W piątek meczem z Górnikiem Łęczna zaczyna się dla Arki Gdynia gra o najwyższą stawkę. Nonsensowna reforma zaserwowana nam przez prominentnych działaczy sprawia, że w połowie maja zaczyna się prawdziwa wiosna gra o wszystko dla większości klubów ekstraklasy. Grubą kreską można oddzielić dziewięć miesięcy wylewania potu. Teraz liczą się tylko punkty w ostatnich pięciu meczach. Arka ma ten komfort, że dwa pierwsze rozegra przed własną publicznością i jeśli wierzyć, że do trzech razy sztuka, to, po dwóch pechowych remisach, czas najwyższy na wygraną. Po poniedziałkowym meczu z Cracovią (jeden z gorszych występów Arki w sezonie), rozpętała się prawdziwa burza w komentarzach na naszej stronie i forum. Wielu kibiców zarzucało zawodnikom zbyt huczne świętowanie sukcesu i ewidentne przejście obok meczu. My w takie tony nie uderzymy - sami na miejscu zawodników pewnie byśmy świętowali co najmniej dwie doby. Dlatego zapominamy o tym co było i patrzymy w najbliższą przyszłość. Komplet punktów w meczu z Górnikiem to być może "być albo nie być" Arki w ekstraklasie.

Leszek Ojrzyński, przychodząc do Arki mówił, że oglądał przez cały czas ekstraklasę i jest z nią na bieżąco. Cóż, widocznie część meczów Arki mu umknęła, bo powiela część błędów, przez które Grzegorz Niciński stracił pracę. Do byłego szkoleniowca Korony Kielce mamy sporo sympatii i zaufania. Sam fakt, że w takim momencie objął drużynę i po krótkim zapoznaniu, wygrał z nią Puchar Polski sprawia, że na to zaufanie zwyczajnie zapracował. Być może korzysta cały czas z podpowiedzi działaczy Arki i innych osób, będących blisko klubu. Spojrzenie z odpowiedniej perspektywy bywa jednak ostrzejsze i daje lepszy obraz sytuacji, dlatego dzielimy się z trenerem kilkoma radami przed najważniejszymi meczami sezonu. Może z nich skorzysta, może nie. Warto rozważyć.

 

Zmiana kapitana

Rola Krzysztofa Sobieraja w Arce jest nie do przecenienia. Z funkcji kapitana zrezygnował zbyt pochopnie, ale finał Pucharu Polski pokazał, ile dodatkowych sił daje mu kawałek materiału na ramieniu. Przed Arką pięć prawdziwych bitew i poprowadzić ją w nich powinien największy wojownik. Miro Bożok to inny typ zawodnika, małomówny, raczej skupiony na zadaniu, z racji boiskowej pozycji będący często z boku największego "kotła". Inna sprawa czy w obecnej formie (0 goli, 1 asysta w ostatnich 20 ligowych meczach!) Arka może na niego tak naprawdę liczyć. Powrót opaski do 8. w historii zawodnika pod względem występów w Arce, byłby na pewno pozytywnym impulsem.

Zmiana roli Szwocha

Zdaniem wielu kibiców to główny powód tak słabej gry Arki od wielu miesięcy. Grzegorz Niciński dał wychowankowi Arki mnóstwo swobody, ten jednak kompletnie tego nie wykorzystał. Leszek Ojrzyński powiela błąd "Nitka" i wystawia cały czas Szwocha na pozycji nr 10, co wyjątkowo szkodzi Arce. Mateusz poczynił w wielu elementach spore postępy. W finale Pucharu Polski zaprezentował się świetnie w pressingu, szeroko pojętej grze obronnej, ale jego niedostatki pod bramką rywala są aż nadto widoczne. Dziś mija dokładnie ROK od ostatniego gola Szwocha z akcji. Przyznacie - grać około 3 tysięcy minut i nie strzelić choć raz gola to zadanie z gatunku "Mam talent".

