Wykorzystaliśmy materiał ze strony ocb03.pl

 

Korona Kielce 1-1 Zagłębie Lubin

 

Na pierwszy wyjazd do Kielc, udało się 340 osób z flagą Wielkie Zagłębie, doping dobry a momentami bardzo dobry.

Korona prezentuje bardzo ładną oprawę.

 

fot.zaglebie-lubin.pl

 

Zagłębie Lubin 1-2 Górnik Zabrze

 

Otwarcie całego stadionu sprowadziło na stadion 10.123 w tym liczną grupę kibiców Górnika Zabrze, którzy byli wspierani przez kibiców GKS-u Katowice. Piłkarze po bardzo słabym meczu przegrywają, co przeniosło się też na trybuny i na pewno na tym spotkaniu doping mógł wyglądać o wiele lepiej.

 

fot.zaglebie-lubin.pl

 

Polonia Warszawa 2-1 Zagłębie Lubin

 

Na mecz do Warszawy udało się około 100 osób, wszyscy własnymi środkami transportu. Piłkarze przegrywają kolejny mecz, doping zrywami. Polonia z  oprawą upamiętniająca wydarzenia roku 1944.

 

fot.zaglebie-lubin.pl

 

Zagłębie Lubin 1-0 Arka Gdynia

 

Tak naprawdę wszystko zaczęło się przed meczem. Przyjaciele z Gdyni przyjeżdżali do nas już kilka dni przed spotkaniem. od sobotniego poranka w  wielu lubińskich pubach zaczęło się umacnianie zgody z Arkowcami i  trwało do niedzieli, z przerwą na mecz ;-). Ostatecznie zameldowało się u nas ponad 350 Arkowców.
Tym razem na Przodku pojawiło się dość sporo osób, dużo więcej niż na premierowym meczu z Górnikiem. Niestety, niektórzy chyba pozapominali o zabraniu ze sobą barw i Przodek nie był przepełniony kolorem miedzi chociażby tak, jak na poprzednim spotkaniu.

Mecz rozpoczął się od szybkiej bramki Arka Woźniaka, co początkowo pomogło nam w  dopingu. W  miarę upływu czasu śpiewaliśmy jednak coraz ciszej, aż do końca pierwszej połowy. Generalnie pierwszą połowę można uznać za dobrze wykonaną z naszej strony, aczkolwiek wielkich przebłysków nie było.
I właśnie w  przerwie wystąpiła niecodzienna sytuacja - jupitery na naszym stadionie po prostu... zgasły, więc na odpoczynek zamiast 15min, mieliśmy prawie godzinę. W międzyczasie skierowaliśmy w stronę władz kilka sklejonych na szybko okrzyków. Główny przekaz naszych śpiewów to ironiczne prośby do Prezesa naszego klubu, aby zapłacił rachunki ;-) Gdy naprawiono usterkę, zaczęliśmy naprawdę dobry doping. Chyba pierwszy raz w tym sezonie świetnie udało nam się zaśpiewać "Moja jedyna miłość", ciągnęliśmy to przez dobrych kilkanaście minut. Pod koniec meczu (w okolicach 80-tej minuty) zaprosiliśmy Arkowców do swojego sektora i już do końca, wspólnie śpiewaliśmy zgodowe pieśni.

Po meczu wielu Arkowców zostało w  Lubinie oraz w okolicznych miejscowościach. Nasza grupa wraz z dwoma Fan Clubami wybrała się nad pobliskie jezioro, gdzie bawiliśmy się w ponad 70-cio osobowej grupie (mniej więcej połowa Arki). Ultras Arka przygotowała okolicznościową folię podświetlaną piro, jeszcze raz wielkie dzięki!

 

Ultras Arka & OCB 03

 

Polonia Bytom 2-0 Zagłębie Lubin

 

Najprawdopodobniej dzięki postawie naszych kopaczy, mecz w Bytomiu z  miejscową Polonią został wyznaczony na piątek i to w dodatku na 17:45. Na Górny Śląsk prowadzi dobra, dość krótka i przede wszystkim szybka trasa, toteż spokojnie wyjechaliśmy z Lubina po godzinie 12. Trasa mija dość szybko i spokojnie, w Bytomiu jesteśmy już godzinę przed meczem. Niestety, część aut wpadła w spory korek na autostradzie, przez co dojeżdżają dopiero w drugiej połowie.

