Długo przed turniejem było oczywiste, że w Poznańskiej Arenie będzie gorąco pod każdym względem. Swój wyjazd zapowiedzieli kibice z Białegostoku, a i nas nie mogło tam zabraknąć. Niestety ze względu na niespodziewana śmierć jednego z wiernych fanatyków Kolejorza, gospodarze nie mogli dać z siebie sto procent, lecz i tak prezentowali bardzo dobry, wysoki poziom, do którego już nas przyzwyczaili. W Poznaniu sami podkreślają, że to nie było to, na co ich stać. Ciężko tu się dziwić, skoro po głowie chodzi myśl o śmierci bliskiego przyjaciela. Onion – bo tak znany był w swoim środowisku - zginął w wypadku samochodowym kilka dni przed turniejem. Dla niego też przed rozpoczęciem Remes Cup Ekstra przeznaczona była minuta ciszy. W kotle odpalono kilkanaście rac tworzących krzyż oraz zaprezentowano fanę i sektorówkę z jego podobizną. U nas w tym momencie wzniesiono transparent "Ś.P ONION NNZS". Została odpalona jedna raca, a wszyscy w Arenie zgodnie podnieśli szale w górę. Kibice zachowali się wzorowo, a sam spiker poczekał aż race się wypalą. Onion – jesteśmy z Tobą… Wróćmy jednak do początku. Pociąg do Poznania odjeżdża o 10:34 z Gdyni Głównej. Nas ponad 250 osób, lecz godzinę później w Tczewie dosiada się grubo ponad 50 głów i tak w sile ok. 320 ruszamy w stronę Wielkopolski. Podróż mija spokojnie. Na każdej stacji głośny doping, co u jednych automatycznie powoduje wyciąganie telefonu z kieszeni a u innych panikę. Kilkanaście minut przed godziną 16 meldujemy się w Poznaniu Głównym. Włóczymy się po mieście, umacniamy zgodę. Czas jednak szybko biegł i trzeba było stawić się w Arenie. Godzina 19 wybiła, więc czas zacząć turniej. Na początku zaprezentowały się dziewczyny z ‘Kolejorz Girls’ co wzbudziło na trybunach ogromny aplauz;-) Pierwszy mecz rozpoczął się o 19:15. Lech Poznań podejmował Jagiellonię, to właśnie na to spotkanie oczekiwali Lechici. Prezentują ciekawą oprawę rozciągniętą na cały kocioł. U góry napis „W stylu tym niezmiennie trwamy” dokończony na dole – „Robimy to co kochamy”. Do tego sektorówka, która została uzupełniona kartoniadą w niebieskich i białych barwach. Efekt bardzo dobry. „Pszczółki” z Białegostoku określili się na 180 osób. I choć nie jest to jakaś oszałamiająca liczba to doping prowadzili równy i momentami dobry. Warto podkreślić, że obyło się bez bluzgów a w niektórych momentach wszyscy zgodnie skandowali „ITI spier…” i zapoczątkowane przez Megafona „PZPN, PZPN je.., je... PZPN”. Arka grała pierwszy mecz z Gwiazdami Ligi (gwiazdy chyba tylko z nazwy). Na początek rzucamy kilkadziesiąt serpentyn i odpalamy kilka rac prowadząc naprawdę głośny i dobry doping (multimedia z turnieju pojawią się w oddzielnym newsie). Wspomaga nas Poznański kocioł i razem świętujemy pierwsze zwycięstwo. Dialogi między nami a kibicami Lecha były naprawdę świetne;-). Wygrywamy drugi mecz z Wartą Poznań, znów wspomagani przez Lechitów i zajmujemy pierwsze miejsce w grupie. Niestety naszym braciom nie poszło aż tak dobrze i musieli walczyć z Gwiazdami Ligi o to, aby nie uplasować się na ostatnim miejscu. Z pojedynku wyszli zwycięsko, a w kotle sreberka uzupełnione sektorówką w kształcie herbu Lecha. W końcu przyszedł czas na spotkanie finałowe. Musieliśmy zmierzyć się z Jagiellonią i nie było możliwości, aby mecz ten przegrać. Od początku wspomagamy naszych piłkarzy ile tylko sił w płucach. W około 5 minucie odpalamy kilkanaście rac oraz machamy flagami na kijach, co daje kozacki efekt. Jaga skupiła się na dopingu i momentami można było ich usłyszeć. Pod koniec meczu, zdejmujemy koszulki bawiąc się w najlepsze i wiedząc, że puchar powędruje do Gdyni. Poznaniacy dość szybko opuścili hale, lecz pojedyncze grupy osób wytrwały do końca. Trudno się dzwić. Każdy kto jest jakoś związany z Lechem czuł w środku smutek, z powodu śmierci jednego z nas. Mniejszy lub większy, ale czuł. Niestety, taka już kolej losu - jeśli się urodziłeś znaczy, że umrzesz. Szkoda, że Bóg zabiera tak fantastycznych ludzi w kwiecie wieku i niespodziewanie. Ś.p Onion był dobrym człowiekiem i robił wiele dla innych, lecz nie ma się co martwić, bo za jakiś czas znów go spotkamy... Z pewnością patrzy na nas z góry i wie że obrał dobrą drogę. Oprócz zdobycia pierwszego miejsca Arka zgarnęła wszystkie nagrody indywidualne. Dla najlepszego strzelca i zawodnika – Bartek Ława oraz dla najlepszego bramkarza – Norbert Witkowski. Na koniec krótka zabawa z piłkarzami, podziękowania i odśpiewane „We’re the champions”. Przed 3 wyjeżdżamy z Poznania Głównego i o 9 meldujemy się w Gdyni. Dodam jeszcze że wspomaga nas grupka osób z Koszalina z flagą, za co oczywiście ogromne podziękowania! Pozdrowienia dla braci z Poznania!