Arka Gdynia - Lechia Gdańsk 1:2 (Szwoch 9'k - Vitoria 22, Paixao 43')

Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Luka Zarandia, Dawid Sołdecki, Andrij Bohdanow (74' Michał Nalepa), Mateusz Szwoch, Marcus da Silva (46' Maciej Jankowski) - Rafał Siemaszko (58' Enrique Esqueda)
Lechia: Dusan Kuciak - Paweł Stolarski (84' Joao Nunes), Michał Nalepa II, Steven Vitoria, Jakub Wawrzyniak - Lukas Haraslin (65' Filip Mladenović), Daniel Łukasik, Simeon Sławczew, Patryk Lipski, Joao Oliveira (79' Milos Krasić) - Flavio Paixao

Żółte kartki: Szwoch, Marcus, Jankowski, Sołdecki, Marcjanik - Stolarski, Łukasik, Vitoria, Kuciak, Nalepa II, Nunes
Widzów: 11876


Trzecie derby w tym sezonie i trzecia porażka. Arka miała okazję do rewanżu po porażce w Gdańsku już sześć dni później. Niestety, skończyło się jak zwykle.

Mecz rozpoczął się dla żółto-niebieskich bardzo dobrze. Po ewidentnym zagraniu Stolarskiego ręką w polu karnym, sędzia musiał posiłkować się wprawdzie VAR-em, ale podjął słuszną decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Jedenastkę na bramkę pewnie zamienił Mateusz Szwoch. Po zdobytej bramce Arka zaprezentowała znaną już z wcześniejszych meczów taktykę - cofnięcie się i czekanie na wyrok. Pomiędzy wycofanymi liniami obrony i pomocy i wysuniętym Siemaszką stworzyła się przepaść, a Lechia naciskała coraz mocniej. W 22. minucie dopięła swego. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego i dośrodkowaniu z lewej strony najwyżej wyskoczył Vitoria i wpakował piłkę do bramki Steinborsa. Jeszcze przed przerwą Lechia wyszła na prowadzenie. Na prawej stronie z piłką zabrał się Sławczew i dośrodkował w biegu w pole karne, a tam fatalne zachowanie Marcjanika wykorzystał Paixao i strzelił na 1:2. W końcówce pierwszej połowy o swoje pięć minut postarał się sędzia. Luka Zarandia rozpędził się prawą stroną i żaden z piłkarzy gości nie był w stanie go zatrzymać. Zarandia uciekł przed wślizgiem Wawrzyniaka, ale przed wejściem Vitorii już nie zdążył. Obrońca Lechii z pełną premedytacją wpadł w gruzińskiego pomocnika, poturbowując go przy linii bocznej. Gdy cały stadion oczekiwał wykluczenia, sędzia Raczkowski wyciągnął z kieszeni tylko żółtą kartkę.

W drugiej połowie Arka biła głową w mur, próbując najczęściej długich podań, czyli tradycyjnej gdyńskiej lagi. Niestety pojawienie się na boisku po przerwie Jankowskiego niewiele zmieniło w kwestii skuteczności takich zagrań. W 57. minucie wykazać musiał się Steinbors, świetnie parując piłkę po strzale Paixao. Arkowcy próbowali stworzyć zagrożenie za sprawą Esquedy, a zwłaszcza zdecydowanie najlepszego po stronie Arki Luki Zarandii, który robił co mógł by nakręcić ofensywne akcje żółto-niebieskich. W 78. minucie ośmieszył obronę Lechii, wykonując kilka zwodów w polu karnym gości.Ostatecznie podał do Zbozienia, którego strzał obronił Kuciak. W doliczonym czasie gry głową na bramkę Lechii uderzali Jankowski i Helstrup. Strzał tego pierwszego obronił bramkarz, a duński obrońca przestrzelił.

Na konferencji pomeczowej trener Ojrzyński wziął winę na siebie. Ciężko jednak kolejny raz zaakceptować te same błędy. Pierwszy gol był niemal kopią bramki straconej w jesiennych derbach, gdy Lechia też wykorzystała ospałość Arki przy rzucie rożnym. Jeszcze ciężej będzie wybronić się piłkarzom z zarzutów o brak stuprocentowego zaangażowania, bo dziś nie wyglądali jak zespół, który chciał zostawić na boisku krew, pot i łzy. Na koniec pożegnało ich donośne "Co wy robicie, wy naszą Arkę hańbicie".