Jeszcze na dobrą sprawę nie opadł kurz po zremisowanym w dramatycznych okolicznościach spotkaniu z KS Nieciecza, a żółto-niebieskich już czeka następne wyzwanie i kolejny intensywny wysiłek. Cztery dni po rywalizacji z liderem przychodzi okazja do odkucia się na znacznie niżej klasyfikowanym przeciwniku. Mimo problemów, z jakimi od dłuższego czasu zmagają się gdynianie, najbliższy mecz należy do kategorii potyczek, które po prostu trzeba wygrywać, jeśli myśli się o walce o najwyższe cele. Tyle, że te punkty same piłkarzom Dariusza Marca nie przyjdą – należy je zwyczajnie wybiegać. W niedzielę o 12:40 na zamknięcie 26. kolejki I ligi Arka podejmuje w Gdyni Stomil Olsztyn.
Najbliższy rywal Arkowców to stereotypowa drużyna dołu tabeli aspirująca do miana ligowego średniaka. Olsztynianie plasują się w stawce zaplecza Ekstraklasy na 14. pozycji, spadek raczej im nie grozi (mają 9 punktów przewagi nad GKS-em Bełchatów), baraże o awans tym bardziej nie. Wygodne rozlokowanie się w sytuacji bez większych zagrożeń nie wpływa jednak korzystnie na zespół z Warmii. Na wiosnę Stomil gra słabo, wygrał tylko dwa mecze, przegrał aż sześć. Być może przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby szukać w zimowych transferach, kiedy z Olsztyna ewakuował się pierwszy bramkarz Vjaceslavs Kudrjavcevs, który swoje kroki skierował do Widzewa Łódź, oraz para podstawowych obrońców, Wiktor Biedrzycki (wybrał ofertę KS Nieciecza) i Serafin Szota (wrócił do Wisły Kraków po wypożyczeniu). Działacze klubu z ul. Piłsudskiego przeprowadzili oczywiście ruchy zamienne do klubu, ale nie sprowadzono zawodników o takiej jakości, jaką dawała wymieniona trójka. W efekcie gra biało-niebieskich po przerwie zimowej nie wygląda dobrze i o ile porażek z walczącymi o awans GKS-em Tychy czy ŁKS-em Łódź można się było jeszcze spodziewać, o tyle już klęska 0:5 na własnym boisku z Sandecją Nowy Sącz poszła w świat jako powód do wstydu. Utrata podstawowego golkipera i dwóch obrońców musiała mieć wpływ na defensywę, skoro Stomil w ośmiu meczach rundy wiosennej ani razu nie zachował czystego konta, tracąc przy tym aż 16 bramek. Łącznie w całym sezonie jest to druga najgorsza (po GKS-ie Jastrzębie) formacja obrony w lidze, a że z przodu jest tylko niewiele lepiej, to olsztynianie weszli w rolę barda przemierzającego z gitarą dolne rejony tabeli i śpiewającego od miasta do miasta smutne piosenki. W rywalizacji z biało-niebieskimi należy jednak zachować czujność, bo piłkarze z Warmii aż 17 z 26 wywalczonych punktów zdobyli na wyjeździe, są więc zdecydowanie drużyną obcego boiska. Niespecjalnie udana runda dla trenera Adama Majewskiego przyniosła cierpkie owoce i szkoleniowiec krótko po świętach wielkanocnych stracił pracę. Jego stanowisko zajął dotychczasowy asystent Piotr Klepczarek i pierwszym jego posunięciem u sterów Stomilu była zmiana taktyki. Przestawił zespół z bardzo ofensywnego 3-4-3, którego próbował Majewski, na bardziej zbilansowane 4-3-2-1. W nowej strategii warmińskiej ekipy kluczową funkcję pełni para młodych defensywnych pomocników, 20-letni Mateusz Skrzypczak i 22-letni Holender Sam van Huffel. Ofensywnie usposobieni są boczni obrońcy, 35-letni Janusz Bucholc i 22-letni reprezentant Curacao Jurich Carolina (rozgrywający zresztą zupełnie dobry sezon). Gdynianie powinni też pamiętać o przykryciu Wojciecha Łuczaka, który w bieżącej