Do pojedynku w 1/8 finału Pucharu Polski obie drużyny przystępowały jeszcze w toku przygotowań do rundy wiosennej w I lidze. Zarówno Arkę, jak i Górnika, w sobotę czekają ostatnie sparingi przed wznowieniem rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy. Te okoliczności nie wpływały jednak na cele, jakie postawili przed swoimi podopiecznymi Dariusz Marzec i Kamil Kiereś. Oba zespoły chciały awansować do ćwierćfinału Pucharu Tysiąca Drużyn i być zaledwie o trzy spotkania od wywalczenia trofeum. Nowy trener żółto-niebieskich w swoim debiucie na ławce Arki nie zaskoczył ustawieniem - tak jak się spodziewaliśmy, gdynianie wybiegli na plac gry w systemie 3-5-2, a na wahadłach postawiono na Kamila Mazka i Luisa Valcarce. Poza kadrą na rywalizację pucharową znaleźli się Juliusz Letniowski, Rafał Wolsztyński czy Jakub Wawszczyk. Trener Kiereś na prawej stronie obrony wystawił nie prognozowanego Gabriela Matei, a Macieja Orłowskiego. Poza tym manewrem w składzie łęcznian również próżno było szukać niespodzianek.

W pierwszym kwadransie na boisku działo się niewiele. Ten okres gry zwieńczył pierwszy strzał w wykonaniu Arkowców - próba Valcarce nie sprawiła jednak problemów Gostomskiemu. Trzy minuty później sytuacja nieco się już ożywiła. Najpierw uderzenie Rosołka z 25 m poszybowało nad poprzeczką, a po chwili fenomenalną bombę Valcarce z jeszcze większej odległości sparował na rzut rożny Gostomski. O ile w tym momencie golkiper zielono-czarnych był w stanie uratować swoją ekipę, o tyle w 20. minucie nie miał już wiele do powiedzenia. Gdynianie ładnie rozegrali piłkę przed polem karnym w trójkącie Aleman - Rosołek - Deja, ten ostatni przygotował sobie futbolówkę do uderzenia, po czym natychmiastowo kropnął z 25 m od bramki Górnika. Piłka skozłowała przed bramkarzem i zatrzepotała w siatce, a Arka objęła prowadzenie. Goście starali się szybko odpowiedzieć - Śpiączka dwukrotnie próbował przechytrzyć Krzepisza strzałami głową, ale najpierw przymierzył nad poprzeczką, a potem tuż obok słupka. Jednak skoro napastnik łęcznian wykonał dwa podejścia do niepokojenia bramkarza, to taką samą liczbą postanowił zripostować Deja. Defensywny pomocnik w 35. minucie zabrał piłkę Cierpce i oddał celne uderzenie, ale Gostomski był na posterunku. Po kolejnych czterech minutach mieliśmy do czynienia z bardzo podobną akcją. Górnik podjął rzucone przez zdobywcę bramki wyzwanie strzałów z dystansu i za sprawą Kalinkowskiego poważnie zagroził Krzepiszowi, jednak młody bramkarz wykazał się znakomitą robinsonadą i przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 41. minucie zielono-czarni mieli rzut wolny z bocznego sektora boiska. Kalinkowski dośrodkował w szesnastkę, tam sytuację próbował wyjaśnić Sasin, ale jego zagranie głową okazało się nieskuteczną zawiesiną. Do drugiej piłki doskoczył Wojciechowski, który wygrał pojedynek z Kasperkiewiczem, i zgrał ją głową na jedenasty metr od bramki, a w tym miejscu do futbolówki dopadł Śpiączka i szybkim ruchem nogą ulokował piłkę w prawym rogu Krzepisza. Łęcznianie doprowadzili do remisu. Arkowcy nie zamierzali się chować po kątach z odpowiedzią. Potężny wolej Dei w jego czwartym strzale z dystansu został świetnie odbity przez Gostomskiego, po chwili niecelnie z daleka próbował Kasperkiewicz. Pierwszą połowę, obfitującą w bombardowania z dużych odległości, zakończył niecelny strzał Alemana z rzutu wolnego sprzed pola karnego.

