Arka Gdynia - Dolcan Ząbki 2:1 (Wardziński 65', Łukasiewicz 89' - Łuszkiewicz 55')

Arka: 24. Jakub Miszczuk - 2. Gláuber, 33. Alan, 3. Krzysztof Sobieraj, 23. Marcin Warcholak - 8. Marcus Vinícius, 14. Michał Nalepa (60, 17. Maciej Wardziński), 20. Bartosz Ława, 19. Grzegorz Lech (60, 6. Antoni Łukasiewicz), 25. Paweł Wojowski - 11. Michał Szubert (82, 10. Antonio Calderón).

Dolcan: 1. Rafał Leszczyński - 3. Rafał Zembrowski, 6. Piotr Klepczarek, 16. Mateusz Cichocki - 14. Damian Jakubik, 20. Bartosz Osoliński, 17. Adrian Łuszkiewicz, 13. Grzegorz Piesio, 7. Kamil Mazek (88, 2. Rafał Włodarczyk), 9. Paweł Tarnowski - 10. Tomasz Chałas (61, 19. Rafał Grzelak).

Żółte kartki: Ława - Piesio, Klepczarek, Łuszkiewicz.

Widzów: 3100

To było piękne zwieńczenie okresu, w którym trener Grzegorz Niciński odczarował stadion w Gdyni. Popularny "Nitek" świetnymi zmianami dał dziś zespołowi potrzebny impuls i poprowadził do czwartego zwycięstwa z rzędu. Takiej passy Arka nie miała bardzo dawno i... cóż, można tylko żałować tych wielu potraconych punktów. Działacze Arki mogą z kolei gratulować sobie postawienia na trenerów, którzy szybko zdiagnozowali i podleczyli dolegliwości, na które cierpiał zespół.

Każdy mecz w I lidze to ciężka orka, dlatego sporym zaskoczeniem było jak szybko Arka doszła dziś do klarownych bramkowych okazji. Już w 44 sekundzie do dokładnego dogrania Warcholaka doszedł Marcus i uderzył głową nad bramką Leszczyńskiego. Kilka minut później poprawić mógł Wojowski, ale i jemu piłka poleciała zbyt wysoko nad bramką. Na tym można skończyć właściwie opis I połowy, bo od 15 minuty do gwizdka na przerwę praktycznie nic się nie działo. Dolcan rzadko docierał z piłką pod bramkę Arki, grając w swoim stylu "na remis". Naszym zawodnikom także koncepcji starczyło na krótki fragment gry.

Wydawało się, że już w przerwie trener dokona pierwszych zmian, ale wyczekał aż do 60 minuty. Niestety, Arka przegrywała wtedy już 0:1. Bramka padła w sposób kuriozalny. Z rzutu rożnego dokręcał piłkę Łuszkiewicz, a fatalnie zachował się Miszczuk, nie przecinając lecącego w zasięgu jego rąk dośrodkowania. Piłka niespodziewanie wpadła za jego kołnierz przy dalszym słupku. Swoje "dołożył" też ratujący sytuację Warcholak, który mógł chyba bardziej zdecydowanie pomóc bramkarzowi. Ospałą po przerwie grę Arki ożywił Marcus da Silva. Brazylijczyk bawił się dziś z rywalami na boisku, nawiązując do swoich najlepszych, nie tak znowu odległych, czasów. Po podaniu Łukasiewicza urwał się Grzelakowi i dorzucił mocno na przedpole. Piłkę strącił 20-letni Wardziński, zdobywając bramkę numer 1000 w historii występów Arki na drugim szczeblu. Ręce same złożyły się do oklasków. Podobnie jak kilka minut później, gdy w niemal identycznej sytuacji, ułamka sekund zabrakło Wojowskiemu. Arka szukała swoich szans aż do samego końca i dopięła swego w 89 minucie. Warcholak krótko rozegrał rzut z autu do Sobieraja, myląc defensywę gości. Kapitan Arki zamarkował strzał, podniósł głowę i dorzucił piłkę idealnie do wbiegającego w pole karne Łukasiewicza. Piękna akcja zwieńczona precyzyjnym strzałem doświadczonego pomocnika Arki.

Na głębsze analizy przyjdzie niebawem czasem. Na razie możemy napisać tylko tyle, że średnia punktów uzyskana przez "Nitka" jest wręcz niespotykana. Żółto-niebiescy wygrali aż 5 z 6 ostatnich meczów i pną się systematycznie w górę tabeli. Korekty taktyczne, zmiany personalne, ale też i inne czynniki, o których będzie czas napisać. "Chciałbym, żeby Arka częściej wygrywała w Gdyni, nie oddawała tu tak łatwo punktów" - to jedne z pierwszych słów, jakie padły po przejęciu drużyny przez trenera Nicińskiego. Za słowami poszły czyny. Czas na mądre korekty zimą, by nie zaprzepaścić kolejnego półrocza. Obserwując pracę trenerów, jesteśmy pewni, że takich się doczekamy.