Troszkę późno, ale lepiej w myśl zasady – lepiej później niż wcale, wyruszamy z paczkami. Jako kierunek obraliśmy Tczew. Tczewiacy już dawno pokazali, że jako nasz Fan Club są najlepsi.  Podjęliśmy więc decyzję, że udajemy się do Domu Dziecka właśnie w Tczewie.

 

 

Dzięki uprzejmości Akademii Prawa Jazdy, Bosmana, oraz Wojtka, udajemy się w  drogę trzema samochodami, w końcu gdzieś trzeba było zapakować 55 paczek z prezentami, oraz 32 calowy telewizor.

Chętni do tej wyprawy okazali się: Jano, Ewcia, Agata, Wojtek, Pucha, Bosman, Borek, Mocny.

Wstukujemy w GPS adres i ruszamy. Z zachowaniem ostrożności na drodze po godzinie jesteśmy na miejscu.

 

Z doświadczenia stwierdzam, że wizyta w domu dziecka należy zawsze do tych cięższych. Dzieciaki, które tam się znajdują wymagają specjalnej uwagi, jak też i opieki. Wchodzimy do budynku gdzie wita nas Pan Artur – opiekun.

 

Gdy znajdujemy się w środku, w dość dużej sali czekają nas już dzieciaki, które nie niecierpliwią się do zajrzenia do torebek wypchanych żółto-niebieskimi gadżetami. Sprawna przemowa Borka, i Wojtek zabiera się za rozdawanie prezentów. W między czasie Jano w raz z 8 letnim wychowankiem ośrodka rozpakowują telewizor.

Jest radość. Jest uśmiech, i jest nam na sercach lżej. Dzieci się cieszą, widać niektóre zajadają słodycze, inni paradują w szalach.

Efekt w takich chwilach jest oszałamiający, bo każdy z nas robi to za nic, a otrzymuje tak wiele – czyli radość dziecka.

 

 

Po wszystkim, przez grono opiekunów zostajemy zaproszeni na herbatkę, z  której korzystamy z największą przyjemnością. Gdy herbatka się robiła, wychowankowie oprowadzali nas po swoich kwaterach. W trakcie zwiedzania można było zobaczyć dzieci grające w Fifę na konsoli, lub też dzieci grające w piłkarzyki. W meczu, którego podjął się Borek: wychowanek kontra Mateusz, górą był gospodarz 1:0

Dużo radości dał też wspomniany wcześniej telewizor. Gdy przechodziliśmy koło niego spora liczba dzieci siedziała i oglądała bajki.

 

Czas mija szybko, i niestety po miłym poczęstunku, jak też miłym przyjęciu musieliśmy wracać do Gdyni. Wszak trzeba było przygotować się do następnej wizyty.

 

W tym miejscu ogromnie dziękuje wszystkim obecnym, i nieobecnym, wspominałem już, że bez was nie byłoby Mikołaja.

 

A już jutro opiszemy wizytę Mikołaja w Gdyńskim Szpitalu Miejskim oraz w Rodzinnym Domu Dziecka w Gdyni Orłowie.