Mecz na własnym boisku, po przerwie reprezentacyjnej, na wymienionej w części murawie, z rywalem, z którym w ostatnich ośmiu meczach Arkowcy zanotowali sześć zwycięstw, i który na wiosnę przegrał wszystkie dotychczasowe wyjazdowe starcia. Nie da się wyobrazić sobie lepszego momentu na przełamanie niż sobotnie spotkanie ze Śląskiem Wrocław. Żółto-Niebiescy po prostu muszą zgarnąć w nim komplet punktów. Nikogo nie interesuje, w jaki sposób i według jakiego pomysłu. To ich podstawowy obowiązek. Mimo tragicznej dyspozycji podopiecznych Smółki w czasie ligowej wiosny, Gdynia w kontekście zbliżających się potyczek oczekuje sześciu punktów w trzy dni.
Śląsk na wiosnę w sześciu meczach zapisał na swoim koncie trzy zwycięstwa i trzy porażki. Wszystkie triumfy w rozmiarach 2:0 i na własnym boisku. Z kolei w delegacji popularne ,,malinowe nosy” radzą sobie diametralnie inaczej – przegrywały w Krakowie z Wisłą, w Gliwicach i Warszawie. Oczywiście Arka w obecnej formie jest przeciwnikiem słabszym od dotychczasowych rywali wrocławian, ale mimo wszystko piłkarzom Vitezslava Lavicki poza Dolnym Śląskiem brakuje pewności siebie. Jednak rzecz jasna mają też swoje zasadnicze atuty. Pamiętający prawdopodobnie polsko-mongolską bitwę pod Legnicą Marcin Robak mimo upływu lat wciąż strzela jak na zawołanie i w tym sezonie ma już na koncie 13 bramek. Wreszcie na miarę swojego talentu gra w obecnych rozgrywkach Jakub Słowik, który potrafił wybronić malinowym już niejeden mecz. Śląsk zrobił też zimą rozsądne transfery. Zambijczyk Lubambo Musonda wniósł do Ekstraklasy wiele ożywienia i wydaje się, że jego potencjał jest spory. Także Krzysztof Mączyński po odstawieniu od składu Legii przez Ricardo Sa Pinto, we Wrocławiu złapał drugi oddech i powoli wraca na wysokie obroty. Gdzie upatrywać słabych punktów gości sobotniego meczu? Być może w środku obrony, gdyż Wojciechowi Golli zdarzają się co jakiś czas proste błędy techniczne, a Djordje Cotrze, który prawdopodobnie wróci do składu wrocławian po siedmiu spotkaniach dyskwalifikacji za czerwoną kartkę z grudniowej potyczki z Koroną, może brakować ogrania na wiosnę. Z kolei w środku pola może pojawić się dziura po wypadnięciu z powodu kontuzji łąkotki defensywnego pomocnika Mateusza Radeckiego, kluczowego ogniwa układanki Lavicki.
Ale żeby liczyć na trzy punkty, Arka musi przede wszystkim zagrać na nieporównywalnie lepszym poziomie niż w dotychczasowych meczach po przerwie zimowej. Zbigniew Smółka nie będzie mógł skorzystać z dochodzącego dopiero do pełni sił po chorobie Luki Zarandii. Oczywiście, Gruzin na wiosnę nie grał do tej pory na miarę swoich możliwości, ale trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że tego prostego kryterium nie spełniał w Arce nikt, a 23-letni skrzydłowy potrafi zrobić różnicę w dowolnym momencie spotkania. Dlaczego wspominamy w tym miejscu o nieobecnym Zarandii? Ponieważ Arka potrzebuje w sobotę brawury, z jaką kojarzymy gruzińskiego pomocnika. Cała drużyna musi zaprezentować wyjątkową przebojowość, dynamikę, determinację w działaniach ofensywnych, agresję w przedzieraniu się przez zasieki obronne malinowych nosów. Być może sprzymierzeńcem gdynian w sobotni wieczór będzie wymieniona w dużym stopniu murawa Stadionu Miejskiego – może ona mieć wpływ na lepszą grę zwłaszcza u piłkarzy dobrze wyszkolonych technicznie, jak Michał Janota czy Marko Vejinović. Przede wszystkim jednak Żółto-Niebiescy muszą odnaleźć w sobie mentalność zwycięzców i pewność siebie. Pomóc im w tym powinna najnowsza historia meczów ze Śląskiem. Wyniki od awansu do Ekstraklasy w 2016 r.: 2:0, 2:0, 1:4, 2:0, 4:2 po dogrywce, 2:1, 0:1, 2:1. 6 zwycięstw, 2 porażki. Arkowcy są dla wrocławian prawdziwym aniołem śmierci, który regularnie puka do ich drzwi i zbiera swoje żniwo. I z takim właśnie nastawieniem podopieczni Smółki muszą wyjść na boisko w sobotę. Z kosą w ręce, pewnym krokiem, wyprostowani, z wypisaną na twarzy determinacją, by wreszcie podnieść z murawy upragnione trzy oczka w lidze.
A do boju ponieść ich powinien fanatyczny doping trybun. Oczywiście, Arka wiosną jest w bardzo słabej formie, a niektóre decyzje trenera Smółki nawet nie tyle wzbudzają kontrowersje, ile oburzają. Ale najbliższe trzy dni to najważniejszy okres w sezonie. Do Gdyni przyjeżdżają dwie największe kosy naszego świętego klubu. W tym szczególnym czasie musimy być wszyscy zjednoczeni, silni wspólnotą, mocni dumą Arkowców. Nie ma mowy o roztrząsaniu problemów w tym momencie. Jest robota do wykonania. I dla piłkarzy, i dla nas. Nie ma lepszej okazji do rozgrzewki przed derbami niż pojedynek z malinowymi nosami. Czas na rozliczenia przyjdzie później. Teraz jest czas pobudki z letargu. Zróbmy w sobotę to, co należy do nas, a kluczowe w kontekście utrzymania trzy punkty zostaną w Gdyni. Do boju marsz, flagi na maszt!
Przewidywane składy:
Arka: Steinbors – Olczyk, Maghoma, Marić, Marciniak – Deja, Vejinović – Janota, Nalepa, Jankowski – Kolew.
Śląsk: Słowik – Dankowski, Golla, Cotra, Hołownia – Musonda, Mączyński, Chrapek, Gąska, Pich – Robak.