Ostatecznie na stadionie meldujemy się w około 180 głów. Mamy ze sobą dwie flagi - "Na wyprawie" oraz "OCB 03". Od początku jedziemy z dopingiem, choć trzeba przyznać, że dość średnim jak na nasze możliwości.
W drugiej połowie, widząc zaangażowanie i grę naszych piłkarzy, intonujemy "Zero ambicji, Zagłębie zero ambicji". Najwyraźniej uraziło to większą część drużyny, bo po kolejnym przegranym meczu (2:0 dla Polonii), podziękować nam przyszło tylko 7 piłkarzy (w tym trzech obcokrajowców).
Reszta najprawdopodobniej obraziła się i dość szybko ruszyła w stronę szatni.

Polonia z dość słabym dopingiem, zrobiło się głośniej dopiero po zdobyciu przez nich bramek. Obie ekipy bez opraw, także bez obustronnych bluzgów.

Do Lubina dojeżdżamy lekko po północy, szybko i bez przygód.

 

fot.ocb03.pl

 

Zagłębie Lubin 2-1 Legia Warszawa

 

Meczom z Legią zawsze towarzyszyły emocje - już kilka razy warszawiacy pojawiali się u nas na zakazie, to w stolicy zdobywaliśmy Mistrzostwo Polski, a na naszym ostatnim meczu spotkaliśmy się z prowokacją ze strony ochrony. I tym razem nie był to nudny mecz, wyglądający jak każdy inny. Po wydarzeniach w Bytomiu postanowiliśmy, że w pierwszej połowie nie będzie zorganizowanego dopingu. Wywiesiliśmy też odpowiedni transparent:

W Lubinie pojawiło się ok. 900 kibiców Legii, wszyscy ubrani na biało. Wspomagała ich także szczecińska Pogoń, co dokładnie widać na tym zdjęciu:

Przyjezdni od początku meczu ruszyli z dość dobrym, równym i głośnym dopingiem.

Ogólnie - pierwsza połowa bez historii. Po przerwie postanawiamy wywiesić flagi i zaczynamy śpiewać. Idzie nam to dość dobrze, na Przodku prawie w ogóle nie słyszeliśmy przyjezdnych. Należy jednak przyznać, że do formy zaprezentowanej chociażby na meczu z Arką trochę jednak brakowało. Dodać należy, że mecz odbył się bez obustronnych bluzgów.

Piłkarze wygrywają 2:1, dzięki czemu przeskoczyliśmy w tabeli Legię i  awansowaliśmy na 13. pozycję. Po meczu piłkarze podchodzą do naszego sektora i dziękują za doping. Mamy nadzieję, że sytuacja z Bytomia już nigdy się nie powtórzy.

 

fot.ocb03.pl

 

Jagiellonia Białystok 2-0 Zagłębie Lubin

 

Zamknięty sektor gości. Nieoficjalnie kilkanaście osób incognito.

 

Zagłębie Lubin 0-0 Cracovia

 

Po ostatnich "sukcesach" naszych piłkarzy zainteresowanie meczami w  Lubinie dość mocno spadło. Porażki w  dwóch ostatnich meczach, przeciwnik mało popularny zarówno pod względem sportowym, jak i kibicowskim - to wszystko spowodowało, że frekwencja na stadionie spadła dość drastycznie. Na meczu było nas tylko 7000 osób.

Słabo udaje nam się zapełnić także Przodek - po bokach wiele wolnych miejsc, a także duża liczba przypadkowych osób.
Próbowaliśmy wprowadzić drugą zwrotkę "Nie pamiętasz", co poszło dość sprawnie. Ogólnie doping można określić słowami średnio-słaby, z  momentami dobrymi, ale także tragicznymi. Tego dnia wspierały nas 4 osoby z Odry Opole, wielkie dzięki za przybycie!

W sektorze gości pojawiło się ok. 100 kibiców z Krakowa, wywiesili dwie flagi Cracovii i cztery Lecha. Podczas spotkania zaznaczyli swoją obecność kilka razy, lecz słyszalni w naszym sektorze byli dopiero po zakończeniu meczu.

Podsumowując - mecz bez historii. Piłkarze remisują 0:0 z najsłabszą drużyną ligi, która jeszcze tydzień temu na 6 rozegranych spotkań, 6 przegrała. Na trybunach nuda, przerwana na chwilę nową zabawą na dwie strony Przodka.

