„Nadejszła wiekopomna chwila...", tfu, znaczy się jesień nadeszła. Smutno i szaro za oknami. Smutno w naszej piłce. Nowy, choć być może chwilowy, selekcjoner, mimo że doktorem zwany, kadry raczej nie uzdrowi. „Leczy" za to swoimi wypowiedziami.
Mariusz Lewandowski postanowił „przebić" selekcjonera i „poprosił" Słoweńców o mały datek na poczet wygranej naszych kopaczy ze Słowacją. No tak, u kadrowiczów się nie przelewa, żadne możne kluby nie chcą ich na etat. Ewentualnie na „ ławkowego". A to taka funkcja, jak za czasów PRL „ kolejkowy". Stoi gość w kolejce za kogoś, kupić nic nie chce, fucha taka, bezstresowa. "Ławkowy" tak samo- miejsce komuś ugrzeje, dresy poukłada, ale kupić... znaczy grać nie chce. Niektórzy, co ambitniejsi, chcą nawet (o zgrozo) wyjść na boisko, ale ich trener nie lubi. To znaczy lubi, ale tylko na treningach. Wtedy rozpływa się nad nimi w zachwytach, a potem zmienia zdanie. Zgłupiał, taki bojący z niego „dudek", że w meczu to już nie chce na polską gwiazdę stawiać? Aaa tam, grunt, żeby „grosicki" się zgadzały na koncie.
Wielu kibiców modli się o przegraną w meczu ze Słowakami. Przyznaję, że ja także. Tak, tak, czasem w ten sposób przejawia się patriotyzm. Tylko terapia szokowa, tylko potężne wstrząsy mogą coś zmienić w piłce polskiej. Nie będzie żadnego tłumaczenia, ze tamten mecz był niezły, że jeszcze mamy szansę. Przegrać każdy mecz, spaść na dno ( w sumie spadliśmy już),a więc jak ktoś napisał na naszym forum :"Słowacy, wygrajcie dla nas !!!". Bądźcie „kowalewskimi" naszego losu. Takie już czasy nastały, życzyć źle polskiej kadrze, dla dobra polskiego futbolu. Patriotyzm...
Kto ty jesteś? Polczak słaby... Eee, coś mi się pomieszało...


Jesień i w Gdyni naszej niewesoła. Ale na to akurat miało wpływ niezbyt udany koniec lata ( nie tego, co z bohatera stał się...). Początek sezonu, czarna rozpacz, porażka za porażką. Podziękowano trenerowi i raczej nie może się on spodziewać z Gdyni prezentów pod choinkę. Jego następca trochę miodu wlał w nasze serca, na koncie pojawiły się punkty i jest podstawa, aby wierzyć, że będzie lepiej. „Francuzik" nam się nie ślimaczy i w obronie zasuwa aż miło. Kowal, choć nie jest murzynem z RPA (Łukasz, czemu akurat z RPA, hah?), wcale mu nie ustępuje. Ława nie daje powodów by go sadzać na ławkę. Chyba będzie dobrze.
Jeszcze niech nasi bułgarscy „zawodniczewy" zaczną trafiać do bramki, a Filip dwojga nazwisk pokaże na co go stać (a stać go na wiele) i naprawdę chyba przestanę marudzić (tylko co ja wtedy będę robił).
Tak... Jesień wasza, wiosna nasza, a lato... Ty wiesz co...