą). Do składu żółto-niebieskich po urazie łydki wrócił Christian Aleman, a kontuzja Adama Dei odniesiona w rywalizacji z Odrą Opole okazała się nie być tak groźna, jak początkowo przypuszczano, dzięki czemu również ,,szóstka" Arki była gotowa do boju od pierwszej minuty. Dariusz Marzec zdecydował się rozpocząć spotkanie w ustawieniu z czterema obrońcami. Ireneusz Mamrot z kolei zaskoczył posadzeniem na ławce rezerwowych Tomasza Nawotki i wprowadzeniem do wyjściowej jedenastki na jego miejsce Macieja Wolskiego oraz wystawieniem Carlosa Morosa Gracii zamiast Jana Sobocińskiego.
Mecz mógł rozpocząć się od mocnego uderzenia gospodarzy. Już w pierwszej akcji Janczukowicz łatwo wymanewrował Kasperkiewicza i dograł piłkę w pole karne, tam do strzału doszedł Pirulo, ale uderzenie Hiszpana przytomnie obronił Kajzer. W 20. minucie Pirulo znalazł się w tym samym miejscu boiska, jednak tym razem uderzenie Hiszpana pozostawiało sporo do życzenia. Po upływie pół godziny plac gry był zmuszony opuścić Aleman, któremu odnowiła się kontuzja łydki i nie był w stanie kontynuować występu. W 36. minucie sędzia po faulu gospodarzy początkowo zastosował przywilej korzyści, ale gdy Żebrowski miał już ułożoną piłkę do strzału przed polem karnym, arbiter Krasny przerwał grę i podyktował rzut wolny, po którym Deja posłał futbolówkę nad poprzeczką bramki Malarza. Dwie minuty później z dystansu próbował Danch, ale piłka po rykoszecie znalazła się prosto w rękach golkipera łodzian. W 42. minucie ŁKS otrzymał rzut wolny z lewej strony boiska po wątpliwym faulu Kasperkiewicza. Piłkę dośrodkował Rygaard, do strzału głową doszedł Ricardinho, trafił w słupek, ale wracająca w pole piłka trafiła Brazylijczyka w piętę i wtoczyła się do siatki Arki. W takich okolicznościach gospodarze wyszli na prowadzenie. W ostatniej minucie pierwszej połowy Valcarce zacentrował z rzutu wolnego, a Marcjanik główkował tuż obok prawego słupka (tor lotu piłki mógł jeszcze zmienić z bliska Ł. Wolsztyński, ale spóźnił się do futbolówki). Do przerwy to piłkarze Ireneusza Mamrota trzymali korzystny dla siebie wynik.
Na drugą połowę Arkowcy wybiegli bez Arkadiusza Kasperkiewicza, który pod koniec pierwszej części gry doznał kontuzji. W jego miejsce na murawie zameldował się Marcus da Silva. Dariusz Marzec zmienił też taktykę na ustawienie z trójką defensorów i wahadłowymi. Przyniosło to konkretne rezultaty w postaci przejęcia inicjatywy przez gdynian. W 47. minucie po błędach gospodarzy w wyprowadzeniu piłki Ł. Wolsztyński dograł do znajdującego się przed polem karnym Rosołka, ten z ostrego kąta spróbował zaskoczyć Malarza uderzeniem w krótki róg, ale bramkarz ŁKS-u był na posterunku i sparował piłkę na korner. Chwilę później żółto-niebiescy sprytnie rozegrali rzut wolny z narożnika szesnastki, Deja strzelił po ziemi, próbując zmieścić futbolówkę przy bliższym słupku, jednak Malarz ponownie zachował czujność. W 55. minucie Żebrowski odegrał przed pole karne do Memicia, Holender błyskawicznie spróbował strzału po ziemi i łodzian uratował słupek. Trzy minuty później Arkowcy mieli doskonałą okazję do wyrównania w postaci rzutu wolnego sprzed szesnastki, ale strzał Valcarce zahaczył o mur i nie stanowił zagrożenia dla zawodników Mamrota. Podopieczni Marca nie rezygnowali - kilka chwil później Żebrowski ładnie ułożył sobie piłkę do uderzenia sprzed pola karnego, jednak jego próba minimalnie minęła poprzeczkę bramki ŁKS-u. Gospodarze nie chcieli pozostawać bierni wobec ataków Arkowców - Janczukowicz uruchomił obiegającego za jego plecami Klimczaka, ten wstrzelił piłkę wzdłuż linii bramkowej, a minimalnie spóźnił się do niej Ricardinho. W 69. minucie Malarz, wyprowadzając piłkę z własnej bramki, podał do Rygaarda, Duńczyk popełnił tragiczny