Sonda

Jak oceniasz przyjście trenera Leszka Ojrzyńskiego?


Leszek Ojrzyński jest raptem o rok starszy od Grzegorza Nicińskiego, ale Arka będzie dla niego już jedenastym klubem w samodzielnej pracy w roli pierwszego trenera. Nowy szkoleniowiec Arki długo uchodził za specjalistę od pracy w niższych ligach. Skrawek boiska treningowego, grzyb w szatni, wielomiesięczne zaległości płacowe. Jeśli powiedzenie, że trudne warunki kształtują charakter jest prawdziwe, to jemu powinno starczyć go do emerytury. Widać to w jego warsztacie trenerskim. Drużyny Ojrzyńskiego dużo biegają, w taktyce na boisku nie ma piłkarzy zwolnionych z pracy w defensywie. Na szersze wody Ojrzyński wypłynął dopiero w Koronie Kielce, gdzie mimo dobrych wyników wytrzymał zaledwie 26 miesięcy. Po raz kolejny dał znać o sobie... charakter, którym wielokrotnie przysparzał sobie wrogów. Najczęściej wśród klubowych działaczy. Trener Ojrzyński nie znosi bowiem prowizorki i amatorki. Wojował z władzami Korony, Podbeskidzia i Rakowa. Nie znalazł też przyjaciół w Sosnowcu, gdzie na dzień dobry odsunął od drużyny kilkunastu zawodników, w tym wychowanków Zagłębia. Anegdotek jak ta poniższa ma w rękawie bez liku.

Otwarty jeden hotel, w którym byli sami emeryci. W weekendy gigantyczne przepełnienie. Chciałem od razu się zawinąć, ale prezes uprosił, żebyśmy wytrwali, a potem przestał odbierać telefony. Do dyspozycji niby dziesięć boisk. Niby, bo wszystkie koślawe, niewymiarowe, a większość w remoncie. Zostały te najgorsze. Totalna załamka. Wcześniej fascynowałem się Hiszpanią, zacząłem uczyć hiszpańskiego. Po tym obozie znienawidziłem ten kraj. Do tej pory mam traumę.

O zgrupowaniu Górnika w Hiszpanii

Do Gdyni trafił gość z naprawdę mocnym charakterem i pierwiastkiem niespotykanej w polskich realiach odwagi. O byłym piłkarzu Andrzeju Kobylańskim mówi "szkodnik", o byłym prezesie Korony i jego współpracownikach, że powinni iść do więzienia. Głośno mówi, że w żadnym z poprzednich klubów nie miał swobody działania i pełnej niezależności. To trener z gatunku tych, którzy w klubie lubią ułożyć wszystko pod siebie. Krytycy zarzucają mu autorytaryzm i to, że niemal wszędzie zostawiał po sobie spaloną ziemię. Zwolennicy chwalą niezłomność, szczerość i świetne podejście do zawodników. Działacze Arki uznali ten czynnik za decydujący, licząc, że zawodnikom potrzebny jest oddech i ktoś, kto scali na nowo szatnię. Warto jednak zauważyć, że gdy objął Górnika po kilku kolejkach sezonu 2015/2016, na dzień dobry zdobył zaledwie 2 punkty w 4 meczach. Tym razem Ojrzyński zacznie pracę od integracyjnego wyjazdu do Cetniewa, gdzie z pewnością nie zabraknie "długich Polaków rozmów". Nowy opiekun Arki nie raz podkreślał, że stawia na dobrą atmosferę i jedność, poparte oczywiście solidną pracą. Daje zawodnikom sporo luzu, ale w granicach zdrowego rozsądku. Do pracy napędza go głęboka wiara. O tym też nie boi się mówić, choć w dzisiejszych czasach dla wielu to niestety temat kłopotliwy. Po zwolnieniu z Korony (o tym więcej poniżej) był na samotnej pielgrzymce do Composteli. Przeszedł wówczas w 6 dni 223 kilometry.