Dziwi nas, że obaj trenerzy Arki boją się wystawić Szwocha w środku pola obok doświadczonego Antka Łukasiewicza. Jeśli już Leszek Ojrzyński skreślił Michała Nalepę, który mógłby z powodzeniem funkcjonować w tej roli, to niech chociaż przesunie tam Szwocha, który męczy się niesamowicie, grając wyżej. "Bania" przez całą drugą połowę z Cracovią wracał po piłki na własną połowę, tworząc ogromną wyrwę na połowie rywala. To było taktyczne seppuku i Arka w tym ustawieniu nawet nie zagroziła bramce "Pasów". W meczu z Łęczną umiejętności Mateusza są nam potrzebne, ale jego rola w zespole nareszcie powinna ulec zmianie.

Stabilizacja w obronie, odwaga i ruch w ataku

Połowa maja to specyficzny moment w polskim futbolu. Część zawodników za chwilę wraca do macierzystych klubów, część jest przekonana, że Arka z nich zrezygnuje, a część nadal ma nadal o co walczyć. Trener Ojrzyński na pewno wie to najlepiej, bo widzi zawodników na treningach i nie dopuści więcej do tego, by zawodnik pojawiał się w drugiej połowie i przechodził obok meczu. W piątek chcielibyśmy zobaczyć charakter, walkę i ambicję, tak jak na Narodowym. Wojowników świadomych celu. Starczy oddawania tak łatwo punktów.

Po stronie plusów LO warto zapisać stabilizację w obronie. Arkowcy nadal popełniają indywidualne błędy, ale jest ich znacznie mniej niż przed zmianą na ławce. Zestawienie obrony z finału Pucharu Polski jest na tę chwilę optymalne i Arka musi zagrać w końcu na zero z tyłu. A przypomnijmy, że sztuka ta nie udała nam się wiosną w żadnym ligowym meczu. Zawodnicy ofensywni muszą z kolei zacząć dawać drużynie "liczby". Poza Rafałem Siemaszką, do każdego można mieć zarzuty o zbyt małą liczbę goli i asyst. Czekamy na więcej ryzyka przy strzałach z dystansu i zimnej krwi pod bramką. Tak jak na Narodowym, gdy mając dwie sytuacje, zadaliśmy dwa ciosy.

Stałe fragmenty gry!

Wiosną znów są one bolączką naszej drużyny. O ile rzutów karnych mamy pod dostatkiem, to wciąż nie potrafimy wykorzystać atutu wzrostu, który wyeksponował Leszek Ojrzyński. Do tego sami tracimy sporo goli po dośrodkowaniach. By przypomnieć sobie ostatni naprawdę ważny gol Arki po dośrodkowaniu z kornera bądź rzutu wolnego, należy wrócić do poprzedniego roku. A przecież nie brakuje piłkarzy umiejących grać w powietrzu. W 1. lidze gole po kornerach strzelali Łukasiewicz i Marcjanik, głową umieją też grać Zbozień, Trytko, Marciniak czy najniższy w tym gronie Siemaszko. Na tę chwilę, paradoksalnie, Arka lepiej wykorzystuje rzuty z autu (gol z Wisłą) niż sytuacje po dośrodkowaniach ze stojącej piłki.


Finał Pucharu Polski to historia. Zapisaliście piękną stronicę i teraz nie możecie dopuścić do możliwości zapisania się niechlubnie na kolejnej kartce żółto-niebieskiej księgi. Odetnijmy się mentalnie od Stadionu Narodowego i ruszamy po utrzymanie. Kierujemy też w tym miejscu apel do kibiców Arki Gdynia, by okazać drużynie takie wsparcie jak w Warszawie. My też mamy obowiązek przestać żyć wygraną nad Lechem w nieskończoność. Zdobycie Pucharu będzie miało wyjątkowy smak tylko po utrzymaniu w ekstraklasie, gdy jako jej przedstawiciel będziemy szykować się do losowania Europejskich Pucharów. Wszyscy na mecz o 6 punktów z Górnikiem Łęczna! Piątek, 20:30.