Po remisach Korony i Chrobrego w 26. kolejce przed żółto-niebieskimi otworzyła się szansa na awans na 3. miejsce w tabeli i pozycję lidera peletonu ścigającego Widzew. Nic zatem dziwnego, że gdynianie celowali w trzy punkty, które rozpoczęłyby nową passę triumfów. Ryszard Tarasiewicz nie zaskoczył ustawieniem wyjściowej jedenastki - do podstawowego składu wrócili kontuzjowani ostatnio Gordan Bunoza i Martin Dobrotka. Jakub Dziółka po raz pierwszy tej wiosny postawił od pierwszej minuty na Mikołaja Kwietniewskiego. Miejsce na prawym wahadle dość niespodziewanie zajął z kolei Krzysztof Napora, a tercet defensywny utworzyli Aleksander Paluszek, Adam Mesjasz i Łukasz Winiarczyk.

Pierwszych 10 minut niedzielnego pojedynku nie obfitowało w sytuacje podbramkowe. Dopiero po upływie tego czasu zaatakowali częstochowianie i od razu bardzo skutecznie - po dośrodkowaniu Noconia Paluszek głową zapakował piłkę do siatki, jednak sędzia Rasmus uznał, że wcześniej środkowy obrońca Skry faulował Krzepisza. Minutę później prowadzenie objęli Arkowcy. Dobrotka długim podaniem uruchomił znajdującego się na lewej stronie boiska Alemana, Ekwadorczyk dograł do stojącego na 15. metrze Adamczyka, a ten najpierw efektownie przyjął piłkę prawą nogą, układając ją sobie piętą do strzału lewą kończyną, a następnie precyzyjnym uderzeniem w lewy narożnik bramki Kosa wykonał wyrok. W 29. minucie było już 2:0. Znowu w jednej z głównych ról wystąpił Adamczyk, który z lewej strony pola karnego mięciutko zacentrował na przedpole, a tam Czubak przeskoczył Lukoszka i kontrującym strzałem głową podwyższył prowadzenie Arki. Pięć minut później Lukoszek próbował szczęścia sprzed szesnastki, futbolówka odbiła się od Dobrotki i zmieniła tor swojego lotu, ale Krzepisz w znakomitym tempie zdążył z interwencją. Co nie udało się wówczas, udało się po kolejnych pięciu minutach. Nocoń dośrodkował z kornera w centralny sektor pola karnego, a Mesjasz wyprzedził Deję i mocnym uderzeniem głową po rękach Krzepisza znalazł drogę do siatki żółto-niebieskich, zdobywając bramkę kontaktową. Do przerwy piłkarze Tarasiewicza prowadzili 2:1.

Druga część rywalizacji zaczęła się od zimnego prysznica dla Arkowców. Skra miała rzut wolny, Nocoń zagrał na bok pola karnego do Kwietniewskiego, a ten przy próbie dośrodkowania trafił Stępnia w klatkę piersiową. Sędzia Rasmus wyobraził sobie jednak, że futbolówka trafiła 20-latka w rękę, więc wskazał na wapno. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Kwietniwski, ale strzelił w sam środek bramki i Krzepisz wyciągnął kolejny w swojej karierze rzut karny. W 73. minucie Czubak przeprowadził indywidualną akcję, przejmując piłkę w okolicach linii środkowej, pokonując z nią kilkadziesiąt metrów, ogrywając Mesjasza w polu karnym i strzelając z ostrego kąta, jednak przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. W kolejnych minutach dwukrotnie szczęścia próbował sprzed szesnastki Kobacki, ale raz został zablokowany, a raz nie wyregulował celownika. W 84. minucie Winiarczyk wrzucił piłkę z lewej strony w pole karne, Nocoń zgrał ją głową, Memić się minął, a zamykający akcję z prawej strony Napora z bliska wepchnął futbolówkę do siatki i w ten sposób Skra w niemal ostatnim momencie doprowadziła do remisu. Tyle, że apetytu gdynian nie zadowalał jeden punkt. Trzy minuty później Kobacki próbował po raz trzeci, a piłka po rękach Kosa minimalnie minęła lewy słupek. W naturalnej konsekwencji tego zdarzenia żółto-niebiescy wykonywali rzut rożny, Kos miał problem ze złapaniem piłki, a goniąc futbolówkę, przewrócił Dobrotkę. Arbiter po raz drugi wskazał na wapno, tym razem z korzyścią dla Arkowców. Do piłki podszedł Adamczyk i ze stoickim spokojem zdobył swoją dziesiątą bramkę w sezonie, wyprowadzając żółto-niebieskich na prowadzenie tuż przed upływem regulaminowego czasu gry. W czwartej doliczonej minucie idący z kontrą ,,Adams" idealnie obsłużył stojącego samotnie w szesnastce Czubaka, ten jednak zmarnował piłkę na przesądzenie losów rywalizacji. Chwilę potem Pyrdoł groźnie uderzał z dystansu, ale Krzepisz po raz kolejny dał popis wysokich umiejętności. Ostatecznie piłkarzom Tarasiewicza udało się dowieźć zwycięstwo do końca.

Łacińskie przysłowie głosi ,,per aspera ad astra", czyli ,,przez cierpienie do gwiazd". Dzisiaj o prawdziwości tych słów przekonali się Arkowcy, którym szło jak po grudzie, nie grali nadzwyczajnych zawodów i musieli zmierzyć się ze sporym boiskowym cierpieniem. Wydaje się, że żółto-niebiescy dali się zaskoczyć podjęciem przez częstochowian walki, bo przy stanie 2:0 wydawało się, że mecz jest już ustawiony na korzyść gdynian. Tymczasem w drugiej połowie emocje na placu gry sięgały zenitu. Finalnie o triumfie Arki zadecydowały śrubujące swoje statystyki indywidualności - Karol Czubak strzelił dziewiątego gola w sezonie, natomiast Hubert Adamczyk zanotował trafienia nr 9 i 10, do których dołożył dziesiątą asystę. To szalenie ważne zwycięstwo żółto-niebieskich, bo pozwoliło im ono awansować na 3. miejsce w tabeli I ligi. Piłkarze Tarasiewicza mają teraz tyle samo oczek, co Korona, ale legitymują się lepszym bilansem bramkowym. Strata do Widzewa wynosi w dalszym ciągu cztery punkty. Teraz trzeba błyskawicznie się regenerować, bo przed Arkowcami dwa trudne mecze wyjazdowe. W czwartek o 20:30 zmierzą się przy ul. Edukacji z GKS-em Tychy.


Arka Gdynia - Skra Częstochowa 3:2

Bramki: Adamczyk 12' i 89' (k), Czubak 29' - Mesjasz 39', Napora 84'

Arka: Krzepisz - Marcjanik, Bunoza (73' Memić), Dobrotka - Stępień (86' Kuzimski), Milewski, Deja (63' Bednarski), Aleman, Adamczyk, Kobacki - Czubak.

Skra: Kos - Paluszek, Mesjasz, Winiarczyk - Napora, Olejnik (62' Sajdak), Baranowicz, Lukoszek (62' Burman) - Kwietniewski (69' Pyrdoł), Nocoń - Mas (69' Ropski).

Żółte kartki: Aleman, Deja, Bednarski, Adamczyk - Baranowicz, Paluszek.

Sędzia: Sylwester Rasmus (Kończewice).

Frekwencja: 3905.

W 49. minucie Kacper Krzepisz obronił rzut karny wykonywany przez Mikołaja Kwietniewskiego.