Przy okazji niedzielnego meczu żółto-niebieskim przyjdzie zmierzyć się z demonami przeszłości. Zagrają w tym samym miejscu, w którym w poprzednim sezonie ich marzenia o wspaniałej przygodzie w Pucharze Polski przeminęły z wiatrem. Ta podrażniona ambicja podsycona jest dodatkowo świeżą raną – poniesioną we wtorek pierwszą ligową porażką i to w starciu z rywalem, z którym nikt nie wyobrażał sobie straty punktów. Te wszystkie złe emocje trzeba teraz przekuć w zadziorność i podnieść z murawy komplet oczek. W niedzielę o 15:00 Arka zmierzy się na wyjeździe z rewelacją sezonu, Odrą Opole.
Historia zatoczyła koło. Gdynianie przyjeżdżają do Opola prawie równo rok po tym, jak w 1/32 finału Pucharu Polski polegli tutaj 0:1. Tamte zawody miały miejsce 26 września, tym razem obie ekipy staną naprzeciw siebie 4 października. O spotkaniu, które okazało się jednym z gwoździ do trumny Jacka Zielińskiego na stanowisku trenera Arki, nie warto specjalnie się rozpisywać. Dość powiedzieć, że w składzie żółto-niebieskich można było podziwiać takie asy, jak Samu Araujo czy Nando Garcia. Mimo tego gdynianie pozostawali wyraźnym faworytem – grali w Ekstraklasie, a Odra była zdecydowanym outsiderem I ligi. Tymczasem to gospodarze triumfowali, a pojedynek z Arką stanowił dla nich punkt odbicia, po którym przestali być chłopcami do bicia (zobaczcie, nawet się zrymowało). W tabeli I ligi, jeśli wziąć pod uwagę okres od wspomnianego starcia do Świąt Bożego Narodzenia, opolanie plasowali się na 5. miejscu. A na święta dostali najlepszy dla siebie prezent pod choinkę – 23 grudnia kontrakt z Odrą podpisał jej obecny szkoleniowiec Dietmar Brehmer. Okazało się to znakomitym posunięciem – gospodarze niedzielnych zawodów zamiast wyrywać punkty z wątroby, zaczęli grać w piłkę, zyskali swój styl i względnie spokojnie zapewnili sobie utrzymanie, a na koniec rozgrywek należało ich szukać na 13. lokacie w tabeli. W przerwie letniej jeszcze się wzmocnili – do stolicy polskiej piosenki trafili 25-letni ofensywny pomocnik Dawid Kort i świętujący w dniu meczu z Arką 19. urodziny lewy obrońca Konrad Matuszewski (ten ostatni zbiera bardzo dobre recenzje za grę w bieżącej kampanii). Brehmer wkomponował ich do wyjściowej jedenastki w sposób mięciutki, nie przejął się też inauguracyjnym 0:4 z ŁKS-em u siebie i konsekwentnie robił swoje. Efekty? 3. miejsce w tabeli, pięć zwycięstw w sześciu kolejkach, przystępowanie do meczu z Arką z perspektywy drużyny znajdującej się wyżej w zestawieniu ligowców i nieśmiałe celowanie w baraże o Ekstraklasę. Powiedzmy sobie szczerze – Odra Opole jak na razie dzierży status rewelacji sezonu. Poważnym ułatwieniem było dla niej z pewnością to, że aż cztery spośród sześciu spotkań rozegrała na własnym boisku, a pojedynek z żółto-niebieskimi będzie dla niej już trzecim z rzędu starciem przy ul. Oleskiej. Podopieczni Brehmera prezentują futbol pragmatyczny. Pragmatyczny do tego stopnia, że niektórzy zaczęli nazywać tę drużynę Odrą 1:0 Opole. I faktycznie, cztery na pięć zwycięstw odniosła właśnie w tym stosunku. Piąte również różnicą jednej bramki, bo mowa tu o wiktorii 2:1 odniesionej w Nowym Sączu. Jednak żeby wygrywać 1:0 z taką regularnością, trzeba dysponować solidną obroną. Dokładnie tak jest w przypadku opolan. Do swojego fundamentalnego atutu dokładają