Kiedy centrostrzał Mateusza Żebrowskiego trzepotał w siatce Dominika Holeca w 57. minucie finału Pucharu Polski 2 maja 2021 r., piłkarska Polska wstrzymała oddech. Oto w jeden moment drużyna z drugiego poziomu rozgrywkowego znalazła się blisko wywalczenia trofeum kosztem ekipy walczącej o mistrzostwo Polski. Mijały kolejne minuty, a żółto-niebiescy dzielnie się bronili. Gdy w 89. minucie David Tijanić po kontrze pokonał z bliska Kacpra Krzepisza, wyprowadzając częstochowian na prowadzenie, cały zespół ,,medalików” oszalał z radości. Gołym okiem było widać ulgę, jaką poczuli podopieczni Marka Papszuna. Czerwono-niebiescy złamali opór podopiecznych Dariusza Marca dopiero w ostatniej chwili. Gdynianie ostatecznie polegli, ale pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. A teraz mają doskonałą okazję do rewanżu. I nie zamierzają brać jeńców. We wtorek o 20:45 w ćwierćfinale Pucharu Polski Arka podejmuje obrońcę trofeum, Raków Częstochowa.

Częstochowianie rozpoczęli ten sezon od bardzo pozytywnego zaprezentowania się w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, w których wyeliminowali litewską Suduvę Marianpol i (sensacyjnie) Rubin Kazań, reprezentujący państwo odpowiedzialne za agresję na Ukrainę, a zatrzymali się dopiero na belgijskim KAA Gent w IV rundzie. Już na tym etapie było widać, że drużyna jest świetnie przygotowana do rozgrywek. I rzeczywiście, ta teza znalazła odzwierciedlenie w lidze. Po 23. kolejce Ekstraklasy Raków zajmuje 3. miejsce w tabeli, tracąc jedynie punkt do Pogoni i trzy do Lecha, a jednocześnie mając sześć oczek przewagi nad Radomiakiem i Lechią. Zimą podopieczni Marka Papszuna byli na zgrupowaniu w tureckim Belek i w meczach sparingowych mieli okazję porównać się z ciekawymi przeciwnikami – rumuńskim Rapidem Bukareszt, uzbeckim Navbahor Namangan, gruzińskim Dinamo Batumi i ukraińską Zorią Ługańsk. Intensywne przygotowania procentują w lidze – na wiosnę czerwono-niebiescy wygrali 2:0 z Wisłą Kraków, zwyciężyli 1:0 z Radomiakiem, zremisowali 1:1 z Górnikiem Zabrze i ograli 2:0 Wisłę Płock. W Pucharze Polski ich droga do ćwierćfinału wyglądała równie gładko – Raków eliminował kolejno Stal Rzeszów (4:2), KKS Kalisz (2:1) i KS Nieciecza (2:0). Marek Papszun stworzył maszynę. RKS legitymuje się drugą najlepszą ofensywą i czwartą obroną w Ekstraklasie. Do perfekcji (jak na polskie warunki) dopracował system gry z trójką środkowych defensorów. To zespół niesamowicie wybiegany, pokazujący bardzo wysoki poziom przygotowania motorycznego. Formacje się zazębiają i nawzajem uzupełniają, drużyna potrafi niezwykle płynnie przechodzić z fazy obrony do ataku i przeprowadzać ten mechanizm w druga stronę. Do tego często gra koronkowo, piłka chodzi jak po sznurku. Silnym argumentem ,,medalików” są też stałe fragmenty gry. Istotną rolę odgrywają w nich wysocy obrońcy Tomas PetrasekZoran Arsenić. Trzeciego defensora na wtorkowe starcie ciężko przewidzieć, bo Bogdan Racovitan jest kontuzjowany. W piątkowym pojedynku Rakowa z Wisłą Płock Rumuna zastąpił przesunięty do tyłu z wahadła Fran Tudor, ale podejrzewamy, że tym razem Papszun nie zdecyduje się na taki ruch – tym bardziej, że do zdrowia po kontuzjach wrócili Andrzej NiewulisMilan Rundić, więc jest duża szansa, iż w nadchodzącym ćwierćfinale w defensywnym tercecie ujrzymy właśnie któregoś z nominalnych środkowych obrońców. Między słupkami bramki częstochowian stanie 18-letni Kacper Trelowski. Na wahadłach prawdopodobnie wybiegną Tudor (ewentualnie Deian Sorescu, jeśli Chorwat pozostałby jednak bliżej swojej bramki) oraz Patryk Kun. Rolę defensywnego pomocnika w układance Papszuna na co dzień pełni Giannis Papanikolaou, ale we wtorek Grek będzie musiał pauzować za dwie żółte kartki. Na jaki wariant w tej sytuacji zdecyduje się szkoleniowiec czerwono-niebieskich? Prawdopodobnie postawi na Igora Sapałę, choć w odwodzie ma też opcję bardziej ofensywną z Walerianem Gwilią. W każdym razie wyżej ustawiony będzie na pewno Ben Lederman. Znakomite liczby wykręca w tym sezonie ofensywny tercet Rakowa z Mateuszem Wdowiakiem (7 goli i asysta w Ekstraklasie, 3 bramki i 2 ostatnie podania w Pucharze Polski), Ivim Lopezem (11 trafień i 6 asyst w Ekstraklasie, 1 bramka i 3 ostatnie podania w PP) oraz Vladislavsem Gutkovskisem (6 goli i 5 asyst w Ekstraklasie, po jednej bramce i asyście w PP). Można się jednak spodziewać szansy dla Fabio Sturgeona, bo Portugalczyk mimo przeciętnych statystyk (2 gole i 1 asysta we wszystkich rozgrywkach) stosunkowo często otrzymuje zaufanie trenera. Oprócz pauzującego za kartki Papanikolaou i kontuzjowanego Racovitana, we wtorek w kadrze meczowej gości nie zobaczymy też przeżywającego problemy zdrowotne Wiktora Długosza. Szalenie interesująco zapowiada się pojedynek centralnych postaci obu ekip: Huberta Adamczyka i Iviego Lopeza. Ciekawie będzie się też oglądało spotkania na skrzydle Mateusza Stępnia z dobrze znanym w Gdyni Kunem. Drugim byłym Arkowcem w kadrze Rakowa jest Szymon Czyż, wychowanek żółto-niebieskich. Gdzie szukać recepty na Raków? Żółto-niebiescy nie powinni bazować (jak to często wygląda w spotkaniach drużyn niżej notowanych z bitymi faworytami) na zabieganiu przeciwnika – w przypadku częstochowian to prawie niemożliwe, czego przykład mieliśmy w finale poprzedniej edycji Pucharu Tysiąca Drużyn (od tamtego czasu w tej materii nic się nie zmieniło). Naszym zdaniem przyjezdnym trzeba będzie we wtorkowy wieczór wprowadzać chaos do linii pomocy, podchodzić wysokim pressingiem, przecinać podania już na etapie konstruowania akcji, jak najdłużej samemu mieć piłkę przy nodze, a Rakowowi przeszkadzać, zaburzać rytmikę i płynność.

