Olimpia Elbląg to zespół grający bardzo defensywnie, w ustawieniu 4-1-4-1 z co najmniej sześcioma piłkarzami nie angażującymi się praktycznie w ogóle w akcje ofensywne. Antidotum na głęboko schowanego rywala miała być według Nemeca trójka piłkarzy Arki w środku pola, dodatkowo z często schodzącymi do środka Niedzielą i Wilczyńskim, co rzeczywiście zdało egzamin. Najwięcej swobody ofensywnej miał Marcin Budziński, który zostawił na boisku dużo zdrowia, grał mądrze i wydaje się być coraz bliżej optymalnej formy. Być może do pełnego przełamania brakuje mu bramki w barwach Arki, bo nie licząc przypadkowego gola z Piastem, takowej na swoim koncie jeszcze nie ma. Najwięcej zadań defensywnych miał Mateusz Siebert, a pomiędzy nimi poruszać się miał Piotr Kuklis, który jednak był najsłabszy w Arce i mimo zdobytej bramki powinien obawiać się ponownej straty miejsca w składzie.

Od początku Arka starała się narzucić swój styl gry i przejąć inicjatywę, z czym wobec słabo dysponowanego rywala problemów nie było. Aktywny był Wojciech Wilczyński, ale przez cały mecz największe zagrożenie płynęło z lewej flanki. Z głębi pola atakował ustawiony na lewej obronie Marcin Radzewicz, który świetnie rozumiał się z Bartłomiejem Niedzielą. To właśnie po ich zagraniach padły wszystkie trzy bramki, a asysty przy pierwszej i trzeciej były najwyższej próby. Arka rozkręcała się z minuty na minutę i nawet błąd debiutującego Michała Szromnika nie podciął żółto-niebieskim skrzydeł. Młody bramkarz tłumaczył po meczu, że był to efekt tremy i oszołomienia grą na wypełnionym kibicami stadionie, ale prawdę mówiąc, ani frekwencja ani doping w pierwszej połowie (w porównaniu do drugiej, rzecz jasna) powalający nie był, więc tę pomyłkę trzeba złożyć głownie na karb braku ligowego ogrania.

Przed Arką teraz bardzo trudny wyjazd do Grudziądza. Olimpia ma tyle punktów co Arka, ale gra pechowo. W ostatnich sekundach przegrała z Zawiszą oraz zremisowała w Płocku z Wisłą po wymyślonym karnym. Już w przedsezonowym meczu sparingowym, mogliśmy się przekonać, że to niezły, dobrze ułożony zespół i na pewno łatwo w Grudziądzu nie będzie. Wierzymy, że czujący wsparcie trybun piłkarze pójdą jednak za ciosem i odniosą długo wyczekiwane wyjazdowe zwycięstwo.

Zaskoczenie mecz in plus:

Marcin Budziński - po bardzo słabych meczach w sparingach i początkowych problemach z miejscem w składzie, trener Nemec w końcu odważnie postawił na "Budzika", a ten rozegrał w sobotę świetny mecz i potwierdził, że najlepiej czuje się gdy ma dużo swobody w rozgrywaniu piłki i gra z zawodnikami, z którymi się najlepiej rozumie (Wilczyński, Siebert).

Bartłomiej Niedziela - jeszcze niedawno zasilał rezerwy Arki, a w meczu z Olimpią przeprowadził na razie akcję sezonu, mijając rywali jak tyczki i wykładając piłkę Ivanovskiemu.

Zaskoczenie meczu in minus:

Piotr Kuklis - wyraźnie odstawał od reszty drużyny. Dużo chodzenia, strat, przestojów, bardzo mało kreatywnej gry. Ogólnej oceny nie zmienia ładna bramka.

Kluczowa decyzja:

Arifović na trybunach - dzięki odsunięciu najgorszego piłkarza Arki w pierwszych czterech kolejkach, Nemec udowodnił dwie rzeczy. Raz, że umie analizować grę drużyny i dostrzega jej najsłabsze punkty, a dwa, że nie jest bezgranicznie przywiązany do "swoich" zawodników. Mamy nadzieję, że miejsce super-wolnego Bośniaka nadal będzie na trybunie VIP, a nie w rezerwach, bo nie chcielibyśmy by nasi młodzi utalentowani zawodnicy się uczyli od niego złych nawyków.