Do Głogowa Arka jechała z silnym nastawieniem na rehabilitację za ostatnie dwie porażki z rzędu i przegraną z Chrobrym w 2. kolejce w Gdyni. Po blamażu w Sosnowcu nikt w Gdyni nie brał pod uwagę możliwości kolejnego potknięcia. Ryszard Tarasiewicz postawił na optymalny na ten moment skład - na skrzydłach pojawili się Olaf Kobacki i Mateusz Stępień, na szpicy Karol Czubak. Miejsce kontuzjowanego Huberta Adamczyka zgodnie z przewidywaniami zajął Christian Aleman, do wyjściowej jedenastki po pauzie kartkowej wrócił Arkadiusz Kasperkiewicz. W kadrze Chrobrego - prawdopodobnie wskutek urazu - zabrakło podstawowego prawoskrzydłowego Mateusza Bochnaka. Lukę po nim wypełnił Dominik Dziąbek. Z kolei pozycję odbywającego karencję za cztery żółte kartki Jaki Kolenca zapełnił w środku pola Robert Mandrysz.

W pierwszej połowie na boisku wiało nudą. W 19. minucie Piła doszedł do długiego podania z własnej połowy, zameldował się w polu karnym Arki i strzelił z ostrego kąta. Kajzer przytomnie odbił piłkę, ale głogowianie pozostali przy futbolówce i po chwili z lewej strony szła już wrzutka wprost na głowę Rzuchowskiego - na szczęście golkiper żółto-niebieskich i w tym przypadku nie opuścił posterunku. Po upływie pół godziny gry znów pokazał się Piła, tym razem mocno wstrzelając piłkę z lewej flanki wzdłuż bramki - ta jednak minęła wszystkich zawodników, a Dziąbek nie zdążył zamknąć akcji. Po chwili gospodarze mieli rzut rożny, po którym sprzed szesnastki uderzał Michalec, ale pomylił się o metr. Krew w żyłach zmroziła dopiero sytuacja z 43. minuty, ale nie miała ona wiele wspólnego z piłką nożną. Bougaidis brutalnie wjechał wyprostowaną nogą w Stępnia. 19-latka do szpitala odwiózł ambulans, prawdopodobnie doszło do poważnej kontuzji młodzieżowca Arki. Ten czyn greckiego stopera nie zasługiwał na czerwoną kartkę. On zasługiwał na bordową. Za takie ,,wyczyny" piłkarze dostają po kilka meczów zawieszenia. Tymczasem co zrobił sędzia Szczech? Nie odgwizdał nawet faulu. A że na stadionie w Głogowie nie było dziś systemu VAR, nikt tego obłędu nie zatrzymał. Przerażający skandal przy Wita Stwosza - w rzeczywistości opartej na logice nigdy nie powinno dojść do takiego incydentu, a skoro już to się jakimś cudem wydarzyło, to arbiter musi ponieść konsekwencje. To jest igranie ze zdrowiem zawodników. Na taki kryminalizm nigdy nie powinno być na murawie miejsca.

Miejsce Mateusza, któremu życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia, zajął na boisku Siemaszko i to właśnie ten piłkarz miał pierwszą okazję na strzelenie gola po przerwie. W 46. minucie Aleman zagrał na lewo do podłączającego się do akcji Valcarce, Hiszpan wrzucił piłkę wprost na nogę Siemaszki, a skrzydłowy ekwilibrystycznie próbował skierować futbolówkę przy bliższym słupku bramki Leszczyńskiego, jednak bramkarz Chrobrego poradził sobie z tymi zakusami. Dwie minuty później doszło do bardzo podobnego schematu - znów Valcarce centrował z lewego skrzydła, akcję z drugiej strony zamykał Kobacki, który strzelił z pierwszej piłki, ale nie trafił w światło bramki. Podopieczni Ivana Djurdjevicia nie zamierzali być bierni wobec ofensywy Arki. Rzuchowski dośrodkował z kornera wprost na głowę Ilków-Gołąba, a uderzenie prawego obrońcy głogowian w fenomenalnym stylu zatrzymał w ostatniej chwili Kajzer. W kolejnej akcji Kobacki huknął z 25 m, ale i tym razem miał rozregulowany celownik. W 58. minucie Bougaidis skasował drugiego z Arkowców - tym razem sfaulował Milewskiego, który nie był w stanie kontynuować gry i na murawie zastąpił go Bednarski. Grek znów nie obejrzał żółtej kartki. Siedem minut później gospodarze objęli prowadzenie. Rzuchowski dośrodkował z rzutu rożnego, Kasperkiewicz zgubił krycie Michalca, a stoper pomarańczowo-czarnych wyskoczył najwyżej w polu karnym i strzałem głową z 12 m posłał futbolówkę w lewy górny róg bramki Arki. W 70. minucie trzeci piłkarz gdynian opuścił boisko z kontuzją - tym razem pechowcem okazał się Kobacki. Zmienił go Rosołek i w pierwszej swojej akcji wbiegł z piłką w pole karne, po czym wyłożył ją Czubakowi, ale ten przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Dziewięć minut później żółto-niebiescy mieli rzut wolny z prawej strony boiska na wysokości 10 m od linii końcowej. Do futbolówki podszedł Aleman i strzelił mocno przy bliższym słupku, jednak Leszczyński świetnie obronił tę próbę. Minutę później Valcarce dograł do stojącego w szesnastce Ekwadorczyka, ale jego uderzenie zostało wyblokowane przez obrońców i gdynianie uzyskali tylko korner. W końcowych minutach Arka miała dwa rzuty wolne z okolic pola karnego. W obu przypadkach do piłki podchodził Deja, ale za pierwszym razem trafił w mur, a za drugim w boczną siatkę. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Leszczyński dalekim wykopem uruchomił Piłę, szybki skrzydłowy głogowian wyszedł sam na sam z Kajzerem, ale przeniósł piłkę nad bramką. Chwilę potem arbiter zagwizdał po raz ostatni.