Druga część spotkania, podobnie jak pierwsza, zaczęła się niemrawo. W 56. minucie uderzenia sprzed szesnastki próbował Cierpka, ale piłka po rykoszecie od Śpiączki przeszła kilka metrów obok lewego słupka bramki Arki. Dwie minuty później zatrzepotała w siatce przyjezdnych, jednak sędzia Kuźma słusznie odgwizdał spalonego przy zagraniu Mazka do Żebrowskiego, którego strzał dobił do pustej bramki Aleman. Miejsce Ekwadorczyka na boisku niebawem zajął Marcus i od razu zaczął szukać swojego 60. gola dla Arki - jego próbę z narożnika pola karnego bez trudu złapał bramkarz zielono-czarnych. Na kwadrans przed końcem z rzutu wolnego z ostrego kąta strzelał Valcarce, ale piłka znów znalazła się w rękawicach Gostomskiego. Dwie minuty później Krykun ładnie zszedł z futbolówką do środka i oddał strzał, który po rykoszecie od Dancha przeleciał nad bramką żółto-niebieskich. W 82. minucie Rosołek znalazł się na lewym skrzydle, nie pozwolił się zatrzymać Orłowskiemu i zacentrował w pole karne wprost do Marcusa, który stojąc siedem metrów od bramki mógł zrobić z piłką wszystko - strzelać, przyjąć, próbować głową, nogą, brzuchem, zapytać Gostomskiego, jak mija mu życie w niełatwych czasach epidemicznych. Brazylijczyk zdecydował się na główkę i minimalnie się pomylił. Był to jednak impuls dla Arki, która przyspieszyła swoje poczynania ofensywne. Po chwili Żebrowski był w dobrej sytuacji w polu karnym, ale w ostatniej chwili został zatrzymany. W 85. minucie ,,Żebro" wrzucił piłkę z autu z prawej strony boiska, ta doleciała na linię pola karnego, gdzie nieoczekiwanie odnalazł się Marcjanik. Nowy kapitan gdynian sieknął z woleja lewą nogą w samo okno bramki Górnika i podopieczni Dariusza Marca po trafieniu z cyklu ,,cud, miód, malina" znów wyszli na prowadzenie. Do końca meczu nie wydarzyło się już nic sensacyjnego. Arka wygrała z łęcznianami 2:1 i zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Żółto-niebiescy godnie uczcili popularnego ,,śledzika", przypadającego na ostatni dzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu. Arkowcy zagrali we wtorek dobry mecz, zwłaszcza w ofensywie prezentując dużą jakość, stwarzając sobie okazje i z determinacją dążąc do zamknięcia rywalizacji w 90 minutach. Oczywiście wciąż trzeba ciężko pracować, chociażby nad powrotami do obrony, funkcjonowaniem wahadeł czy grą napastników. Pucharowy występ pokazał jednak, że układanka Dariusza Marca rokuje pozytywne nadzieje na rundę wiosenną. Na uwagę zasługuje większa niż zwykle aktywność ofensywna Adama Dei, techniczny błysk Christiana Alemana czy wprowadzanie piłki na połowę rywala przez Adama Dancha. Będziemy obserwować dalszy rozwój tego zespołu. Ćwierćfinał z Puszczą Niepołomice w delegacji zaplanowany jest na pierwszy tydzień marca. Najbliższe spotkanie oficjalne Arka rozegra w piątek 26 lutego z GKS-em Jastrzębie. Wcześniej, bo w najbliższą sobotę, w ostatniej potyczce kontrolnej w zimowym okresie przygotowawczym gdynianie zmierzą się na Narodowym Stadionie Rugby z Radunią Stężyca.


Arka Gdynia - Górnik Łęczna 2:1

Bramki: Deja 20', Marcjanik 85' - Śpiączka 41'

Arka: Krzepisz - Danch, Marcjanik, Kasperkiewicz - Mazek (71' Łabojko), Sasin, Deja, Aleman (61' da Silva), Valcarce - Rosołek, Żebrowski.

Górnik: Gostomski - Orłowski (88' Kukułowicz), Baranowski, Midzierski, Leandro - Goliński (88' Mak), Cierpka, Kalinkowski (90+1' Stromecki), Wojciechowski (76' Krykun), Stasiak - Śpiączka (88' Banaszak).

Żółte kartki: Aleman, Valcarce - Stasiak.

Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok).