Arka wygrała zaledwie jeden z ostatnich pięciu meczów, do tego stosunkowo szczęśliwie. To jeszcze nie moment by wznosić alarm, ale warto podkreślić kilka wyzwań, które stoją przed trenerami Arki na najbliższe tygodnie. Ekstraklasa "nauczyła się" już Arki, znalazła skuteczne antidotum. Grzegorz Niciński i Grzegorz Witt mają twardy orzech do zgryzienia, jak sprawić by Arka do derbów była w optymalnej dyspozycji.

Wyzwanie nr 1: Znaleźć pomysł na Mateusza Szwocha

"Ile masz goli, ile masz asyst?" - spytał niedawno pracujący w Białymstoku Michał Probierz swojego skrzydłowego Przemysława Frankowskiego, by nieco wjechać mu na ambicję. Udało się, bo zawodnik zaczął grać jak z nut. Podobne pytanie mógłby zadać szkoleniowiec Arki swojej "dziesiątce".

Grzegorz Niciński uzależnił bardzo mocno grę Arki od Mateusza Szwocha. Nad 23-letnim pomocnikiem rozciągnięty jest szeroki parasol ochronny. Nikt Szwocha nie krytykuje, nie dotyczy go rotacja, która w tym sezonie i tak jest bardzo ograniczona. Problem w tym, że wychowanek Arki nie odpłaca się póki co w żaden sposób. Wyłączając wybitny w jego wykonaniu mecz z Ruchem Chorzów (3 asysty), pozostałe 10 meczów zakończył bez gola i asysty. A przecież w wielu meczach pełnił rolę drugiego napastnika, miał ogromną swobodę w działaniach. Potencjał Szwocha jest bardzo duży i wydaje się, że w tym schemacie gry jest mocno tłamszony.

Przed trenerami Arki twardy orzech do zgryzienia. Wydaje się, że wyjścia są dwa. Prostsze - dać Mateuszowi odpocząć, spróbować wariantu ofensywnego bez niego. Trudniejsze - całkowicie przemeblować ustawienie i przesunąć "Banię" na pozycję numer 8, gdzie skuteczniej mógłby wykorzystać swój potencjał. Tylko czy to realne w kontekście zbliżającego się powrotu Yannicka Sambei i solidnej formy Adama Marciniaka? Oczywiście w grę wchodzi dalsza gra z Mateuszem na pozycji nr 10. Pewnie w jednym czy drugim meczu ten wariant odpali, ale czy na dłuższą metę zagwarantuje Arce miejsce w czołowej ósemce?

"Problem Szwocha" jest znacznie bardziej złożony. Kompletnie nie układa mu się współpraca z Dariuszem Zjawińskim. Obaj zawodnicy od meczu z Ruchem Chorzów (ponad 2 miesiące) nie zagrali ani jednej udanej akcji dwójkowej. Nie ma między nimi boiskowej chemii, nie szukają się na boisku niczym Paweł Abbott z Rafałem Siemaszką. Wielu kibiców tęskni właśnie za powrotem do tego schematu, który przyniósł wiele punktów w 1. lidze, a niedawno bramkę w meczu pucharowym z KSZO. Być może bardziej owocna byłaby współpraca samego Szwocha z Abbottem? Tyle, że to wariant gry wyłącznie na mecze w Gdyni, gdy Arka ma mecz pod kontrolą. Zasieki w Poznaniu ograniczyły ich współpracę do minimum.

Wyzwanie nr 2: Wyzwolić w zespole większą rywalizację

Arka znacznie poszerzyła swoją kadrę, ale mamy wrażenie, że wyłącznie na papierze. Piłkarze rezerwowi nie potrafią odmienić losów meczu. Rashid Yussuff z ławki wszedł już 8 razy. Trudno zapamiętać choć jedno udane zagranie tego zawodnika, a mimo to może liczyć w każdym meczu na swoje minuty. Najczęściej irytuje brakiem stuprocentowego zaangażowania i grą na alibi. Mogący grać na jego pozycji Paweł Wojowski gra dobre mecze w Pucharze Polski i rezerwach, jednak w lidze nie ma szans nawet na meczową osiemnastkę. Pod formą jest Adrian Błąd, którego wejścia z ławki też nic nie wnosiły. Rafał Siemaszko to żelazny dżoker w talii trenera Nicińskiego, tyle że nawet on nie dostał ani razu więcej niż 30 minut gry i trudno rozliczać go za mecze, gdy na boisku przebywa 2 lub 9 minut. Światełkiem w tunelu jest dobra zmiana Dominika Hofbauera we wczorajszym meczu i powrót Yannicka, który zwiększy rywalizację w środku pola.

Wyzwanie nr 3: Zminimalizować liczbę niepotrzebnych fauli

W każdym meczu Arkowcy popełniają zbyt wiele niepotrzebnych fauli w okolicach pola karnego. Tak było w Warszawie (gol Hamalainena), tak było w meczu z Zagłębiem (gol samobójczy), tak było też i wczoraj. A wiele razy mieliśmy naprawdę sporo szczęścia. Zamiast zminimalizować ryzyko, sukcesywnie je zwiększamy. Grzegorz Niciński już na pomeczowej konferencji zdiagnozował przyczyny porażki:

Stałe fragmenty zaważyły, możemy mieć pretensje do siebie. Mieliśmy rozpisanych zawodników Piasta przy stałych fragmentach, ale zdecydowały błędy indywidualne.

 

Wyzwanie nr 4: Powrócić do intensywności gry z początku sezonu

Arka weszła w ten sezon z drzwiami, siłą rozpędu. Imponowała ogromna intensywność gry, długie fragmenty wysokiego pressingu, przechwyty piłki na połowie rywala. Tak strzelaliśmy gole Wiśle czy Ruchowi. To nie były koronkowe akcje od własnej bramki, tylko szybkie, składne wymiany podań po przejęciu piłki na połowie rywala. Tego ostatnio brakuje. O ile nie dziwi fakt, że Cracovię czy Lecha przyjęliśmy na własnej połowie, to w meczu z Piastem dopiero po przerwie, przy stanie 0:1, zdecydowaliśmy się podkręcić tempo. Mecze z Wisłą i Ruchem układaliśmy sobie golami w 8. i 23. minucie meczu. Dlaczego teraz czekamy tak długo? Druga połowa meczu z Piastem pokazała, że problem leży raczej w głowach, niż przygotowaniu fizycznym.

Wyzwanie nr 5: Zakazać patrzenia w tabelę

"Im lepiej, tym gorzej" - tak często funkcjonowała i funkcjonuje polska piłka. Wiele zespołów potrafiło się zmobilizować, dopiero gdy w oczy zaglądał strach związany ze spadkiem. Nie można wykluczyć, że walczący oficjalnie o utrzymanie Arkowcy poczuli się podświadomie zbyt pewnie, oglądając tabelę ekstraklasy. Tak działa ludzki umysł. Czasami idzie nam wszystko dobrze i następuje podświadome rozluźnienie, spadek wewnętrznej mobilizacji. Dotyka to wszystkich. Nawet reprezentantów Polski, którzy dali się uśpić w Kazachstanie. Przed Arką trudny kalendarz gier i nie można pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji. Maksymalna mobilizacja w każdym meczu, nie tylko na derby.

mazzano