Portowcy do Gdyni wybrali się w zdecydowanej większości pociągiem rejsowym i już przed południem dotarli na miejsce. Razem ze swoim układowiczem z Kołobrzegu zrobili groźne zdjęcia na plaży i podstawionymi autobusami udali się na stadion. Ostatecznie w sektorze gości zameldowali się w 249 osób (w tym 19 kibiców Kotwicy), mając ze sobą kilka flag i płótno Kotwy. W porównaniu z ostatnią wizytą w Gdyni, tym razem wyjazd Portowców był znacznie mniej liczny, ale tradycyjnie już nie zabrakło wyzwisk. Oberwało się Cracovii, Lechowi, Zagłębiu, Gwardii i oczywiście nam, choć bojowe nastawienie „ekipy” Pogoni możemy traktować z przymrużeniem oka i lepiej ten temat przemilczeć. Goście stadion opuścili w okolicach 70. minuty i miało to związek z takim, a nie innym połączeniem na linii Gdynia… - Kołobrzeg, bowiem kwadrans przed godziną 18:00 właśnie ten kierunek obrali Portowcy. Podczas nieco ponad godzinnej obecności na stadionie Portowcy wypadli wokalnie solidnie - to trzeba przyznać.
Gdyński obiekt tego dnia odwiedziła między innymi załoga Gwardii Koszalin (z 2 flagami), a także delegacja Zagłębia Lubin. Mimo idealnego terminu na rozegranie meczu, frekwencji pięciocyfrowej co prawda nie było, ale oficjalny wynik - 9074 osoby trzeba przyjąć z pokorą. Nasz doping nie stał na najwyższym poziomie, podobnie jak gra piłkarzy, którzy w znany tylko dla siebie sposób podarowali trzy bramki rywalom, zaliczając przykrą – w dodatku pierwszą w tym sezonie porażkę. Nic więcej godnego uwagi nie wydarzyło się.