 

fot.ocb03.pl

 

Lech Poznań 0-1 Zagłębie Lubin

 

Tym razem przyszło nam wybrać się do Poznania.
Od dawna było wiadomo, że na ten mecz będzie spore zainteresowanie. Początkowo dostaliśmy 750 biletów, które rozeszły się w ciągu zaledwie kilku godzin. Po naszych staraniach otrzymaliśmy dodatkowe 500 wejściówek, jednak cała ta pula nie znalazła nabywców. Większość ludzi zdecydowała się na podróż własnym transportem, zorganizowane zostały także autokary.

Podróż przebiega dość szybko i spokojnie, choć niektórzy nieco przesadzili z  alkoholem.W Poznaniu melduje się nas 1000 osób, co jest bardzo przyzwoitą liczbą jak na nasze warunki. Niestety, skład pozostawia wiele do życzenia - mnóstwo przypadkowych ludzi, którzy pojechali do Wielkopolski tylko po to, by wypić flaszkę z kolegą. Szkoda też, że bilety nie schodzą w takim tempie na inne wyjazdy, np. do Bytomia czy do Kielc.
Na sektorze wywieszamy trzy flagi - "Na wyprawie", "Lonsdale" i "OCB 03". Na plus należy zaliczyć ilość barw w naszym sektorze, większość ludzi była prawidłowo ubrana.

Zaczynamy z dość słabym dopingiem, widać po niektórych, że "zmęczenie" podróżą dało się we znaki i tutaj jedna bardzo ważna rzecz, którą trzeba poruszyć - na mecz jedzie się nie po to, żeby się napić, tylko żeby wspomagać swój zespół. Niektórzy pod wpływem alkoholu zapomnieli już w ogóle, kto prowadzi doping, a więc może powtórzmy: JEST TO ZAZWYCZAJ OSOBA, KTÓRA W RĘCE TRZYMA MEGAFON. Łatwo ją zobaczyć i na pewno nie trudno jest się domyślić, że doping prowadzi MŁYNOWY, a nie grupka pijanych wycieczkowiczów, których nie należy nazywać kibicami by nie urągać tym prawdziwym fanatykom! Naganne jest to, że ludzie zamiast reagować, śpiewali za nimi! A efekt można było zobaczyć! Na przyszłość trzeba wyciągnąć wnioski i zapamiętać, że od zapodawania pieśni jest jedna wyznaczona osoba i nikt inny!

Gospodarze także niczym nie zaskoczyli, poza kilkoma okrzykami byli u nas słabo słyszalni, akustyka na pewno nie miała na to wpływu. Trzeba przyznać, że nowy stadion im nie sprzyja. Doping uległ zmianie DOPIERO w drugiej połowie - po kolejnych atakach lubińskich piłkarzy nieco "ożywiliśmy" się, by po strzelonej bramce rozpocząć już konkretny doping. Mecz wygrywamy 1:0, po spotkaniu dziękujemy piłkarzom za zaangażowanie i dobrą grę w drugiej połowie, która nota bene uratowała ich honor po słabej grze i remisie z Cracovią. Po jakimś czasie zostajemy wypuszczeni z sektora i udajemy się w  spokojną i dość szybką podróż do domu. Liczymy na podobne zaangażowanie nie tylko w Poznaniu, ale też na innych meczach wyjazdowych gdzie gra Zagłębie.

 

fot.zaglebie-lubin.pl

 

Zagłębie Lubin 0-0 Ruch Chorzów

 

Mecze z Ruchem Chorzów w Lubinie nie należą do tych, na które w Lubinie jest duże ciśnienie Jednak tym razem miało być inaczej: tańsze bilety, dobra pora rozgrywania meczu, nie najgorsza pogoda. Niestety rzeczywistość od razu zweryfikowała frekwencje i na meczu spiker podał „widzów: 8568.”. W grupie tej była około 1000 osobowa grupa kibiców Ruchu Chorzów, która wchodziła całą pierwszą połowę i dopiero w drugiej połowie wszyscy, którzy chcieli oglądać mecz zasiedli na trybunach.

Odbywało się to przy wspólnych śpiewach „Piłka nożna dla kibiców” oraz „Wpuście kibiców…”. Kibice gości pokazali się dobrze, bardzo dobrze oflagowani na przedzie z flagą Fan Club Deutschland.

 

Dopingowali dość dobrze, czy najlepiej w  Lubinie ze wszystkich ekip gości? Możliwe, na pewno mieli zrywy dopingu, które mogły się podobać i to im trzeba oddać. Jednak atmosfera im się bardzo udzieliła i rzucili kilka przyśpiewek, które pozostawimy „bez komentarza”.

W przodku działo się dobrze, doping dość równy, głośny, jednak punkt kulminacyjny nastąpił po oprawie, kiedy to doping naprawdę zaczął robić wrażenie i z każdą końcową minutą wzrastał. Oprawa na ten mecz mogła się podobać. Choreografia, która została ułożona na sektorze była poświęcona FC, dlatego też na Przodku wisiały flagi naszych FC. Na górze transparentu widniał napis „Tradycja nie zginie” na dole natomiast „Póki my żyjemy” - całość wypełniała sektorówka w  kształcie Dolnego Śląska, a na niej drogi, które prowadzą do Lubina.

Po opuszczeniu oprawy, z sektora poleciały serpentyny, co spowodowało chwilowe przerwanie spotkania. Od wtedy zaczął się konkretny doping, który trwał już do końca meczu. Niestety piłkarzom nie udało się wygrać meczu, choć pokazali ambitną walkę, co nie zawsze idzie z skutecznością. Najważniejsze dla kibiców są walka i zaangażowanie! Po meczu piłkarze podziękowali za doping, my również odwdzięczyliśmy się. Podsumowując, mecz z grupy tych normalnych, jednak cieszą aspekty kibicowskie: ilość gości doping oraz oprawa. Piłka nożna dla kibiców!

 

http://www.youtube.com/watch?v=8n7NPz-Pzu0

 

Śląsk Wrocław 3-1 Zagłębie Lubin

 

Derby to zawsze długo oczekiwane spotkanie. Nie inaczej było i tym razem, jednak już nie czuło się tego co przed rokiem. Wtedy mecz między Śląskiem a Zagłębiem był pierwszym spotkaniem po 8 latach, natomiast teraz każdy już wiedział, że na Oporowskiej nie można liczyć na dobrą, gorącą, derbową atmosferę. Przynajmniej w porównaniu do ostatnich derbów w Lubinie, te we Wrocławiu są mocno średnie.

Zacznijmy od początku. Śląsk przekazał nam do rozdysponowania 476 kart wstępu i oczywistym było, że wszystkie znajdą swoich nabywców. Specjalnie na ten wyjazd otrzymały zakaz wyjazdowy kobiety. Mimo iż ranga przeciwnika jest mocno naciągana ze względu na "Derbową" otoczkę, to jednak ciężko by było o bliższy dla nas wyjazd.

Rozważanych było kilka możliwości dostania się do Wrocławia, stanęło na tym, że wszyscy wybierzemy się pociągiem rejsowym. Miejsce zbiórki zostało zaplanowane w  Ścinawie. Szybki przejazd i policja zatrzymuje nas na stacji Wrocław Kuźniki, skąd mieliśmy w dalszą drogę ruszyć specjalnie podstawionymi autobusami MPK. W okolicach stadionu meldujemy się jakieś 2 godziny przed meczem i  zaczyna się mozolne wpuszczanie na sektor (ostatnie osoby weszły niedługo przed meczem). Szczegółowa kontrola i można postawić nogę na czymś w rodzaju sektora, z którego widoczność jest niemal zerowa. Już przed meczem pierwszy raz działamy miejscowym na nerwach krzycząc "Śląsk nawet w formie, może nas lizać po torbie", oczywiście miało to związek z ich oprawą przygotowaną specjalnie na ten mecz o której dowiedzieliśmy się jeszcze przed jej prezentacją.

Równo z gwizdkiem zaczynamy doping, momentami szło to całkiem zgrabnie, szczególnie po trzeciej straconej bramce, gdy ludzie przestali patrzeć na wyczyny piłkarzy i skupili się na dobrej zabawie. Szczególnie atrakcyjnie wypadła kilkuminutowa dzicz w  sektorze. Bywały też momenty słabsze zapewne spowodowane fatalną akustyką sektora. Tego dnia nie obyło się bez obustronnych pozdrowień, które tego dnia z naszej strony były bardzo ciekawe.Śląsk postanowił się uczepić 2-3 tekstów i śpiewać je przez cały mecz. W  przeciwieństwie do poprzednich derbów stadion w większości wypełniony. Dopingują przeciętnie, momentami wręcz słabo, a przecież wygrywali w  pewnym momencie 3-0.


