Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 1:0 (Starzyński 55'k)

Zagłębie: Martin Polacek - Aleksander Todorovski, Lubomir Guldan, Jarosław Jach, Djordje Cotra - Jarosław Kubicki, Filip Jagiełło (69' Adrian Rakowski) - Arkadiusz Woźniak, Filip Starzyński (85' Jakub Tosik), Łukasz Janoszka - Adam Buksa (39' Martin Nešpor)

Arka: Konrad Jałocha - Tadeusz Socha, Michał Marcjanik, Przemysław Stolc, Adam Marciniak - Antoni Łukasiewicz (65' Michał Nalepa), Yannick Sambea - Marcus da Silva, Mateusz Szwoch, Miroslav Bożok (65' Dariusz Formella) - Josip Barisić (72' Przemysław Trytko)

Żółte kartki: Todorovski (Zagłębie) - Sambea, Formella, Stolc, Trytko (Arka)

Po bardzo defensywnej taktyce w meczu z mistrzem Polski, trudno było oczekiwać, że w Lubinie trener Grzegorz Niciński nakaże swoim zawodnikom otwartą grę z wyżej notowanym rywalem. Jednak nastawienie żółto-niebieskich na ten mecz musimy nazwać ultradefensywnym. Arkowcy pojechali do Lubina po jeden punkt i... z takim nastawieniem nie było szans na osiągnięcie założonego celu. Chcesz zremisować? Graj o zwycięstwo. Stara piłkarska prawda znów znalazła potwierdzenie.

W składzie Arki należy odnotować jedną niespodziankę. W Gdyni został chory Krzysztof Sobieraj, którego zastąpił ogrywany na środku obrony w Pucharze Polski - Przemysław Stolc. W środku pola zgodnie z oczekiwaniami wykartkowanego Dominika Hofbauera zastąpił piłkarz o nieco bardziej defensywnej charakterystyce - Yannick Sambea, a w Gdyni zostali Rafał Siemaszko i Marcin Warcholak. Gospodarze wystawili swoją podstawową jedenastkę, z powracającym do gry Filipem Starzyńskim na czele. Jednak ani popularny "Figo" ani żaden z jego kolegów w pierwszej połowie nie znalazł sposobu na schowaną za podwójną gardą Arkę. Dość powiedzieć, że gospodarze w tej części gry zatrudnili Konrada Jałochę ledwie raz. Arkowcy odpowiedzieć nie byli w stanie ani razu i kibice oglądali jeden z gorszych meczów w tym sezonie ekstraklasy.

Obraz gry w drugiej połowie właściwie nie uległ zmianie. Arka postawiła dziś przed własnym polem karnym solidny autobus, w którym w 55. minucie okno wybił sędzia Bartosz Frankowski. Młody arbiter podyktował rzut karny po tym, jak Tadeusz Socha położył ręce na wprowadzonym przed przerwą Neszporze. Słowacki napastnik wykorzystał tę sytuację i dał arbitrowi pretekst. "Jedenastkę" bezwzględnie wykorzystał Filip Starzyński. To kolejny tego typu karny w tej serii zmagań. Polscy sędziowie ewidentnie chcą nauczyć zawodników, by do gry w piłkę nożną jak najrzadziej używali górnych kończyn. Oby równie konsekwentni byli do końca sezonu. Arka zaczęła grać w piłkę dopiero po stracie bramki, jednak była dziś w ofensywie bezradna, podobnie jak w meczu z Legią. Nieco lepiej niż przez cały sezon i przed przerwą prezentował się Mateusz Szwoch (2 dobre strzały z dystansu), ale zarówno on jak i Dariusz Formella nie zdołali wykorzystać swoich sytuacji strzeleckich. Zagłębie zagrało dziś bardzo przeciętnie, ale to wystarczyło na Arkę, która bardzo słabo weszła w rundę wiosenną i punktów będzie musiała szukać w arcyważnym meczu z Koroną Kielce w najbliższy piątek. Niestety, co widać po wyniku meczu Legii Warszawa z Ruchem Chorzów, tak asekuracyjna gra nie popłaca, a wygrywają ci, którzy nie boją się i stawiają odważnie czoła każdemu rywalowi. My w obu meczach oddaliśmy całkowicie pole gry i zostaliśmy skarceni. Mamy nadzieję, że w piątek Arka od 1. minuty będzie chciała grać w piłkę, bo po to kibice przychodzą na stadion.


Najlepszy Stolc

To największy paradoks tego meczu. Najlepszym piłkarzem Arki był ten najmniej doświadczony. Przemek Stolc jako jedyny grał twardo, agresywnie, nie bał się ruszyć do przodu. A przypomnijmy, że grał jako STOPER. Reszta zawodników prześcigała się w fatalnych zagraniach pod nogi przeciwnika. Celność podań Yannicka Sambei czy Dariusza Formelli była przerażająca. Ten drugi dał tak złą zmianę, że nie przypominamy sobie choć jednego... celnego podania wychowanka Jedynki Reda. Ponownie mógł zostać bohaterem, jednak w dobrej okazji minimalnie chybił. Na plus odwaga i aktywność, na minus zbyt indywidualna gra i niedokładność. Martwi forma podstawowych skrzydłowych, którzy też nie potrafili odpowiednio rozbujać gry żółto-niebieskich.

Barisić na 60 minut?

Grzegorz Niciński kłócił się o umieszczoną na naszej stronie informację, że chorwacki napastnik Josip Barisić jest przygotowany na 60-70 minut gry. Przyznajemy się do pomyłki, trenerze. Nowy nabytek Arki wygląda jakby był gotowy maksymalnie na 15 minut... rozgrzewki. Rzadko pod grą, wyjątkowo wolny i apatyczny. Ustawiona na grę z kontry Arka nie miała nawet możliwości przeprowadzić choć jednego takiego ataku, bo Chorwat nie pokazywał się do gry, a Szwoch nie dysponuje odpowiednią szybkością. Być może zawiódł ponownie skauting. W Piaście Gliwice "Bari" mógł liczyć na ogromną ilość dośrodkowań ze strony Patrika Mraza, Marcina Pietrowskiego czy Mateusza Maka. W Arce w ciągu dwóch meczów miał jedną okazję do strzału głową, nie dostał też ani razu dobrej, prostopadłej piłki. To nie jest piłkarz do gry na kontry i tak niskiej intensywności gry, jaką póki co preferuje Arka. Może w meczach ze słabszymi rywalami będzie miał okazję się wykazać?

Co się dzieje z Łukasiewiczem?

Antoni Łukasiewicz po raz drugi został szybko zdjęty z boiska, co przecież w 1. lidze było nie do pomyślenia. I ta decyzja w pełni się broni. Gdyński "Admirał" w niczym nie przypomina zawodnika z początku sezonu i sprzed awansu. Wygrywa mało pojedynków, odstaje szybkościowo. Arka potrzebuje Antka w topowej formie i liczymy, że na najważniejsze fragmenty sezonu znów powróci najlepsza wersja lidera środkowej formacji Arki. Dziś zastąpił go Michał Nalepa, który zagrał poprawnie, choć bez większego ryzyka, na które chyba przy takim układzie meczu mógł sobie pozwolić. Być może w meczu z Koroną obejrzymy w środku pola znów inne zestawienie?

Niżej, niżej, coraz niżej...

Z meczu na mecz Arka obsuwa się tabeli i jest już na 10. miejscu (lepszy bilans meczów ze Śląskiem Wrocław). Piątkowy mecz z Koroną Kielce będzie mieć olbrzymie znaczenie dla układu sił w środkowej części tabeli po 23. serii gier. Czas zacząć punktować!