kampanii ma na swoim koncie już 3 gole i 7 asyst. Przy ul. Olimpijskiej Stomil będzie musiał sobie radzić bez Piotra Klepczarka na ławce trenerskiej, który w konsekwencji czerwonej kartki w meczu z GKS-em Bełchatów może zasiąść jedynie na trybunach (w roli formalnego szkoleniowca zastąpi go Sylwester Wyłupski). Ale na tym problemy gości niedzielnych zawodów się nie kończą. Za nadmiar żółtych kartek pauzować będzie integralna postać formacji obrony Damian Byrtek, którego zastąpi prawdopodobnie 20-letni Jakub Mosakowski. Kontuzjowani są Maciej Spychała i Piotr Skiba, ich występ w Gdyni jest wykluczony. Pod znakiem zapytania stoi z kolei gra Koki Hinokio i Jonatana Strausa, którzy dopiero w mijającym tygodniu wrócili do treningów po urazach. Zwłaszcza Japończyk byłby dla ofensywy olsztynian poważnym wzmocnieniem – 20-letni rozgrywający dysponuje sporym potencjałem piłkarskim, w tym sezonie czterokrotnie potwierdzał go golami. Stomil jest jednak zespołem, który ma swoje problemy. Zresztą i bez nich nie byłby faworytem rywalizacji z Arką.
Żółto-niebiescy mają więc błyskawiczną okazję do rehabilitacji za mecz z Niecieczą, kiedy drużyna ciężko harowała przez ponad 90 minut, a zaprzepaściła swój wysiłek dekoncentracją w ostatnich sekundach spotkania. Gdynianie także zmagają się z problemami kadrowymi, ale mamy nadzieję na sportową złość, która wpłynie na dynamikę i energię ich poczynań boiskowych. Ważne, by do niedzielnego rywala podejść z szacunkiem, nastawić się na intensywną walkę na dystansie całego spotkania. Natomiast jeśli chodzi o usposobienie drużyny na murawie, należy zagrać bardzo ofensywnie i odważnie, bo Stomil ma przecież spore problemy z obroną. Nie ulega wątpliwości, że Arkowcy będą mieli w niedzielę swoje sytuacje pod bramką Michała Leszczyńskiego. Cała zabawa polega na tym, by wykorzystać te okazje, bo właśnie ze skutecznością podopieczni Dariusza Marca mają ostatnio największe problemy. Żółto-niebieskich wciąż prześladuje napięty terminarz, ale akurat w tym tygodniu był on dla nich dość łaskawy – co prawda zmusił do grania cztery dni po poprzednim meczu, ale też zaplanował obie te konfrontacje w Gdyni, bez konieczności podróży w głąb kraju. Kolejny czynnik motywacyjny może dla piłkarzy Marca stanowić szansa na odrobienie punktów do Górnika Łęczna i GKS-u Tychy, jaka otwiera się przed nimi wobec potknięć bezpośrednich rywali z czołówki. Wreszcie liczymy na chęć pokazania się ze znacznie lepszej strony niż w jesiennym starciu z olsztynianami przy ul. Piłsudskiego, bo wówczas postawa gdynian pozostawiała sporo do życzenia.
Znane przysłowie mówi, że diabeł tkwi w szczegółach. O prawdziwości tego stwierdzenia Arkowcy mogli się przekonać w środę, gdy do zgarnięcia trzech punktów zabrakło im właśnie detalu, jednego prostego wykopu piłki daleko od własnego pola karnego. W niedzielę przed nimi kolejne wyzwanie – na papierze są zdecydowanym faworytem rywalizacji, ale przez taki stan rzeczy pojawi się też pokusa podejścia do meczu bez należytej koncentracji, z pewną nonszalancją. Uczulamy, by zwrócić uwagę na takie zagrożenie, przywiązać dużą wagę do szczegółów i precyzyjnie wypunktować Stomil, ani przez chwilę nie wykazując na murawie wahania. Trzymamy kciuki za żółto-niebieskich i wierzymy, że pełna pula zostanie w Gdyni. Naprzód, Arkowcy, ambicja dzisiaj wam każe grać na całego i walczyć do upadłego!