Obóz w Niemczech: stracony czas?
Długa przerwa zimowa to znany nie od dziś problem wszystkich polskich ligowych drużyn. Procedura jest rokrocznie ta sama: miesiąc urlopu, a następnie dwa miesiące ciężkiej pracy. Początkowo na zgrupowaniu, którego celem jest praca nad aspektami czysto fizycznymi: siłą i kondycją, a następnie na zgrupowaniach stricte piłkarskich. Do niedawna był to jeden obóz zagraniczny i jeden krajowy, ale jako, że naszym klubom zaczęło się coraz bardziej powodzić, to normą stały się dwa wyjazdy poza granice Polski by na pięknych, zielonych (w 90% przypadkach tureckich lub cypryjskich) murawach szlifować formę przed rundą wiosenną. W tym roku nasi działacze postanowili się z tego ogólnie przyjętego nurtu wyłamać i zdecydowali się w środku zimy odwiedzić Niemcy. I to bynajmniej nie po to, by obserwować niezwykle popularne w tym kraju zmagania biathlonistów, dopingując odnoszącego ostatnio spore sukcesy Tomasza Sikorę...
Plany wyglądały całkiem sympatycznie: pobyt w ośrodku, który stanowił bazę reprezentacji Hiszpanii podczas MŚ 2006 oraz więcej niż przyzwoici sparingpartnerzy. Do tego komplet pięknych trawiastych boisk jakby ktoś miał wątpliwośći. Rzeczywistość jednak szybko i w sposób dość brutalny zweryfikowała wszystkie ustalenia. Podsumujmy: odwołany sparing z Rot-Weiss Essen (analizując informacje ze strony internetowej niemieckiego 3-ligowca mamy wątpliwości czy ten sparing był faktycznie ustalony, ale mniejsza już o to), prawdopodobnie odwołany sparing z 1.FC Koeln (Niemcy nie chcą grać na sztucznej murawie, a wątpliwe by chcieli grać w ogóle skoro mają 24.01 w planach mini-turniej i są już po kilku sparingach), angina Moskalewicza (która tak naprawdę powoduje, że równie dobrze może wsiąść w samolot i wracać do Gdyni już dziś) i at last but not least: codzienne treningi na sztucznej murawie. Nie jest tajemnicą, że piłkarze jak mogą stronią od tego typu boisk. Każdy kto kopie futbolówkę choćby amatorsko dobrze wie, że jest to wyjątkowo kontuzjogenna nawierzchnia i piłkarze nigdy nie dają na niej z siebie 100%, mając to w podświadomości. Nic więc dziwnego, że żaden niemiecki klub nie chce rozegrać z nami meczu sparingowego na sztucznej murawie...
Głównym zarzutem, jaki stawiam naszym działaczom i trenerom, jest kompletny brak wyobraźni. Nie trzeba być specem od meteorologii pokroju naszego redakcyjnego kolegi Dejfida (chociaż poproszenie go 2 tygodnie przed wyjazdem o radę byłoby z pewnością niezłym pomysłem), by wiedzieć, że panujący u naszych zachodnich sąsiadów klimat jest stosunkowo zbliżony o tej porze roku do naszego. A nawet jeśli ktoś o tym nie wie, to prosty wniosek można wyciągnąć z tego, że właśnie na styczeń zaplanowana jest miesięczna przerwa zimowa w Bundeslidze. Apropos Bundesligi: zadałem sobie trud i przeanalizowałem, gdzie 18 klubów niemieckiego odpowiednika naszej Ekstraklasy, spędza ten miesięczny okres. Wyniki niespecjalnie szokują: aż 11 ekip wybrało za swoją bazę hiszpańskie bądź tureckie kurorty. Mimo, że w Niemczech jest wiele wspaniałych ośrodków treningowych, żaden klub Bundesligi nie odważył się na zorganizowanie w środku zimy obozu treningowego we własnym kraju. Interpretacja jednoznaczna: w środku stycznia NIE DA się w tym kraju solidnie przepracować 10-dniowego zgrupowania, a przynajmniej nie tej zimy, gdy aura jest wyjątkowo kapryśna i nieprzyjemna.
Doprawdy, nie widzę ani jednego pozytywu tego zgrupowania (bym napisał, że integracja, ale naszym piłkarzom niekoniecznie są ku temu potrzebne warunki kilkugwiazdkowego hotelu, a nawet jeśli to będzie na to czas w Turcji). Niektórzy powiedzą, że dużym plusem jest sparing z wymagającym przeciwnikiem jak Hannover 96. Odpowiedź na to jest prosta: tylko człowiek naiwny wierzy, że 3 dni przed bardzo ważnym meczem ligowym ich trener wystawi przeciwko jakiejś tam polskiej drużynie pierwszy (oby to był chociaż drugi) garnitur. O ile do sparingu oczywiście dojdzie, bo nie jesteśmy w końcu AC Milan, który niedawno został przez H96 ugoszczony na głównej płycie boiska w obecności ponad 40 tysięcy widzów... Ze szkoleniowego punktu widzenia na pewno nie zostanie wypełnione 100% założonej normy i trzeba będzie gonić stracony czas na drugim obozie. Oby zaistniała sytuacja dała naszym działaczom do myślenia i umieli z niej wyciągnąć konstruktywne wnioski na przyszłość...
Źródło: własne