DB - Rozmawialiśmy miesiąc temu i mówiłeś, że lada dzień wracasz do Gdyni i treningów. Olo - Mówiłem, bo miałem taką nadzieję. Tymczasem nadal jestem w Szczecinie, leczę się i rehabilituję u Zbyszka Pawłowskiego. DB - Jaka jest oficjalna diagnoza twojej kontuzji? Olo - Entezopatia przywodzicieli mięśni brzucha oraz zwapnienia, będące pozostałością po stałych urazach. A moje kłopoty sięgają poprzedniego sezonu, kiedy to zostałem kontuzjowany w meczu Pucharu Polski w Wisłą Kraków. Gdybym wówczas wyleczył ten uraz, to teraz nie miałbym takich problemów. Ale ja, na środkach przeciwbólowych, rozegrałem jeszcze 10 spotkań. Po wakacyjnej przerwie wydawało się , że wszystko będzie w porządku, ale to było tylko złudzenie. Ból wrócił ze zdwojoną siłą i musiałem rozpocząć żmudne i długie - jak się teraz okazuje - leczenie. DB - Kolegów pozostaje ci oglądać tylko w telewizji. Olo - Rzeczywiście tak jest, chociaż na żywo widziałem ich w pucharowym meczu w Kołobrzegu. Muszę przyznać, że liga w tym sezonie jest ciekawa i wyrównana, a Arka - mimo porażki w Warszawie - jest swoistą rewelacją tego sezonu. Oby z taka samą regularnością moi koledzy zdobywali nadal punkty. DB - Kiedy pomożesz im na boisku? Olo - Proszę o inne pytanie. DB - Dlaczego? Olo - Bo nie chcę już nic deklarować. Nie ukrywam, że obecna sytuacja jest dla mnie frustrująca. Wszyscy próbują mi tu pomóc, sam wkładam w rehabilitację dużo wysiłku i... mam nadzieje, że jeszcze w rundzie jesiennej wrócę do treningów i gry w lidze. Z Olgierdem Moskalewiczem rozmawiał dziennikarz Dziennika Bałtyckiego