Dla mnie historia „mojej Arki” związana jest z osobą śp. Jacka Dziubińskiego. Wiele osób w klubie się zmieniało, jedni przychodzili, odchodzili, a on był niemal cały czas, z małą przerwą. Znałem Go, współpracując z klubem w roli spikera i „marketingowca” od lat 90-tych, gdy ratował Arkę wspólnie z Krzysztofem Tomaszewskim i jak nie raz wspominał ryzykował wtedy całym swoim majątkiem. Arka była dla niego wszystkim. W Klubie był od rana do wieczora wówczas w roli prezesa, wiceprezesa, sprzątaczki, porządkowego. Na swój sposób przeżył odejście Arki z Ejsmonda.

Z tamtego okresu, już współcześnie wspominaliśmy sytuacje, które z dzisiejszej perspektywy były komiczne.  Dotyczyło to spraw lokalowych, obsługi – niepowtarzalni ludzie od trawników, noszowi, historyczny pierwszy Śledź. To były prawdziwe „egzemplarze” i często to nas rozbawiało. Na jednym ze spotkań, gdy nie dojechało nagłośnienie Pan Jacek zaproponował mi abym prowadził spikerkę za pomocą megafonu. Kultowego „Megafona” – Mariusza jednak po tym fakcie nie zastąpiłem. Wtedy także Pan Jacek na fali uatrakcyjnienia, czasami smętnych 3–ligowych spotkań w Gdyni poprosił, aby ożywić mecze singlami, dziś tak oczywistymi. To wtedy na kaseciaku (dla młodszych - taki magnetofon na kasety) powstała składanka z singlami „Wstawaj, szkoda dnia”, gdy zawodnik gości leżał na murawie, oraz „The Final Countdown” zespołu Europe po bramce. 

Współcześnie zawsze w nim widziałem drugiego Józefa Barbachena, z którym jeszcze miałem okazję także pracować. Pan Jacek nie poddał się fali Internetu. Śmiałem się czasem, gdy prosiłem aby przesłał mi jakąś informację mailem. Na moim biurku z reguły zjawiała się kartka do przepisania… To pokazuje, że cały czas był sobą, nie zmieniał się na siłę. To w nim ceniłem. Był zawsze pomocny i mimo natłoku obowiązków zawsze znalazł dla mnie czas. Dobro Arki leżało mu na sercu do końca. Arka była dla niego podmiotem i zadaniem. Wciąż snuł plany na przyszłość. W chorobie był dzielny. Dopadła go realnie rok temu. Podziwiałem go, gdy widziałem jak mimo słabości wciąż aktywnie prowadził treningi, był na meczach swoich chłopaków. Zawsze na wesoło mówił mi: „Niedorzecznik, Ty jako szef propagandy musisz to wszystko opisywać bardziej kolorowo niż jest w rzeczywistości”.

O jego odejściu kolorowo napisać się nie da…

Rzecznik prasowy Arki - Tomasz Rybiński


Bardzo prosimy osoby (kibiców, działaczy, piłkarzy), którzy mieli bliski kontakt z panem Jackiem Dziubińskim o przesłanie swoich wspomnień na maila redakcja@arkowcy.pl, tak by jak najmocniej przetrwała pamięć o tym wyjątkowo zasłużonym dla Arki człowieku.