błąd techniczny, w zasadzie podając do Żebrowskiego, ten klatką piersiową zgrał futbolówkę pod nogi Rosołka, a 19-letni napastnik świetnie przygotował sobie piłkę do strzału, po czym precyzyjnym uderzeniem posłał ją wprost w lewy narożnik bramki ŁKS-u. Arka doprowadziła do wyrównania i był to wynik konsekwentnego dążenia do strzelenia gola od początku drugiej połowy oraz wysokiego pressingu na gospodarzach. Cztery minuty później Malarz znów próbował wyprowadzić futbolówkę krótkim podaniem, ale zagrał fatalnie, wprost pod nogi znajdującego się przed szesnastką Marcusa, a Brazylijczyk takich prezentów nie zwykł marnować - po chwili strzałem po ziemi załadował piłkę do bramki i wyprowadził Arkę na prowadzenie, jednocześnie strzelając swojego 62. gola w historii występów w żółto-niebieskich barwach, zrównując się z tym samym ze Stanisławem Gadeckim w tabeli wszech czasów i stając się najlepszym strzelcem w historii Arki Gdynia. ŁKS był w szoku, a żółto-niebiescy nie odpuszczali. W 75. minucie Deja potężnie uderzył z rzutu wolnego z bocznego sektora boiska, ale Malarz tym razem poradził sobie z tą próbą. Siedem minut później, po świetnej akcji Marcusa, znów strzelał defensywny pomocnik gdynian, tym razem kierując piłkę tuż obok prawego słupka bramki ŁKS-u. W następnej akcji Arki to Brazylijczyk miał znakomitą okazję na podwyższenie prowadzenia, ale w świetnej sytuacji w polu karnym posłał futbolówkę kilka metrów obok bramki. W 88. minucie Marcus kapitalnym podaniem uruchomił Rosołka, napastnik wszedł w pojedynek 1 na 1, zszedł do środka i oddał strzał w kierunku dalszego słupka, ale nie dokręcił tej próby i okazała się ona wyraźnie niecelna. W odpowiedzi Dominguez uderzył z dystansu w światło bramki, Kajzer odbił piłkę przed siebie, a zmierzający do dobitki Sekulski nie trafił w futbolówkę. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry znakomitą okazję otrzymał stojący sam w szesnastce Arki Klimczak, ale fatalnie skiksował. Więcej klarownych sytuacji ŁKS już sobie nie stworzył, a podopieczni Dariusza Marca dowieźli korzystny rezultat do końca meczu.
Arka zagrała słabą pierwszą połowę, ale po przerwie otrząsnęła się i wyraźnie dominowała na murawie. Wpływ na taki obrót sprawy miały niewątpliwie takie czynniki, jak zmiana systemu gry na ustawienie z trójką obrońców, wprowadzenie na boisko Marcusa da Silvy i wysoki pressing, jakim od początku drugiej części spotkania żółto-niebiescy atakowali łodzian. Piłkarze Marca zastosowali w piątek prawdziwy gambit, swoimi posunięciami zmuszając przeciwnika do błędu, stawiając go w sytuacji z ograniczonym polem manewru i zabierając mu przestrzeń. Trzeba docenić podniesienie się po nieudanych pierwszych 45 minutach, podjęcie walki i konsekwentne dążenie do wywalczenia zwycięstwa. Ostatecznie się to udało i gdynianie zainkasowali szalenie istotne w kontekście bitwy o baraże trzy punkty. W tabeli Arkowcy pozostali na 6. pozycji, ale zmniejszyli stratę do ŁKS-u do czterech punktów i złapali kontakt z zespołami bezpośrednio ich wyprzedzającymi. Następny mecz żółto-niebiescy rozegrają w najbliższą środę o 18:00 w Gdyni, a ich rywalem w zaległym spotkaniu 22. kolejki będzie lider I ligi, KS Nieciecza.
ŁKS Łódź - Arka Gdynia 1:2
Bramki: Ricardinho 42' - Rosołek 69', da Silva 73'
ŁKS: Malarz - Wolski, Moros Gracia, Dąbrowski, Klimczak - Pirulo (73' Dominguez), Tosik (77' Sekulski), Rygaard, Trąbka (87' Nawotka), Janczukowicz (87' Sajdak) - Ricardinho.
Arka: Kajzer - Kasperkiewicz (46' da Silva), Marcjanik, Memić, Valcarce - Hiszpański, Danch, Deja (90' Sasin), Aleman (32' Ł. Wolsztyński), Żebrowski (80' R. Wolsztyński) - Rosołek.
Żółte kartki: Wolski, Dąbrowski, Tosik, Klimczak.
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).