Teraz trochę o primadonnach na boisku, dali dupy. Kolejny raz nie udźwignęli ciężaru takiego typu meczów. Po meczu trochę popajacował jakiś nędzny piłkarzyk Śląska i  zdobył się na kilka gestów w naszą stronę.

Po meczu przyszło nam poczekać jakąś godzinę na wypuszczenie nas i pora się było udać w drogę powrotną. W tym momencie doszło do chyba najciekawszego elementu tego wyjazdu. Zabawa jaka się odegrała w tunelu prowadzącym na Dworzec Główny była naprawdę przednia, następnie zostaliśmy w trybie natychmiastowym upchnięci do pociągu i pora było wracać do domu.

 

http://www.youtube.com/watch?v=4OSzC7TNxkc

 

Zagłębie Lubin 1-0 Widzew Łódź

 

Mecz z Widzewem Łódź, a więc kibicowską czołówką ekstraklasy przypadał na piątkowy wieczór. Można więc było się spodziewać niższej frekwencji na meczu, spowodowanej dodatkowo ostatnimi popisami naszych piłkarzy we Wrocławiu i ogólnym burdelem jaki ma miejsce w naszym klubie. Niemal rok po perypetiach z kajakarzem ponownie decyzje zarządu zmuszają nas do wyrażenia głośnego sprzeciwu przeciwko działaniom tych ludzi.

Rzeczywiście na stadionie zameldowało się 7520 widzów, przez cały mecz nie prowadzimy dopingu (poza sporadycznymi okrzykami w  stronę działaczy). Protestujemy w ten sposób przeciwko nieudolnym działaczom, którzy z roku na rok coraz bardziej staczają nasz klub po równi pochyłej, głośno i wyraźnie dajemy im więc do zrozumienia, że nie będziemy dłużej tego tolerować. Głównym obiektem szykan stał się tego dnia prezes Koziński, który doczekał się specjalnego pożegnania z  użyciem chusteczek, co dawno nie miało miejsca w Lubinie.

 

Usłyszało się też jego świcie, tworzącej razem bandę totalnych nieudaczników pracujących na szkodę klubu. Miejmy nadzieję, że protest ten wymierzony w słusznych celach jak najszybciej osiągnie swój skutek i przepędzimy tych błaznów z  politycznego nadania. Na trybunach co oczywiste nie wiszą żadne flagi, zawisły dwa transparenty: jeden bardzo wymowny i pokazujący kto jest prawdziwą dumą tego klubu i drugi wspierający akcję "Miedziana Krew" do wsparcia której gorąco zachęcamy! Więcej można przeczytać pod adresem http://www.mk4.ocb03.pl Piłkarze wygrywają mecz, kilku z nich zdobyło się na podziękowania, jednemu nawet puściły nerwy i zaczął gestykulować w stronę kibiców. Ciekawe tylko dlaczego nie potrafili tak tydzień temu zagrać? Widzew wykorzystał wszystkie bilety na ten mecz, starali się o dodatkową pulę, ale nie wyraził na to zgody klub oraz policja. Najlepiej dotąd oflagowana ekipa gości, wchodzą na stadion przez całą pierwszą połowę i  regularny doping zaczynają prowadzić od końcówki pierwszej połowy meczu. Dodatkowo w drugiej połowie zaprezentowali flagowisko z dużych flag na kijach. Z racji tego, że na meczu nie prowadzimy dopingu można było przekonać się jak się prezentują wokalnie Widzewiacy, którzy stawiają siebie w czołówce kraju pod tym względem. Dopingowali dobrze, momentami byli nawet dość głośno, odpalając przy tym parę patard jednak na pewno nie byli głośniejsi od swoich przyjaciół z Chorzowa. Po meczu wyrażają też swoje niezadowolenie wobec postawy piłkarzy, śpiewają "Jak się nie chce to spierdalać" Ci od razu odwrócili się na pięcie i  poszli do szatni.

 

Podsumowując ten mecz: ZAGŁĘBIE TO MY!

 

Zagłębie Lubin 1-1 GKS Bełchatów

 

Na meczu z GKS-em Bełchatów protestu ciąg dalszy.

Niedziela, godzina popołudniowa i ładna pogoda. Cóż chcieć więcej, by licznie się stawić na trybunach ? Ano dokładniej emocji sportowych, bądź też kibicowskich. Niestety zespół z  Bełchatowa nie jest przeciwnikiem, który przyciąga masy na trybuny. Tak też stało się tym razem i na trybunach zameldowało się około 6500 osób, co oznacza, że stadion nie wypełnił się nawet w połowie.Teoretycznie można by to tłumaczyć na kilka sposobów: od słabej postawy piłkarzy, poprzez spodziewany protest, a więc zarazem brak dopingu.