Na tle zespołu z ul. Limanowskiego Arka wygląda wyraźnie mniej stabilnie. Dość powiedzieć, że od finału Pucharu Polski w poprzednim sezonie nie minął jeszcze rok, a w meczu z Widzewem w ubiegły piątek w pierwszej jedenastce wybiegło tylko trzech piłkarzy, którzy rozpoczynali spotkanie o trofeum w Lublinie. Jednak skoro wspomnieliśmy już o konfrontacji w Łodzi, to warto podkreślić, że stanowi ona dobry omen. To starcie wyszło gdynianom doskonale. Pokazali dużą konsekwencję, formacje grały blisko siebie, akcje były przemyślane, a postawa nieustępliwa. Przyjemnie się oglądało taką Arkę i jeśli udałoby się powtórzyć taki poziom gry we wtorek, to uda się nawiązać wyrównaną walkę z bardzo silnym przecież Rakowem. Składu można spodziewać się podobnego do zestawienia z piątku. W bramce znów stanie Kacper Krzepisz, który jest specjalistą od bronienia rzutów karnych (co może okazać się umiejętnością na wagę złota). Szansę debiutu powinien otrzymać Mateusz Kuzimski. Za kartki pauzuje Haris Memić, ale Holender i tak nie byłby pierwszym wyborem Ryszarda Tarasiewicza na środku obrony. Historia spotkań z Rakowem jest dla żółto-niebieskich tragiczna (1 zwycięstwo, 4 remisy, 7 porażek), ale niedawno wspominaliśmy drugą rocznicę nieprawdopodobnego pościgu Arki w meczu Ekstraklasy, w którym gdynianie przegrywali 0:2, by w doliczonym czasie gry strzelić dwa gole i rozstrzygnąć losy rywalizacji na swoją stronę. Wierzymy, że i tym razem finisz może okazać się dla Arkowców szczęśliwy. Przed meczem będzie można wspomóc ukraińskich uchodźców poprzez dostarczenie produktów do specjalnego namiotu – oczywiście gorąco do tego zachęcamy, bo ludzka solidarność jest w tym trudnym czasie potrzebna jak nigdy wcześniej. Arka na przestrzeni ostatnich pięciu lat trzy razy meldowała się w finale Pucharu Polski. W tym sezonie wyeliminowała już ekstraklasowe Zagłębie Lubin. Żółto-niebiescy naprawdę znają się na tych rozgrywkach i potrafią sprawiać niespodzianki. Dzień przed spotkaniem z Rakowem w klubowej gablocie pojawiła się replika trofeum z 1979 r. Warto walczyć do upadłego o powtórkę tamtego sukcesu oraz nawiązania do niesamowitych osiągnięć ostatnich lat.

Przegranie Pucharu Polski po kontrze tuż przed końcem regulaminowego czasu gry było dla Arkowców bardzo bolesne. Tamta rywalizacja udowodniła jednak samym żółto-niebieskim, że kiedy wzniosą się na wyżyny swoich możliwości, to nie są drużyną gorszą od topowego w polskiej skali Rakowa. Teraz trzeba to przekonanie przekuć w pragnienie zemsty na rywalu z Częstochowy. Oczywiście, czerwono-niebiescy są bardzo silnym przeciwnikiem, ale gdynianie w meczu z Widzewem zademonstrowali kawał dobrego futbolu. Jeżeli we wtorek potwierdzą wysoką dyspozycję piłkarską, a do tego dołożą ogień w oczach i determinację w dążeniu do wendety na drużynie Papszuna, awans do półfinału będzie realny. Zróbmy wszystko, by energetycznym dopingiem poprowadzić zawodników do zwycięstwa. O Areczko, Areczko, Areczko, ty najlepszych kibiców w Polsce masz!