No to się zawiesiliśmy, znaczy bojkot. Czy słusznie, czy nie? Głosy są różne. I nie ma się co dziwić. Decyzjom w tak ważnych przecież dla nas sprawach, emocje muszą towarzyszyć. Emocje i wątpliwości. Tym bardziej, że nikt z nas nie może dać gwarancji, iż będzie dobrze. Można mieć nadzieję. I pewnie, mimo wszelkich wątpliwości, każdy gdzieś te nadzieję - mniejszą lub większą chowa w sercu. Faktem jest, że osiągnęliśmy dużo… Heh, jak dużo to tak naprawdę czas pokaże. Wszystkiego nie – to prawda. To się rzadko udaje, w obojętnie jakiej dziedzinie życia. Choć podobno „… the winners take it all…”. Ale to nie my musimy być tu zwycięzcami, tylko nasza Arka (ale jakaś satysfakcja na pewno jest).
Mamy założyć nowy klub? Ale to jest nasz, jedyny. Że zacytuję znanego Wam pewnie Wita „To jest nasza Arka, i niech inni stąd spier…ją. My nie odejdziemy.”
Olać zawieszanie, bojkot niech trwa? Arka to my i historia! Tak, to prawda, Arka to my, a nie miejsce w tabeli, nie wynik sportowy. Hmm, tylko, że w sumie gdybyśmy tak (tylko tak) podchodzili do tego, to bojkot by się pewnie nie zaczął. Dostaliśmy kurwicy, bo Arka została „spuszczona” z ligi przez „działoli” (a tak sobie zmodyfikowałem wersję „kibola”), i ci właśnie nie ponieśli odpowiedzialności za swoje działania (oczywiście między innymi dlatego). Jeżeli patrzylibyśmy tylko na historię itd., itp. to powinniśmy na to machnąć ręką, prawda? Pamięć i historia jest arcyważna dla istnienia narodu, społeczności, ale nie można jedynie na niej budować przyszłości. Pomniki uczą, poruszają, przypominają, ale nie budują, nie działają.
Jak będzie? Nie wiem, za cholerę. Wiem jak jest, i Wy też. Mam pewnie takie same wątpliwości i zmartwienia jak każdy, ale kupię karnet. Kupię na jesień i wejdę na mecz. Pełen wątpliwości, obaw i nadziei. Dziękuję wszystkim, którzy trwali jak ja - przed stadionem. Dziękuję za każdą chwilę, jestem dumny, że byłem z Wami, a Wy ze mną (może założymy jakiś nasz „zbowid”, hah...) A łatwo nie było - sami wiecie. Rozterki, jedna po drugiej, wiara w słuszność bojkotu, ale i ta magnetyczna , żółto-niebieska siła ciągnąca na stadion. Jak to mówił nasz radny, popierający „partyzantów”, ale i uparcie walczący o nasz powrót na stadion – taki paradoks, odmawiasz sobie papierosa z całych sił walczysz, aby go znowu zapalić. W każdym razie do zobaczenia, do zobaczenia, nie napiszę na stadionie, napiszę w każdym miejscu, gdzie jest Arka, także na stadionie.
PS. I jak się do k…y nędzy zakłada profil kibica? Od czasów Stawowego wchodziłem „na sępa”, znaczy na akredytację ;-)
Niko
Na stronie głównej zamieściliśmy sondę, dotyczącą naszego powrotu na stadion. Zapraszamy do głosowania!