Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 3:1 (2:1)
Bramki: Mila 15', Diaz 25' Mila 90' - Jarzębowski 14'
Śląsk: Kelemen - Socha (77' Gikiewicz), Celeban, Pietrasiak, Pawelec (73' Mraz) - Dudek, Kaźmierczak - Sobota, Mila, Madej - Diaz (81' Voskamp)
Arka: Szlaga - Radzewicz, Jarun, Benevente, Krajanowski - Tomasik, Pruchnik, Jarzębowski, Kowalski (87' Mazurkiewicz) - Kuklis (85' Niedziela) - Nwaogu (31' Kasperkiewicz).
Żółte kartki: Diaz, Madej - Krajanowsk, Radzewicz, Pruchnik, Kuklis, Kasperkiewicz
Czerwona kartka: Pruchnik (za drugą żółtą)
Ciężko w kilku zdaniach opisać emocje jakie były dzisiejszego wieczora udziałem kibiców Arki Gdynia. Tysiące pełnych wrażeń telefonów, setki rozmów, kilkaset postów na forum i w końcu hektolitry piwa. Rzadko fani Arki mają powody do radości, a dziś mimo zasłużonej porażki, jesteśmy dumni z naszych zawodników. Śląsk zagrał świetny mecz, miał w wielu momentach po swojej stronie sędziego Marcina Borskiego, a mimo to nie zdołał wydrzeć żółto-niebieskim wojownikom awansu. Ta porażka może być w kontekście budowy zespołu z prawdziwego zdarzenia cenniejsza niż kilka skromnych zwycięstw jak choćby to 1:0 z Niecieczą.
Ten mecz zaczął się magicznie. Pierwsza akcja Arki, kapitalne zagranie Charlesa Nwaogu do Tomka Jarzębowskiego i profesorskie wykończenie. Niestety, kolejne minuty to był grad ciosów, z których dwa trafiły do celu. Ostatnie 10 minut pierwszej połowy to tylko błagalne modlitwy o jej koniec. Ulga i piętnastominutowy oddech. To nie był jednak koniec prawdziwych emocji, a dopiero ich początek. Arka grała w drugiej połowie znacznie lepiej, mądrze, rozważnie i długo gospodarze nie stwarzali żadnego zagrożenia. Niestety kilka decyzji arbitra wprowadziło w szeregi Arkowców zamieszanie, które Śląsk skrzętnie wykorzystał. 86 minuta - bezsensowny faul Pruchnika i druga żółta kartka, Arka gra w osłabieniu. 90 minuta - pecha ciąg dalszy, rykoszet po wolnym Mili i piłka w siatce - 3:1. Ostatnie minuty to nieustanne wybijanie, kilka kontr, niestety piłka wciąż jak zaczarowana wracała w pole karne Arki i dopiero po upływie pięciu doliczonych minut arbiter był łaskaw oznajmić, że tu już się nic nie wydarzy. Sensacyjny awansu I-ligowca do półfinału stał się faktem i kibice mogli chórem zakrzyknąć: "Nie do wiary - gdyńska Arka gra o puchary!"
Gratulacje dla całego zespołu za wolę walki, ambicję i poświęcenie. Jesteśmy z Was dumni i mamy nadzieję, że to początek drogi pełnej sukcesów i wspaniałych zwycięstw. Do zobaczenia w sobotę!