Hit 29. kolejki I ligi był niebywale ważny zarówno dla Korony, jak i dla Arki. Gospodarze celowali w przeskoczenie gdynian w tabeli i pozycję lidera grupy pościgowej za Widzewem. Z kolei żółto-niebiescy zamierzali zainkasować piąty komplet punktów z rzędu, dziewiąte zwycięstwo w ostatnich dziesięciu potyczkach i ucieczkę swojemu dzisiejszemu przeciwnikowi na pięć oczek. Realizacja zadania jawiła się jednak jako bardzo trudna do osiągnięcia, zwłaszcza biorąc pod uwagę absencje pauzujących za kartki Michała Marcjanika i Michała Bednarskiego. Pierwszego z nich w wyjściowej jedenastce zastąpił Haris Memić, natomiast drugiego - Mateusz Kuzimski, który po raz pierwszy wystąpił w podstawowym składzie. Leszek Ojrzyński zdecydował się na ustawienie 4-4-2 z duetem Adam Frączczak - Jewgienij Szykawka w ataku. Wyrwę powstałą w środku pola w wyniku grypy Michała Szpakowskiego i Filipe Oliveiry mieli załatać Oskar Sewerzyński i Marcel Gąsior.

Kielczanie rozpoczęli piorunująco. Już w 2. minucie Szykawka zapakował piłkę do gdyńskiej siatki, jednak po interwencji VAR sędzia Musiał odgwizdał rękę asystującego w tej sytuacji Błanika i gola nie uznał. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego mieli jednak w pierwszym kwadransie przygniatającą przewagę i raz po raz straszyli Arkowców w ich polu karnym. W 16. minucie dopięli swego. Petrow zagrał długą piłkę w szesnastkę gdynian, Szykawka urwał się Bunozie, przyjął futbolówkę na klatkę piersiową, jednocześnie wypracowując sobie w ten sposób sytuację oko w oko z Krzepiszem, a następnie lewą nogą załadował piłkę w prawy narożnik bramki młodego golkipera, dając Koronie prowadzenie. Po pół godzinie gry piłkarze Tarasiewicza krótko rozegrali rzut rożny, Kobacki zwiódł Błanika i oddał mocny strzał z 25 m - futbolówkę lecącą wprost w okienko cudem wyciągnął Forenc. W 37. minucie Aleman fenomenalnym prostopadłym podaniem uruchomił Czubaka, który po walce bark w bark z Malarczykiem wygrał pozycję, wybiegł sam na sam z bramkarzem i zdecydowanym uderzeniem nie dał mu najmniejszych szans, doprowadzając do remisu. Pierwsza połowa stała pod znakiem twardej, ostrej walki. Zwłaszcza gospodarze demonstrowali niezwykle wysoki poziom agresji i kilkukrotnie bezpardonowo faulowali gdynian. Niestety w wyniku jednego z takich wejść jeszcze przed przerwą boisko musiał opuścić Stępień - oby ten uraz nie okazał się brzemienny w skutkach. Po pierwszych 45 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 1:1.

W drugiej części rywalizacji piłkarze Tarasiewicza nie dali się zepchnąć tak nisko, jak po pierwszy gwizdku. Konsekwentnie walczyli o zdobycie jak najwięcej przestrzeni boiskowej. W 64. minucie Żebrowski na lewym skrzydle stanął naprzeciwko Podgórskiego, uciekł do linii końcowej, strzelił piłkę w szesnastkę, tam przeszkodzili sobie w interwencji Szymusik i Sewerzyński, futbolówkę na linii pola karnego zebrał Aleman, a następnie błyskawicznie uderzył przy krótkim słupku. Zasłoniony Forenc był kompletnie zaskoczony takim obrotem spraw i nie pozostało mu nic innego, jak wyciągnięcie piłki z siatki. Arka w bardzo ważnym momencie wyszła na prowadzenie. Kielczanie starali się odrobić straty, ale bili głową w mur. Nie pomogło im też wejście na murawę Zarandii. W 85. minucie żółto-niebiescy mogli zamknąć spotkanie. Żebrowski wyrzucił piłkę z autu do wpadającego w szesnastkę Alemana, Ekwadorczyk dośrodkował na 13. metr, z piłką po drodze minęli się Czubak i Kobacki, ale akcję zamykał Siemaszko, którego uderzenie - i tak nie zmierzające w światło bramki - zostało zablokowane. W końcówce w polu karnym Arki kilkukrotnie było gorąco, ale złocisto-krwiści nie byli w stanie wygenerować sobie klarownej okazji. Wychodzącego sam na sam z Krzepiszem znakomicie zatrzymał w ostatniej chwili Dobrotka. Po serii kornerów dla ,,scyzorów" sędzia Musiał zakończył pojedynek.

W pierwszej fazie rywalizacji przy Ściegiennego Arkowcom szło jak po grudzie, w obronie zaliczali błąd za błędem, przez co sami zafundowali sobie boiskowe cierpienie. Im dalej w mecz, tym jednak gdynianie wyraźniej dochodzili do głosu. Opanowali chaos we własnej defensywie, a w ataku nie stworzyli sobie może wielu okazji, ale bezlitośnie wykorzystali te, które się przydarzyły. Zdecydowanie najlepsi na murawie byli w sobotnie popołudnie Christian Aleman, który dzielił i rządził w środku pola oraz zanotował gola i asystę, oraz Karol Czubak, który dosłownie zmiażdżył Piotra Malarczyka w bezpośrednich pojedynkach, a do tego zdobył swoją 12. bramkę w tym sezonie. Kapitalną pracę w środku pola wykonał też Sebastian Milewski, któremu po raz kolejny należą się słowa uznania. Podopieczni Tarasiewicza zwiększyli przewagę nad Koroną w tabeli do pięciu punktów i wyrośli na zdecydowanego lidera peletonu ścigającego Widzew, do którego strata w dalszym ciągu wynosi dwa oczka. Następne spotkanie Arka rozegra już w środę o 20:30 na Stadionie Miejskim w Gdyni - podejmie wówczas Łódzki Klub Sportowy.


Korona Kielce - Arka Gdynia 1:2

Bramki: Szykawka 16' - Czubak 37', Aleman 64'

Korona: Forenc - Szymusik (73' Górski), Zebić (64' Corral), Malarczyk, Petrow - Podgórski, Sewerzyński, Gąsior (56' Takac), Błanik (64' Zarandia) - Frączczak (74' Kiełb), Szykawka.

Arka: Krzepisz - Memić, Bunoza, Dobrotka - Stępień (45+3' Żebrowski), Milewski, Deja, Aleman, Kobacki - Kuzimski (82' Siemaszko), Czubak.

Żółte kartki: Malarczyk, Zarandia - Deja, Kuzimski, Żebrowski, Aleman, Kobacki.

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Frekwencja: 5368.