Wiadomo, że oba te mecze rodziły w całym Trójmieście napięcie, a mecze zostały uznane jako te "podwyższonego ryzyka". Na derby bilety sprzedano już w przedsprzedaży, na drugi mecz można było jeszcze kupić w kasach. Mecze te miały ze sobą bardzo wiele powiązań. Ciekawy przeciwnik, klimat na trybunach, oprawa oraz to, co działo się na sektorach. Pod tymi względami warto o wiele bardziej zapamiętać kończący sezon, mecz z wrocławianami.


W derbach oprawa nie należała do udanych. Nie ma co się rozpisywać, bo i po co. Za to poprawka w niedzielę należała do bardziej solidnych. I co bardzo rzadko się zdarza oprawy przygotowywały tego dnia dwie grupy. W pierwszej połowie Ultras Arka, w drugiej kibice z sektora „D”, którzy nie od wczoraj słyną z podrywania krytej do dopingu. Przygotowali ładną oprawę, za która naprawdę należą się słowa uznania.


Piłkarze również zaprezentowali się lepiej, gdyż nie przegrali, a zremisowali. Mimo dużego niedosytu, cieszy że znowu nie schodzili z boiska pokonani... Pamiętać będziemy przede wszystkim szybko strzelone bramki – Przemka Trytko w 3 minucie i szybką ripostę gości w 4.


Najciekawsze rzeczy rozgrywały się jednak na trybunach. Zacznijmy od derbów. Na sektorze dziesiątym, czyli najbliższym gości, panowała znakomita atmosfera. Latały race i krzesełka, płot kiwał się w obie strony, interweniowała ochrona. I gdyby mecz odbył się dzień wcześniej, zapewne nie byłoby nam dane obejrzeć drugiego meczu. Jednak komisja ligi nie ukarała nas za tamte zajścia, mimo opóźnienia rozpoczęcia II połowy meczu, a w niedzielę nastąpiła powtórka z rozrywki. Ale z większym rozmachem. Ochrona nie wystarczyła, a na trybunach zasiadła milicja. Tym razem krzesełka latały jak grad z nieba, a po meczu można było ich zliczyć spokojnie kilkadziesiąt. Poleciał też stroboskop oraz części od grilla i… kiełbaski. Ale przypalone, więc nie ma bólu. W tym samym momencie przeprowadzona została próba sięgnięcia po flagę Lechii z Karwin. Niestety nieudana, a ochotnik został wyprowadzony przez ochronę i oddany w ręce wąsatych stróżów prawa.


Potem jakby wszyscy przestali się interesować meczem i nawet przestano dopingować. Z kolei w derbach najciekawszy moment to zakończenie meczu, kiedy prawie cały płot na Zegarze świecił się od ognia, który był efektem spalania szali Lechii oraz jej koleżanek. Oba mecze jednak były bardzo interesujące i były godnym pożegnaniem rundy jesiennej w Gdyni. Następne mecze „u siebie” może będą na stadionie rugby, może w Bydgoszczy. Tak czy inaczej pewnie troszkę poczekamy, aby ujrzeć piłkarzy Arki grających w roli gospodarzy, bowiem kara w postaci zamknięcia stadionu jest nieunikniona. Jest to więc znakomita okazja do pokazania się na wyjazdach i dopingowania Arki poza Gdynią. No to czekamy ;)