Mecz w Tychach był dla Arki 1000. występem na drugim szczeblu rozgrywkowym. Jubileuszowy wymiar spotkania nie był jednak aż tak istotny, jak stawka trzech punktów, których gdynianie w obliczu pozostałych rozstrzygnięć w 25. kolejce potrzebowali jak tlenu, by wciąż mocno liczyć się w rywalizacji o drugie miejsce w tabeli. Zwycięstwa Widzewa i Korony nałożyły bowiem na żółto-niebieskich dodatkowy bagaż presji. Przy ul. Edukacji Ryszard Tarasiewicz musiał poradzić sobie bez pauzującego za cztery żółte kartoniki Adama Dei, którego miejsce w podstawowej jedenastce zajął Michał Bednarski. Z kolei lukę po kontuzjowanym Gordanie Bunozie wypełnił Haris Memić. Artur Derbin z pauzą kartkową Krzysztofa Wołkowicza chciał się uporać desygnowaniem od pierwszej minuty na lewej obronie Macieja Mańki. Niespodziewanie, biorąc pod uwagę poprzednie tygodnie, w wyjściowej jedenastce pojawili się też Oskar Paprzycki i Łukasz Grzeszczyk.

Mecz mógł rozpocząć się piorunująco dla bulterierów Tarasiewicza. Już w 4. minucie Jałocha sfaulował we własnym polu karnym Czubaka, a sędzia Szczech nie miał wątpliwości i wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki GKS-u. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Adamczyk, jednak tym razem wykonał ,,jedenastkę" fatalnie, w zasadzie podając futbolówkę wprost do rękawicy golkipera gospodarzy. Pięć minut później dobry strzał sprzed pola karnego oddał Kobacki, ale piłka po rykoszecie minęła bramkę Jałochy. Po kolejnych dwóch minutach Grzeszczyk dostarczył futbolówkę w szesnastkę Paprzyckiemu, jednak znakomicie interweniował w tej sytuacji Dobrotka, zażegnując niebezpieczeństwo. W 17. minucie Aleman widowiskowo uderzał z woleja z 14. metra i przeniósł piłkę nad poprzeczką w stopniu bardzo nieznacznym. Dwie minuty później było już 1:0 dla Arki. Fantastyczne długie podanie wykonał Stępień, Adamczyk wybiegł sam na sam z Jałochą i mięciutkim lobem, łapiąc go na wykroku, załadował mu futbolówkę za kołnierz. ,,Adams" szybko zrehabilitował się za zmarnowany rzut karny i strzelił swojego 11. gola w sezonie - na uwagę zasługuje też 7. asysta Stępnia. Gospodarze realnie zagrozili żółto-niebieskim tylko raz - w 42. minucie ładnie rozegrali akcję na prawej stronie boiska, futbolówkę w polu karnym otrzymał Biel, ale jego uderzenie przy bliższym słupku fenomenalnie zastopował Krzepisz. Do przerwy gdynianie prowadzili przy ul. Edukacji 1:0.

W drugiej części rywalizacji przez pierwszych niespełna 20 minut na murawie wiało nudą. Dopiero w 64. minucie Arka przeprowadziła koronkową akcję na lewej flance, piłkę dwójkowo rozegrali między sobą Bednarski ze Zmorzyńskim, ten pierwszy wpadł w pole karne i z gracją wyłożył futbolówkę na środek szesnastki Alemanowi, a Ekwadorczyk ze stoickim spokojem plasowanym uderzeniem celnie sfinalizował atak żółto-niebieskich i podwyższył prowadzenie na 2:0. Pięć minut później środkowy pomocnik z Ameryki Południowej mógł mieć na koncie już dwa gole, ale tym razem z jego strzałem z dystansu poradził sobie Jałocha. Spotkanie było już w zasadzie ustawione, tyszanie niespecjalnie kwapili się do odrabiania strat. Dopiero w doliczonym czasie gry Krzepisz musiał się trochę spocić, rewelacyjnie parując uderzenie głową Paprzyckiego z 5 m. To by jednak było na tyle. Zawodnicy Tarasiewicza zwyciężyli 2:0.

Nie można było sobie wyobrazić piękniejszego jubileuszu w wykonaniu Arki. 1000. mecz na zapleczu Ekstraklasy przyniósł im 372. zwycięstwo, które pozwoliło wrócić na 3. miejsce w ligowej tabeli ze stratą czterech oczek do drugiego Widzewa. W czwartkowy wieczór losy rywalizacji przesądzili dwaj panowie A - Hubert Adamczyk i Christian Aleman, którzy na przestrzeni całego spotkania rozegrali dobre zawody. Na uwagę zasługuje też świetna postawa Michała Bednarskiego, który był bardzo widoczny w środku pola, wykazywał ruch do piłki, szedł na kontakt, demonstrował odwagę i boiskową bezczelność. Mamy nadzieję, że uraz, z jakim w drugiej połowie boisko opuścił Sebastian Milewski, nie okaże się groźny, bo ,,Miles" w ostatnich tygodniach znajduje się w bardzo wysokiej dyspozycji. Gdynianie całkowicie zdominowali środek pola, co w obliczu absencji Adama Dei nie było wcale sprawą oczywistą. Z kolei bramki zdobyli po akcjach mających swoje źródło na skrzydłach. Gratulacje dla całego zespołu. To był bardzo ważny mecz. Być może niedługo okaże się nawet jeszcze ważniejszy niż wydaje się w tym momencie. Tym bardziej warto docenić dojrzałość i spokój, które zaprezentowała dziś w Tychach drużyna. Teraz konieczna jest błyskawiczna regeneracja fizyczna i mentalna. Już w niedzielę o 12:40 Arka zmierzy się na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.


GKS Tychy - Arka Gdynia 0:2

Bramki: Adamczyk 19', Aleman 64'

GKS: Jałocha - Połap, Nedić, Szymura, Mańka - Biel (46' Kargulewicz), Paprzycki, Czyżycki (62' Malec), Grzeszczyk (78' Piątek), Wachowiak (46' Kozina) - Rumin (46' Jaroch).

Arka: Krzepisz - Marcjanik, Memić, Dobrotka - Stępień, Milewski (59' Zmorzyński), Bednarski, Aleman, Adamczyk (86' da Silva), Kobacki (46' Hiszpański) - Czubak.

Żółte kartki: Biel, Połap - Nedić, Czubak.

Sędzia: Łukasz Szczech (Kobyłka).

W 4. minucie Konrad Jałocha obronił rzut karny wykonywany przez Huberta Adamczyka.