„Morza szum, ptaków śpiew…”. Znajomość Tomasza Jarzębowskiego z Krzysztofem Sobierajem raczej w takim klimacie się nie rozwijała, nie rozwija i rozwijać nie będzie. Kumplami to oni raczej nie byli i nie będą. I nie muszą. To nie film o czterech pancernych ani chór gospel. To drużyna facetów, o różnych charakterach, a co za tym idzie - o różnych sposobach odreagowania stresu. Jeden się wkurwi, to trzyma wszystko w sobie, drugi zaśpiewa ze dwie serenady do księżyca, trzeci obali z dwa bobo-fruty. Jarza miał pretensje do Sobiego i postanowił je wyartykułować na murawie zaraz po zakończeniu meczu. Sobi wyraźnie nie zaakceptował pomysłu Jarzębowskiego – postanowił obalić i zarzuty, i Tomka. Nie skrzyżowali chłopaki rękawic, bo „basta” postanowił powiedzieć Marek Gaduła przy wsparciu innych rozjemców. Sobi pokiwał paluszkiem (nie, nie środkowym) w kierunku Jarzy – a więc dogrywka w szatni. Nie mam pojęcia co tam było. Czy latały tam talerze, tostery, poduszki, najnowsze numery Catsa. A może wszyscy złapali się za ręce i odtańczyli zorbę? Nieistotne. Istotne jest to, że nie ma co wyć do księżyca z tego powodu. Nie ma co „kręcić” afery. Są facetami, niech tak zachowują się do końca, niech sami sobie wyjaśnią „kto, co był”. Nie ma co stawiać jakiegoś ultimatum – wylatuje jeden albo drugi. Co to - szkółka niedzielna, baletowa?

Przecież chyba tylko naiwniak wierzy, że ta niechęć pojawiła się nagle. Jeb, eksplodowało po emocjonującym meczu – bywa. No co? Mieli miotać krzesełkami? Urwać jakiś zawór? Zapchać studzienki odpływowe? Zalać biura? Podziały są i nie jest to żadne novum. W wielu klubach tak bywa. Ważne, aby razem dążyli do celu. Mogą się nie cierpieć – mi to zwisa. Mogą być obrażeni, byle by nie grali, jak obrażeni vide Marcus. Oczywiście - dobrze by było, aby jeżeli już – rozkręcili dym w szatni, nie na murawie. Ale nie zawsze musi być tak, jak chcemy. Zresztą - czego my chcemy? Awansu? Wielkiej Arki na murawie i trybunach? Czy drużyny przyjaciół na murawie i trenera pijącego piwo w szafie przy wyłączonym świetle, bo za piwo w pubie będzie miał przejebane?

Nie bronię nikogo z nich – ani trenera, ani piłkarzy – ich umiejętność doprowadzania mnie do pasji jest godna podziwu. Zależy mi na zachowaniu dystansu do wszystkiego. Mam tylko nadzieję, że to dwaj „fighterzy” nie wyskoczyli z hasłem - albo ja, albo on. To nie czterej pancerni, ale też nie Romantica TV. Bez pajacowania, to moja działka…

niko