Arka Gdynia - GKS Tychy 4:0 (Marcus 55'k, Nalepa 66', Abbott 74', Lomski 89')
Arka: 24. Jakub Miszczuk - 32. Przemysław Stolc M, 29. Michał Marcjanik M, 3. Krzysztof Sobieraj, 23. Marcin Warcholak - 26. Michał Renusz, 6. Antoni Łukasiewicz, 14. Michał Nalepa M (84, 18. Michał Gałecki M), 19. Michał Rzuchowski (46, 9. Paweł Abbott), 25. Paweł Wojowski M (69, 22. Patrik Lomski) - 8. Marcus Vinícius.
GKS: 1. Sebastian Przyrowski - 20. Artur Gieraga, 4. Tomasz Porębski, 17. Muhamed Omić, 28. Mateusz Mączyński - 21. Marcin Radzewicz, 13. Marcin Grzybek M, 14. Robert Dymowski M, 8. Łukasz Grzeszczyk (61, 19. Maciej Kowalczyk), 88. Marcin Wodecki (36, 77. Rafał Kosiec) - 10. Jakub Bąk (72, 27. Sebastian Janik).
Żółte kartki: Wojowski - Dymowski, Przyrowski, Porębski, Bąk.
Czerwona kartka: Muhamed Omić (31. minuta, GKS, za faul taktyczny).
"Nuda", "słabe widowisko" - tego typu komentarze dominowały podczas piętnastominutowej przerwy. Jeszcze raz okazało się, że meczu piłkarskiego nie można oceniać w przerwie. Kupując bilet, wydajemy pieniądze na 90 minut i dopiero po końcowym gwizdku, jest odpowiedni czas na recenzję i noty. Arka dziś mądrze wyczekała rywala i zaatakowała, gdy nadeszła ku temu idealna okazja.
Trener Grzegorz Niciński zaskoczył dziś, desygnując do gry nieco inne ustawienie niż w ostatnich sparingach. Podyktowane to było lekkimi urazami kilku zawodników. Gotowi na 90 minut nie byli choćby Paweł Abbott czy Patrik Lomski. Z pierwszej połowy kibice zapamiętają tylko 31 minutę. Marcus niczym rakieta przemknął obok dwóch mało zwrotnych stoperów GKS-u. Omić lekko go trącił, powodując upadek. Sędzia miał dwie opcje do wyboru - 1) rzut wolny i żółta kartka, 2) rzut wolny i czerwona kartka. Ku uciesze trybun zdecydował się na drugi wariant. Arka wyczekała do 45 minuty, czekając z frontalnymi atakami na drugą połowę.
W przerwie trener Niciński dał impuls, wprowadzając Abbotta w miejsce Rzuchowskiego. Dzięki temu Marcus mógł przesunąć się na swoją ulubioną pozycję nr 10, by hasać między stoperami gości. W 53 minucie indywidualną akcję lewą flanką przeprowadził Warcholak. Wbiegł między obrońców i został powalony w polu karnym. Sędzia nie miał tym razem już żadnego wyboru. Jedenastka! Do piłki podszedł Marcus i uderzył identycznie jak w sparingach. Precyzyjnie przy lewym słupku. Kilka minut później odpowiedział GKS. Piłka wpadła nawet do bramki, na szczęście jeden z gości znajdował się na spalonym. W 65 minucie żółto-niebiescy przeprowadzili koronkową akcję. Prawym skrzydłem pomknął Marcus, wystawił piłkę na środek pola karnego, z czego skorzystał nabiegający Michał Nalepa. "Mały" uderzył mało precyzyjnie, jednak ratujący akcję Tomasz Porębski nie był w stanie wybić futbolówki w pole. Ten gol dał Arkowcom prawdziwy wicher w żagle. Po akcji Renusza z wprowadzonym do gry Lomskim, w znakomitej sytuacji znalazł się ponownie Nalepa. Tym razem nie miał już tyle szczęścia. Piłkę jakimś cudem wybronił Przyrowski. W 73 minucie arkowcy rozegrali akcję meczu. Dobrze dysponowany Nalepa wypuścił prostopadłym podaniem Lomskiego, który podprowadził piłkę i dograł do Abbotta. Rosły napastnik Arki ładnie przyjął piłkę i mocnym strzałem w długi róg nie dał szans Przyrowskiemu. Ręce same składały się do oklasków. Żółto-niebieskim w drugiej odsłonie gry udawało się niemal wszystko. W 88 minucie jeszcze raz Przyrowski musiał wyciągać piłkę z siatki. W roli głównej ponownie "królowie sparingów", czyli Marcus i Lomski. Brazylijczyk mocno wstrzelił w pole karne, Przyrowski wypluł pod nogi Lomskiego, a ten dopełnił formalności. 4:0! Arkowcom przychodziło wszystko tak łatwo, że kibice domagali się piątej bramki. Ta jednak nie padła, ale tak efektowne wygrane nie są w Gdyni codziennością. Brawo drużyna, brawo trenerzy. Arka zaczyna rundę z bardzo wysokiego C.