Jeżeli przychodzisz na świat w Ostrawie i kopiesz piłkę najlepiej na podwórku, nie masz wyboru - Twoja przyszłość to Banik. Tomas Galasek, Libor Sionko, Marek Jankulovski, Vaclav Sverkos - to tylko najświeższe przykłady. Gdy siedem lat temu 20 tysięcy mieszkańców Ostrawy hektolitrami Gambrinusa świętowało mistrzostwo Czech, na 23 piłkarzy pierwszego zespołu Banika, 17 (siedemnastu!) to byli wychowankowie! Ta reguła obowiązuje od ponad 30 lat, a wprowadzona została za czasów naszego obecnego trenera - Petra Nemca. Banik był na czeskim podwórku absolutnym prekursorem taśmowego szkolenia młodzieży, ściągając najzdolniejszych młodzików z całych Moraw i Śląska Czeskiego. Także Petr Nemec, chociaż początkowo zapowiadał się raczej na muzyka wysokich lotów, w wieku 15 lat trafił do Banika. Początkowo takie sławy jak Rostislav Vojaczek czy Libor Radimec mógł podpatrywać jedynie przez dziury w płocie, ale po ukończeniu 20. roku życia i dwóch latach obowiązkowej służby wojskowej w Dukli Tabor, wrócił by szybko stać się integralną częścią "złotego" Banika. Nie minął rok, a uniósł do góry Puchar Czechosłowacji, co stanowiło swoiste preludium do największych sukcesów morawskiej kapeli pod batutą słynnego Evzena Hadamczika. Z Nemcem w składzie Banik rok po roku (1980 i 1981) zostawiał w tyle potęgi ze stolicy, a niejako po drodze 23-letni Petr przywiózł z Moskwy złoto olimpijskie. W tym okresie ostrawskie Bazaly stało się niczym twierdza otoczona kilometrowymi murami - 74 domowe mecze bez porażki. Takich pass nie notują dziś nawet najwięksi eksperci w Football Managerze.

Trenerskich losów nie związał jednak z Banikiem, a z żółto-niebieskimi Teplicami. Zanim jednak trafił do kraju usteckiego, na sześć lat wyemigrował do Austrii, gdzie prowadził klub, który nie ma nawet swojej strony w Wikipedii - USV Gross Gerungs. Do swojego nowego domu (w Teplicach nasz trener mieszka do dziś) wrócił w 1997 roku i prowadził FK Teplice przez cztery sezony. Sezon 2001/2002 rozpoczął już we wrocławskim Śląsku, gdzie po raz pierwszy w karierze doświadczył na własnej skórze pojęcia "trenerska karuzela" i po jednym punkcie zdobytym w pierwszych pięciu wiosennych meczach, wsiadł na jedno z wolnych krzesełek. Śląsk z ligi ostatecznie spadł, ale o czeskim imigrancie na polskim rynku trenerskim przypomnieli sobie włodarze Widzewa Łódź. Co ciekawe z pracy w tym klubie zrezygnował po... wygranym 1:0 meczu z Wisłą Płock. Motywował to następująco: "Od początku pracy w Widzewie żyję pod wielką presją. Odchodzę po wygranym meczu, więc mam podniesioną głowę. W tym klubie dużo rzeczy wyglada nie tak, jak powinno". Pewnie mało który z kibiców wie, że asystentem Nemca w Widzewie był dobrze znany kibicom Arki Jarosław Kotas.

Sezon 2004/2005 Petr Nemec zaczął w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Wówczas po raz pierwszy wprowadził przeklinany przez kilku piłkarzy Arki system "trzytreningowy". Początek był obiecujący, ale pierwsza dłuższa passa meczów bez zwycięstwa zaowocowała oczywiście dymisją. Nemec zostawił jednak KSZO w niezłej pozycji i ostatecznie w Ostrowcu ani przez chwilę nie pachniało spadkiem. Do maja 2005 roku Nemec pozostawał bez pracy, wówczas jednak pomocną dłoń wyciągnęła Miedź Legnica. Niezła końcówka sezonu dała Czechowi angaż na kolejny. Na szerokie wody wypłynął jednak z portu Świnoujście i po czterech latach wraz ze swoją czteroosobową flotą zakotwiczył w Gdyni. Kapitan Nemec do klubu tak nierozerwalnie związanego z morzem jak Arka pasuje jak nikt inny. Musicie bowiem wiedzieć, że w chłodne listopadowe wieczory największą szansę macie go spotkać nie w ciepłych gdyńskich kawiarniach, ale wodach Zatoki Gdańskiej, gdzie zażywa lodowatej kąpieli. Nic dziwnego, że po zimnym prysznicu z początku sezonu zachował stoicki spokój i wyprowadził Arkę na szersze wody.

Jak oceniają pracę trenera Nemca kibice Arki - wyniki sondy:

150 - świetnie (6)

625 - bardzo dobrze (5)

900 - dobrze (4)

281 - średnio (3)

23 - źle (2)

37 - bardzo źle (1)

Średnia ocen: 4,24/6

W najbliższych dniach na łamach serwisu Arkowcy.pl część II - obszerny wywiad z trenerem Arki.