jeszcze świetnie wyćwiczone stałe fragmenty gry i rzemieślniczą walkę o każdy metr boiska. Zwracając uwagę na kluczowych graczy gospodarzy niedzielnej rywalizacji, należy z kolei do wspomnianych wyżej Korta i Matuszewskiego dopisać nazwiska bramkarza Kacpra Rosy, który pod okiem Brehmera zaliczył zauważalny skok jakościowy, byłego Arkowca Krzysztofa Janusa oraz zawsze groźnego włóczykija polskich boisk Arkadiusza Piecha. Brzmi jak sprawnie funkcjonujący mechanizm? Dobrze brzmi. Ale żeby nie było tak kolorowo – w niedzielę Odra będzie musiała sobie poradzić bez pauzującego za kartki Miłosza Trojaka, a autor gola w doliczonym czasie gry pucharowej potyczki z Arką w poprzednim sezonie jest dla ekipy Brehmera kimś takim, kim był Gimli dla Drużyny Pierścienia. Jego absencja w środku pola mogłaby stanowić dla żółto-niebieskich pewną przesłankę ku przepisowi na zwycięstwo…
… mogłaby, ale pod warunkiem, że gdynianie postawiliby na zdominowanie środka pola. I tutaj dochodzimy do dość delikatnej kwestii, mianowicie kartkowej absencji Juliusza Letniowskiego. 22-latek eliminując się ze spotkania w Opolu nie tylko zabrał zespołowi możliwość skorzystania z jego umiejętności, ale też wprawił trenera Mamrota w ból głowy. Szkoleniowiec Arki ma trzy opcje zastępstwa ofensywnego pomocnika, ale każda z nich ma swoje plusy i minusy. Może przestawić do środka pola Bartosza Kwietnia, na pozycjach stoperów pozostawiając parę Adam Danch – Michał Marcjanik. W ten sposób miejsce w składzie znajdą wszystkie wiodące postacie gdyńskiej defensywy. Tyle, że ostatni mecz z GKS-em Tychy pokazał, iż rozbijanie efektywnie współdziałającego na początku sezonu duetu Kwiecień – Danch nie jest szczególnie rozważnym pomysłem. A jeżeli już przesuwać Kwietnia na ,,szóstkę”, to chyba na stałe, a nie na potrzebę jednej kolejki. Inną opcją jest wprowadzenie do składu Łukasza Soszyńskiego na pozycję nr 6 i delegowanie wyżej Adama Dei i Szymona Drewniaka, aczkolwiek tutaj pojawia się zagrożenie, że kuleć może gra ofensywna zespołu. Wydaje się więc, że Mamrot postawi na przesunięcie Mateusza Młyńskiego do środka, a na skrzydło wystawi Marcusa da Silvę lub Bartosza Bonieckiego. Przegrane spotkanie ostatniej kolejki udowodniło, że rezygnacja w wyjściowej jedenastce z Dancha czy Macieja Jankowskiego ze względu na odpoczynek spowodowany trzema meczami w ciągu tygodnia była bez sensu, zwłaszcza na tym etapie sezonu. Potyczka z Tychami stała się dla Arkowców zimnym prysznicem. Mamy nadzieję, że spowoduje on otrzeźwienie drużyny i że w Opolu od pierwszego gwizdka ruszy ona po swoje. Oby ten kubeł zimnej wody wyzwolił w podopiecznych Mamrota dodatkową ambicję, wolę walki i chęć odkucia się, punktowej rekompensaty za środek tygodnia.
To zdecydowanie nie będzie łatwy mecz. Odra jest zespołem poukładanym, wiedzącym, co ma grać, skutecznym. O jej potencjale wiele mówi już zajmowane miejsce w tabeli. Ale Arkowcy też mają świadomość, ile ważą ligowe punkty. Poza tym mają z opolanami rachunki do wyrównania. Porażka przy ul. Oleskiej przed rokiem mocno zabolała. Teraz nadchodzi czas rewanżu. Trzeba zrobić wszystko, by zainkasować trzy oczka, przy okazji przeganiając negatywne emocje. Oby gdynianie zagrali w Opolu śpiewająco. Naprzód Arkowcy, ambicja dzisiaj wam każe grać na całego i walczyć do upadłego!