Nie ma się jednak co oszukiwać, wynik jak na nasze realia przeciętny.Jako że nie dopingujemy drugi mecz z rzędu, mogliśmy bacznie obserwować boiskowe dokonania naszych "orłów parkietu" i po raz kolejny nie zachwycili. Tragiczna pierwsza połowa i tak naprawdę zryw dopiero w  drugiej połowie, a konkretniej w końcówce meczu i nagle okazało się, że jednak jak chcą, to potrafią powalczyć. W pewnym momencie w drugiej połowie doszło do sporego aplauzu na trybunach wywołanego wejściem na boisko "ulubieńca trybun" naszej serbskiej maskotki - Djokicia. Aplauz ironiczny - należy dodać. Brak śpiewów (za kilkoma wyjątkami kierowanymi w stronę prezesa) zmusił nas niejako do posłuchania, jak w tej kwestii prezentują się przyjezdni, których zjawiło się około 120 i mieli na wyposażeniu 4 flagi.

 


Wokalnie, jak na ich liczbę, to nie najgorzej - mieli zarówno dobre momenty jak i przestoje, aczkolwiek gdyby doping u nas był normalnie prowadzony, to można by było zapomnieć w  ogóle o ich obecności na trybunach, gdyż mocniejszych zrywów nie zanotowali. W  trakcie trwania meczu można było zauważyć, że zaczyna się w  ludziach powoli kotłować i jak wróci doping, to na pewno będzie ogień. Ponownie nie zawisły flagi, znalazło się miejsce tylko dla jednego transparentu -  Zagłębie To MY. Po meczu piłkarze wysilili się na kilka jakby wymuszonych braw kierowanych ze środka boiska, cóż najwyraźniej taki stan większości z nich doskonale odpowiada. Podsumowując: mecz bez historii.

 

Zagłębie Lubin 3-1 Lechia Gdańsk

 

Od poprzedniego meczu z GKS Bełchatów nic nie zapowiadało zmian, więc za nami kolejna - trzecia już część protestu. W dalszym ciągu dominuje smutny obrazek pustego niemal stadionu, dodatkowo wzbogaconego o brak atmosfery piłkarskiego święta...

Tym razem w ramach protestu zapowiadane było opuszczenie stadionu na początku drugiej połowy, co jak się później miało okazać, było największym nieporozumieniem między kibicami z sektora G i reszty stadionu. Nikt z pozostałych sektorów się nie ewakuował ze swoich siedzisk i nie licząc kilkunastu minut spędzonych poza stadionem nawet nie całego Przodka, wyszedł na jaw brak jedności głosu. Przy okazji doszło do zgrzytu na linii kibice - kibice, co zapewne stanie się pożywką dla sprawujących władzę w klubie, którym taki stan rzeczy wcale zapewne nie przeszkadza. Najwyraźniej nie wszyscy aprobują takie formy protestu i należałoby coś w tym zmienić, wszak najważniejsza jest jednomyślność, by razem wszystko zwalczyć, a nie w pojedynkę. Tego mroźnego wieczoru przyjazd Lechii Gdańsk w porównaniu do poprzedniego meczu zmienił jedynie wygląd sektora gości, który wizualnie prezentował się bardzo dobrze. W Lubinie stawili się w 451 osób, dodatkowo dobrze wspomagani przez Śląsk Wrocław w liczbie 501 osób i kilkanaście osób z  Krakowskiej Wisły, co razem dało liczbę 967 osób na sektorze gości. Wieszają dużo płócien na przedzie z odnowioną flagą Green Gang, prezentują flagowisko w barwach i 2 sektorówki. Jedna z nich w kształcie koszulki - numer 12 z dopiskiem Dwunasty Zawodnik, natomiast druga prezentacja to transparent - To My Fanatycy,a dopełnieniem jego była sektorówka przedstawiająca kibica z napisem - Przymorze Lechia Gdańsk. Prezentacja ta była nagrodą dla najlepiej jeżdżącej gdańskiej dzielnicy. Jedynie mankamentem w ich wizycie pozostał jak na liczbę - przeciętny doping i zbyt częste używanie sobie na przeciwniku, który co wiadome na tym meczu protestował.