„Jak zwykle przed świętami, Szef głowę zawraca, jakby roboty w tym okresie było mało” – utyskiwałem skacząc z chmury na chmurę. Klucze do bram pobrzękiwały wesoło u pasa, wygrywając kolendę wraz z breloczkiem, który dostałem od jednego z fanów tej ich ziemskiej religii dla mas ( tfu, bluźnię). A dobry to był człowiek, choć fanatyk (a fanatyzm w mojej branży niewskazany). Lecz wybaczyłem mu, i co najważniejsze, Szef też wybaczył. Pewnie dlatego, że to kibic drużyny, co zwała się jak ekipa Noego (Noemu też się to bardzo spodobało – przyznać muszę). Jeszcze jeden krok, skok, w lewo, w prawo, siódma brama i wpadłem do biura szefa. Hmm, wpadanie, kojarzone z pośpiechem, może nie jest najlepszym sposobem wchodzenia do biura Szefa, ale cóż... Nawet do niebios dotarł cywilizacyjne szaleństwo gonitwy za czasem. Tylko gdzie się tu spieszyć... Zresztą tak samo zapewne myśleli pracownicy firmy ochroniarskiej „Cherubus”, którzy strzegli Szefa (tylko przed kim?), Spojrzeli z oburzeniem na moje niestosowne zachowanie, czym oczywiście się nie przejąłem specjalnie.Mój przełożony siedział wygodnie na fotelu, z cygarem w ręku... Ach, wróć, to nie ta firma, ta jest na dole. Bez cygara siedział, ale na fotelu na pewno. „ Przelatywałem sobie ostatnio nad krainą tego mojego najbardziej niepokornego ludu, tam miasto jest takie- nad wielką wodą...” – zaczął Szef „... wiem USA zapewne i Nowy Jork” – podrzuciłem uprzejmie. „ Eeee, gdzie tam, oni to najwyżej niekumaci są. O Polsce mówię.” „ A, Polska, przez to, że tam tyle ptaków ostatnio, o ludziach zapomniałem”- wyjaśniłem przepraszająco. „ No dobrze – kontynuował Szef – i tam jest miasto takie, gdzie wielu naszych podopiecznych nosi barwy takie, prawie jak w stolicy twojej, na żółto – niebiesko chodzą ubrani konkretniej” „A, barwy takie... Jak Watykan prawie... Hmmm” – zaraz, zaraz, o co chodzi Szefowi. „Wiem, wiem – przypomniałem sobie nowego gościa niebiańskiej społeczności, który obdarował mnie pięknym breloczkiem w żółto – niebieskich barwach – Szef o Gdyni zapewne myśli, a te kolory, to znak ich klubu, Arką zwanego” „A możliwe, a co oni robią?” „To kibice, a więc kibicują swojej drużynie” – wyjaśniłem z mina wielkiego fachowca. „To znaczy co?”- ciągnął mnie za język Szef. „To znaczy śpiewają pieśni różne...” „Jak chór gospel..?” „Prawie, tyle, że jest ich więcej. O! Śpiewają np. Nasz święty klub...” „Święty? Hmm, nie przypominam sobie, żeby Benek wyniósł jakiś klub na ołtarze, w zasadzie to nigdy...” „Święty, bo tak są przywiązani do niego, a nie święty w sensie religijnym” – wyjaśniłem. „I co jeszcze śpiewają?” „Oj różne pieśni. I nawet brzydkie takie”- i tu zacytowałem. „Hmm, to źli ludzie są!!!” „Nie, nie, nie są źli, chyba że ktoś im podpadnie...”- drugą część zdania dodałem ciszej. „Słucham?!” „A nic, nic. Nie są źli. Różne akcje organizują. Teraz Żółto – Niebieski św.Mikołaj...” „Mikuś też jest kibicem? Na żółto - -niebiesko się pomalował?” „ To raczej kibice go pomalowali. I pieniądze zbierają na prezenty dla dzieci z domów dziecka na przykład. A, i jeszcze kiedyś zebrali pieniądze na wózek inwalidzki dla swojego kolegi, tez kibica. Niedawno zorganizowali również zbiórkę dla młodego człowieka, leżącego w śpiączce po wypadku samochodowym.” ‘ To jednak dobrzy są” – pochwalił Szef – „ To może ja im w nagrodę coś załatwię. O co gra ta ich drużyna?”. „O mistrzostwo kraju, o ligę mistrzów...” „To im to załatwię!”. „O! Nie, nie!!!” –zaprotestowałem – „ Taka „ pomoc” to może się źle skończyć, jeszcze do Wrocławia Szefa wezmą„ „Po co do Wrocławia?” „A, nieważne...Lepiej niech Szef pamięta o tej drużynie i jej kibicach, a o sukcesy sami się muszą postarać”- uciąłem rozmowę i tłumacząc się świątecznym nawałem pracy, opuściłem biuro. A pracy miałem faktycznie sporo, jak to przed świętami bywa. Choć myślę, że znajdę chwilkę, by wyskoczyć do Gdyni i powiedzieć komu trzeba, iż Szef jest z nimi... PS. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem tym tekstem i nie zostanie on uznany za „ bluźnierczy”. Jestem człowiekiem wierzącym, co napawa mnie dumą, jednakże uważam ,że wiara musi być wesoła, pełna uśmiechu. Szef mi też chyba wybaczy. W końcu mamy tam wstawiennictwo kilku naszych kochanych, już niebiańskich Arkowców. A tak w ogóle, to życzę wszystkim, żeby każdy dzień ich życia był świętem. Po prostu wesołego i wspaniałego życia życzę. by: Niko