Patrik Lomski pojawił się na boisku w 53 minucie, zmieniając kontuzjowanego Michała Szuberta. To właśnie efekt tej zmiany sprawił, że postanowiliśmy wziąć "pod lupę" fina polskiego pochodzenia. 

Skrzydłowy Arki w mecz wszedł dość żwawo, bo od rajdu prawą stroną, który zakończył płaskim dośrodkowaniem na 5 metr. Mało brakowało, a to dośrodkowanie przeciąłby któryś z nadbiegających piłkarzy Arki. Kolejne minuty to zdecydowany "zjazd" Patrika, czym niejako dopasował się do dyspozycji swoich kolegów z zespołu. Mimo kilku ważnych przechwytów oraz wygranych pojedynków główkowych zaczął popełniać głupie straty co niejako zdemobilizowało go do częstszych prób ataku oraz wychodzenia "pod grę" swoim partnerom z zespołu. W 65 minucie otrzymał podanie od Marcusa jednak jego uderzenie z dość ostrego konta zbił w bok Tomasz Laskowski. Warto jednak zaznaczyć, że da Silva powinien w tej sytuacji znacznie szybciej oddać piłkę lepiej ustawionemu Patrikowi. Może wtedy byłoby coś więcej z tej akcji? Lomski dał o sobie jeszcze znać dziesięć minut później, jednak jego zagranie do wychodzącego na czystą pozycję Tomasiewicza było niedokładne. 

Mimo, że występ Lomskiego nie był satysfakcjonujący trzeba go wziąć w obronę. Widać kilka przebłysków, które mogą nam zwiastować, że po większej ilości treningów oraz złapaniu rytmu meczowego Patrik wróci do formy sprzed kontuzji. Póki co nie ma czucia nad piłką, ale na pewno jest to solidny materiał na zawodnika, który w przyszłym sezonie może stanowić o sile ofensywnej Arki.