GKS Belchatów - Arka Gdynia 1:1 (Demianiuk 11' - Nalepa 90')

GKS: Paweł Lenarcik M - Piotr Witasik, Seweryn Michalski, Vaclav Cverna, Lukas Kubań - Patryk Rachwał, Lukas Klemenz M (84' Jakub Serafin M) - Łukasz Wroński (75' Paweł Zięba), Bartłomiej Bartosiak (60' Szymon Zgarda), Cezary Demianiuk - Szymon Stanisławski

Arka: Konrad Jałocha - Tadeusz Socha, Krzysztof Sobieraj, Michał Marcjanik, Marcin Warcholak - Antoni Łukasiewicz (65' Patrik Lomski), Michał Nalepa M - Marcus da Silva (80' Paweł Wojowski), Rafał Siemaszko, Miroslav Bożok - Paweł Abbott

Żółte kartki: Klemenz, Kubań, Stanisławski, Wroński, Zgarda (GKS) - Nalepa, Abbott (Arka)

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków)

Stawką meczu inaugurującego 9. serię gier był nieoczekiwanie fotel lidera. Oba zespoły w przypadku wygranej awansowałyby na 1. miejsce, przy czym dla Arki byłby to awans aż o siedem lokat. Rzecz niespotykana jak na taki etap rozgrywek. Niespotykane było również to, że obaj trenerzy wystawili identyczne składy jak w poprzedniej kolejce. To rzadka sytuacja, nawet biorąc pod uwagę fakt, że i Arka i GKS te mecze wygrały.

Od początku mecz toczony był w niezłym tempie, a akcja przesuwała się spod jednego na drugie pole karne. Arkowcy szukali szybkimi podaniami głównie Abbotta, który toczył powietrzne pojedynki z rosłymi stoperami gospodarzy. W 9 minucie pierwszy strzał na bramkę oddał Łukasiewicz, ale niestety to gospodarze byli konkretniejsi. W 11 minucie Cverna długim podaniem uruchomił Stanisławskiego. Były napastnik Radomiaka wykorzystał juniorski błąd Sobieraja, który wyszedł do niego "na raz", obrócił się z piłką i dograł prostopadle do Demianiuka. Skrzydłowy wypożyczony z Piasta Gliwice wyprzedził Sochę i ładnym strzałem pokonał bramkarza Arki. Chwilę później zakotłowało się na boisku po ostrych faulach Klemenza i Nalepy. Obaj młodzieżowcy obejrzeli kartki, podobnie jak chwilę później Abbott, rewanżujący się na Klemenzu. W 24 minucie Wroński łatwo minął Sochę i Marcusa, ale uderzył prosto w Jałochę. W tych fragmentach meczu nasi zawodnicy grali wolno, schematycznie i bardzo niedokładnie. W 30 minucie tylko cud, a właściwie ofiarna interwencja Marcusa, uratowała nas przed bramką po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Arka przejęła inicjatywę w ostatnim kwadransie I połowy, ale grała kompletnie bez pomysłu i zasłużenie do przerwy przegrywała.

Druga połowa zaczęła się od ataków Arki. W 47 minucie próbował z dystansu Nalepa, a chwilę później Siemaszko doszedł do dośrodkowania Bożoka, jednak źle złożył się do strzału głową. W odpowiedzi z ostrego kąta Jałochę próbował zaskoczyć Demianiuk, ale nasz bramkarz był czujny. W 60 minucie dwumetrowy bramkarz dobrze poradził sobie z kąśliwym strzałem Rachwała z rzutu wolnego. Arka swoją okazję miała w 68 minucie. Siemaszko świetnie wypatrzył w polu karnym Abbotta, który uderzył z powietrza, ale kapitalną paradą zatrzymał go Lenarcik. Arka grała dziś tak, jakby ci piłkarze trenowali ze sobą tydzień, a nie rok. Tempo, dokładność, pomysł na poziomie okręgówki. Na szczęście mamy w swoich szeregach zawodnika, który zawsze walczy do końca. W czwartej minucie doliczonego czasu gry wywalczyliśmy rzut wolny 20 metrów przed bramką Lenarcika. Piłkę w ręce wziął Nalepa, ustawił, przymierzył i uratował Arce punkt. Punkt, który trzeba szanować, bo z przekroju całej gry na pewno na niego nie zasłużyliśmy.