Pamiętam rok 1997r wyjazd pociągiem specjalnym na Polska-Włochy w Chorzowie. Podróż spoko - ustawiliśmy się z kilkoma z Gwardii Koszalin i razem siedzimy w przedziale.W Sosnowcu lecą komentarze, że miejscowi wyruszyli w sile ok.1500 osób (nas ok.300+ sporo Lecha+Cracovia) Ogółem spokojnie 700 konkretnej ekipy. Pod stadionem jesteśmy bardzo wcześnie - co poniektórzy starzy udali się do kina inni wylegiwali się na słońcu. Najśmieszniejsze sytuacje były jak szła jakaś "ekipa" fans polska reprezentacje, a my okrzyk Lech – Areczka - Cracovia od razu zmieniali tor drogi. Na mecz wchodzimy - poniektórzy przez płot, widzimy, że obok wejścia wchodzi prawdopodobnie Śląsk, więc wszyscy ruszają najpierw na nich później pod słynną górę na sektory buforowe Śląskiego a potem na ich sektory. Potem spokojnie wszyscy wracają. Siedzieliśmy tuż za bramką, obok nas GKS Katowice a z drugiej strony Lechia Gdańsk (która wg komentarzy co poniektórych miała najlepszą ekipę tego dnia) ale raczej byli spokojni. Podczas meczu Katowice parę razy krzyczy brzydko na Arkę wiec paru z Arki wskakuje w ich sektor, później obstawiają ich sektor psy a oni dalej na nas bluzgi. Jeszcze podczas meczu jak dobrze pamiętam to gość z Motoru pomylił sektory i chyba zaczął wieszać jakąś fanę u nas na sektorze wiec dostało się mu ostro. Na meczu ogólnie spokój - po meczu na mieście gonimy konkretną bandę Zagł.Sosnowiec ale gdy dobiegamy do głównej ulicy - ani duszy… nikogo nie ma! Na dworcu widzimy, że jest pociąg do 3miasta, więc wszyscy pakujemy się do niego i spokojnie jedziemy. Choć siedzenia była takie jak w skm (plastik) - po jakimś czasie pociąg staje w jakiejś miejscowości (zadupie - tylko peron oświetlony) a tam ... Lechia , okazuje się że wbiliśmy się do ich wynajętego pociągu! Wychodzimy, drobne przepychanki i oni odjeżdżają - my po kontakcie z Lechem czekamy na ich pociąg - wsiadamy i z nimi jedziemy do Poznania. W pociągu dosłownie każdy leżał, siedział na korytarzu (tak był pociąg zapchany!) żeby dojść na WC trzeba było naprawdę być wysportowanym bo szło się po framudze od okien i klamek od przedziałów. W Poznaniu wsiadamy na pociąg do Inowrocławia a stamtąd do Gdyni. Wyjazd spoko - a najlepiej wspominam nasze wpakowanie się do pociągu Lechii. Wyjazd meczący niemiłosiernie.