Leszek Ojrzyński podkreśla, że najwięcej nauczył się... na bezrobociu. Nareszcie miał czas by usiąść i przeanalizować błędy. Nie boi się mówić o pomyłkach. O Korzymie, Janocie i innych "synkach", jak potocznie mówi się o zawodnikach, których ściągał za sobą do kolejnych klubów. W Arce na dzień dobry jest całkowicie odcięty od możliwości transferowych i to okoliczność zdecydowanie nowa dla LO. Większość klubów przejmował przed sezonem, na jego początku lub w przerwie zimowej. Tak było choćby w Kielcach czy Zabrzu. W Arce porwał się na być może największe wyzwanie w dotychczasowej karierze, ale zdecydowanie więcej ma do wygrania niż stracenia. Arka została już przez dziennikarzy i ekspertów skreślona. Utrzymanie to oczywiście nadal cel nr 1, ale kibicom Arki marzy się oczywiście odzyskanie po 38 latach Pucharu Polski. Zdecydowanym faworytem finału jest Lech Poznań, dlatego każdy inny wynik zapisałby trenera Ojrzyńskiego złotymi zgłoskami w historii klubu.

Zdarzało się, że skończył się trening, a pod klubem czekały samochody z przyciemnionymi szybami. Czekali na piłkarzy, którzy byli im winni pieniądze. Kilka razy musiałem z tymi ludźmi rozmawiać, załatwiać tematy. Obiecywać, że pensja nie pójdzie do rąk zawodnika, tylko bezpośrednio do nich.

O trudnych relacjach z piłkarzami

Karierę trenerską zaczął na dobre od sezonu 2006/2007, gdy ze Zniczem Pruszków awansował do 2. ligi. W kadrze miał takich zawodników jak Robert Lewandowski, Igor Lewczuk, Radosław Majewski czy Bartosz Wiśniewski, który wówczas zdaniem wielu zapowiadał się równie dobrze jak "Lewy". 30 września 2008 roku trener Ojrzyński zagrał po raz pierwszy przeciwko Arce. Żółto-niebiescy wygrali w Gdyni z Wisłą Płock aż 4:1, a zaledwie 35-letniego trenera zwolniono w maju, gdy klub spod Tumskiego Wzgórza stracił szansę na awans. Pod wodzą Ojrzyńskiego zaczynało wielu młodych zawodników jak Maciej Gajos w Częstochowie, ale trener wielokrotnie podkreślał, że nie wyobraża sobie by wychowanek grał tylko dlatego, że jest młody. W Arce od blisko trzech lat właściwie nie istnieje "problem" wychowanków. Poza Przemkiem Stolcem żaden z nich w tym czasie nie doczekał się debiutu i trudno liczyć, że dla młodych zawodników nastaną lepsze czasy. Na pewno nie w tym momencie, gdy Arka walczy o byt. Filozofia ustalania składu i budowy drużyny jest prosta:

U mnie grają najlepsi. Widzę ich na treningu, rozmawiam z nimi i mam stały pogląd na sytuację. Kto dobrze spisuje się na zajęciach i bez zarzutu wypadł w poprzednim meczu to dostaje szansę w następnym. Jak ktoś spisał się słabiej w spotkaniu, to uważnie obserwuję go na treningach i biorę pod uwagę, czy jego konkurent jest w stanie wskoczyć do „jedenastki”. Bardzo duży wpływ ma też przeciwnik, bo taktykę trzeba przecież ustawić pod niego. Tak pokrótce wygląda praca trenera – trzeba reagować i przewidywać.

O filozofii ustalania składu

W przeciwieństwie do trenera Nicińskiego, nowy trener Arki odpowiednio docenia rolę sfery mentalnej w sporcie. Lubi piłkarzom pokazywać przykłady znanych zawodników, jak Jamiego Vardy'ego, by udowodnić, że "impossible is nothing". Przykład jego samego obrazuje to jednak najlepiej. Zaczynał od Milanu... z Milanówka, na długie lata ugrzązł w niższych ligach, by w pewnym momencie stać się jednym z najbardziej obiecujących polskich trenerów. Wielu by się poddało i "przebranżowiło", ale on uparcie szedł do przodu, odrzucając w międzyczasie kilka ofert z niższych lig. Kij w szprychy włożył mu pobyt w Górniku Zabrze, gdzie borykał się z wieloma kłopotami. Otrzepanie się z tego upadku zajęło Ojrzyńskiemu rok. Dziś jest w Gdyni i przed nim do pokonania ogromna góra. Podjazd na Mont Ventoux. Składakiem? Na pewno nie, bo w szatni Arki wciąż jest sporo jakości i ciekawych charakterów. Pytanie czy razem z trenerem nastawią odpowiednią przerzutkę i wjadą na szczyt jak Rafał Majka czy utworzą "grupetto" i do mety dojadą na samym końcu?