Czymś nie do opisania jest postawa sędziowska w dzisiejszym meczu. Przy pełnym pozwoleniu ze strony arbitra Mavroudis Bougaidis urządził sobie polowanie na kości Arkowców, prawdziwą rzeź. Grek spowodował kontuzje Mateusza Stępnia i Sebastiana Milewskiego, a w innej sytuacji uraz dotknął też Olafa Kobackiego. Plaga problemów zdrowotnych dopełniła tylko czary goryczy, która musiała się wreszcie w Gdyni przelać. Arka po raz kolejny zagrała katastrofalne spotkanie. Nic nie tłumaczy takiej postawy. Zawodnicy dreptają na stojaka, nie dostrzegamy tu stuprocentowego zaangażowania. Kiedy w końcówce piłkarze Tarasiewicza przycisnęli gospodarzy, automatycznie nasuwało się pytanie, czy nie dało się tak od początku? Ta drużyna wygląda na zupełnie wypaloną, ale też posiadającą niestety manierę grania najmniejszym nakładem sił. Tak nie da się niczego w tej lidze osiągnąć. Nie umiemy patrzeć na taką żenadę, jaką odstawia zespół. Kadencja Ryszarda Tarasiewicza wygląda jeszcze gorzej niż ostatnie tygodnie Dariusza Marca. Wówczas Arka generowała sobie sytuacje podbramkowe, teraz nie ma krzty pomysłu i energii, by takie okazje przychodziły. Żółto-niebiescy popadli w dramatyczną zapaść, przegrali trzeci mecz z rzędu i nic nie wskazuje na to, by mieli znaleźć jakiś punkt odbicia. Ze spotkania na spotkanie ten obraz wygląda gorzej. Bijemy na alarm - tu trzeba coś zmienić, żeby kibice odzyskali entuzjazm towarzyszący zazwyczaj występom Arki. O celach na sezon nie wspominamy, bo prawdopodobnie trzeba będzie w najbliższych tygodniach je zweryfikować - gdynianie tracą w tym momencie tyle samo do strefy awansu, ile wynosi ich przewaga nad strefą spadkową. Również szóste miejsce ucieka punktowo w tempie zatrważającym. Arka utknęła w środku tabeli, w roli ligowego przeciętniaka. W środę o 17:15 w Pucharze Polski podejmie na Stadionie Miejskim Zagłębie Lubin.


Chrobry Głogów - Arka Gdynia 1:0

Bramka: Michalec 64'

Chrobry: Leszczyński - Ilków-Gołąb, Michalec, Bougaidis, Ziemann - Dziąbek (66' Cywka), Mandrysz, Rzuchowski (82' Tupaj), Lebedyński, Piła - Turski (74' Machaj).

Arka: Kajzer - Kasperkiewicz, Marcjanik, Dobrotka, Valcarce - Kobacki (71' Rosołek), Milewski (58' Bednarski), Deja, Aleman, Stępień (46' Siemaszko) - Czubak.

Żółte kartki: Mandrysz, Ilków-Gołąb, Lebedyński.

Sędzia: Łukasz Szczech (Kobyłka).