Arka Gdynia - Pogoń Siedlce 1:0 (Ława 38')

Arka: Łukasz Skowron - Glauber Souza Couto, Alan Fialho, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak - Bartosz Ława, Michał Nalepa M  (65' Antoni Łukasiewicz) - Aleksander Jagiełło M (57' Robert Sulewski M), Grzegorz Lech (79' Antonio Calderon), Paweł Wojowski M - Marcus da Silva

Pogoń: Jacek Kozaczyński - Michał Grudniewski, Daniel Dybiec, Tomasz Lewandowski, Damian Guzek - Cezary Demianiuk, Przemysław Rodak, Adrian Dziubiński, Dawid Dzięgielewski M (65' Michał Ogrodnik) - Piotr Krawczyk M (65' Paweł Drażba), Maciej Tataj (57' Wojciech Wocial)

Żółte kartki: Łukasiewicz (Arka) - Dzięgielewski, Kozczyński, Grudniewski (Pogoń)

Przed meczem z beniaminkiem I ligi piłkarze i trenerzy powtarzali na okrągło, że liczy się tylko zwycięstwo na tak zwane przełamanie. Styl schodził na drugi plan, podobnie jak rozmiar wygranej. Szans dziś było sporo, ale gdyby nie harujący przez cały mecz Bartosz Ława dominowałyby najprawdopodobniej zawód i rozczarowanie. Bo to właśnie najbardziej doświadczony zawodnik wziął dziś na swoje barki tak grę, jak i wynik.

Optyczna przewaga Arki nie podlegała dziś dyskusji. Goście skupili się od samego początku na rozbijaniu zalążków naszych akcji i długo im to całkiem nieźle wychodziło. Ba, mieli swoją doskonałą okazję. 5 metrów przed bramką piłkę dostał Tataj, ale z jego strzeleckich umiejętności wiele już chyba nie zostało, bo fatalnie się "machnął". Gdy w grę Arki wkraczała coraz większa nerwowość, na strzał z około 30 metrów zdecydował się Ława. Piłka poszybowała jak pocisk w stronę bramki, odbiła się od słupka i wpadła obok bezradnego Kozaczyńskiego. Bartek jest znany z tego, że co jakiś czas potrafi zaskoczyć bramkarza tego typu uderzeniem. Na szczęście dziś zrobił to w odpowiednim momencie.

Druga połowa to już prawdziwy roller-coaster emocji, zwłaszcza w ostatnim kwadransie. Rozpoczął się on od ostrego starcia Marcusa z bramkarzem tuż za linią pola karnego. Faul ewidentny - pytanie, czy bramkarz zasłużył na żółtą czy czerwoną kartkę? Sędzia był łaskawy i na pewno się z tego wybroni, chociaż Marcus i wielu kibiców upierało się przy bezdyskusyjnej "czerwieni". Arka nie wykorzystała rzutu wolnego po tej sytuacji, podobnie jak i kilku innych świetnych okazji w  drugiej połowie. Zabrakło jak zwykle ostatniego podania i finalizacji. Serca kibicom Arki zadrżały w ostatniej akcji meczu. Po rozpaczliwym dośrodkowaniu z połowy boiska, Skowron zrezygnował z interwencji na przedpolu i musiał ratować sytuację "na drugie tempo". Na szczęście, sytuacje sam na sam broni świetnie i zatrzymał strzelającego Demianiuka. Tutaj także były po meczu długie analizy czy gościom należał się rzut karny. Trener Purzycki był wręcz o tym przekonany, ale powtórki rozwiązały wszelkie wątpliwości.

Arka zdobywa trzy punkty w bólach i mękach, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Cieszy przełamanie, chociaż miejsce w tabeli nadal jest dalekie od oczekiwań. Odbijamy się nieco od strefy spadkowej i musimy liczyć, że zespół złapie oddech. Zacznie grać na większym luzie. Dokładniej i szybciej. Tymczasem: wszyscy do Lubina!