Piłkarze Górnika solidarnie marnowali sytuacje
- Przegraliśmy bo Arka strzeliła dwie bramki, a my nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, które stworzyliśmy - tłumaczył Tomasz Zahorski, napastnik Górnika. - Mecz był fajny, ale wynik już mniej - dodał spieszący się do auta dyrektor sportowy Górnika Tomasz Wałdoch.
Gospodarze próbowali atakować, ale podopieczni Adama Nawałki nie pozostawali im dłużni. Popłoch w defensywie Arki raz po raz siał Grzegorz Bonin, z Maciejem Szmatiukiem zaciekle walczył Zahorski, ale na sytuacje bramkowe to było za mało.
- Wynik był sprawą otwartą do samego końca - powiedział trener Nawałka. - Czasem tak bywa, że mimo wielu sytuacji żadnej z nich nie uda się wykorzystać. Chcę pochwalić moich piłkarzy za walkę i determinację, bo walczyli o korzystny wynik do ostatniego gwizdka. O podłamaniu porażką nie ma jednak mowy - dodał.
1603 dni bez gola i wreszcie trafił
Jeszcze w tym sezonie chcę dobić do granicy dziesięciu bramek - zapowiada Filip Burkhardt. Pomocnik strzelił szóstego gola w ekstraklasie, ale czekał na niego ponad cztery lata, zaliczając po drodze aż sześć klubów.
- Satysfakcja jest, bo długo czekałem na tego gola. Myślę, że nastąpiło odblokowanie i teraz pójdzie z górki. Stać mnie na bramki zarówno po stałych fragmentach jak i z gry. W meczu z Górnikiem ani ja, ani koledzy nie pokazaliśmy tego, na co nas stać. Brakowało luzu, za bardzo chcieliśmy się wykazać. Stąd był stres, presja, nerwy i wiele niedokładnych podań. Może ja też powinienem dłużej przytrzymać piłkę, spróbować przedryblować jednego czy drugiego rywala, aby dać więcej czasu chłopakom na przemieszczenie się pod bramkę - przyznaje 23-latek.
1603tyle dni na gola w ekstraklasie czekał Filip Burkhardt. Pomocnik Arki trafił w sobotę pierwszy raz od 1 kwietnia 2006 roku, gdy jeszcze w barwach Amiki Wronki strzelił bramkę Wiśle Płock. Inna sprawa, że od tamtego spotkania piłkarz niezbyt często grywał w elicie. Łącznie w Amice, Widzewie Łódź i Arce uzbierał od tamtego czasu tylko 28 gier.
Arka Gdynia - Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
Arka wygrała po wyrównanym meczu z Górnikiem Zabrze. Zmarnowane przez Górnika okazje zemściły się. W doliczonym czasie gry wprowadzony chwilę wcześniej Tadas Labukas ograł Banasia i uderzeniem z 16 metrów pokonał niepewnie interweniującego Nowaka. Był o jedyny celny strzał Arki oddany w drugiej połowie.
W ekstraklasie nie ma już zespołu bez strzelonego gola. Do 15 drużyn dołączyła w trzeciej kolejce Arka - w 43. minucie pierwszą w tym sezonie bramkę dla gospodarzy w meczu z Górnikiem Zabrze uzyskał Filip Burkhardt, który wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu stopera gości Adama Banasia na Mirko Ivanovskim.
Była to szósta bramka zdobyta przez 23-letniego środkowego pomocnika gdyńskiego zespołu w ekstraklasie, niemniej po raz ostatni w tej klasie rozgrywkowej wpisał się on na listę strzelców po ponad czterech latach przerwy - ostatniego gola Burkhardt zaliczył 1 kwietnia 2006 roku w wygranym 2:0 przez Amicę Wronki meczu z Wisłą Płock.
Wcześniej na Narodowym Stadionie Rugby nie działo się zbyt wiele godnego uwagi. Nie brakowało co prawda walki, jednak zarówno Arka jak i Górnik miały problem z wypracowaniem sobie dogodnych okazji.
- Moja drużyna miała wiele sytuacji, ale ich finalizacja nie jest zadowalająca. Muszę pochwalić zawodników za zaangażowanie i determinację - mówił po przegranym meczu Adam Nawałka, szkoleniowiec Górnika.
Od pierwszego gwizdka sędziego, spotkanie w Gdyni obfitowało w wiele sytuacji podbramkowych. W pierwszych minutach zdecydowaną przewagę osiągnął Górnik, a najbardziej aktywnym zawodnikiem był Grzegorz Bonin. Już w 6. minucie w polu karnym gospodarzy okazje do strzału mieli Kwiek, Zahorski i Grzegorz Bonin, ale skończyło się jedynie rzutem rożnym.
Karny z kapelusza załatwił zabrzan
Piłkarze Górnika mieli w Gdyni znacznie więcej sytuacji podbramkowych niż Arka, a mimo to wrócili do domu bez punktów. Wszystko z powodu kiepskiej skuteczności podopiecznych trenera Adama Nawałki. Swoje trzy grosze do porażki zabrzan dołożył też sędzia Szymon Marciniak odgwizdując tuż przed przerwą karnego z kapelusza dla gospodarzy.
Po dośrodkowaniu w polu karnym przewrócił się nie mający szans na dojście do piłki Mirko Ivanovski, a młody arbiter z Płocka podyktował jedenastkę dopatrując się przewinienia Adama Banasia, czym zdumiał nawet trenera Arki. Protestujący kapitan Górnika nic nie wskórał, a na dodatek zobaczył żółtą kartkę. Karnego na bramkę zamienił Filip Burkhardt, dla którego był to pierwszy gol w ekstraklasie od ponad 4 lat.
- Karny był mocno kontrowersyjny. Dostaliśmy bramkę do szatni. Gdyby do przerwy było 0:0 to sądzę, że dalsza część meczu wyglądałaby o wiele inaczej - powiedział bramkarz zabrzan
Sędzia Marciniak pozazdrościł Webbowi
Końcówka pierwszej połowy meczu Arka - Górnik (2:0). Po wrzutce z prawej strony żaden z piłkarzy walczących na środku pola karnego nie przejął piłki, ale arbiter Szymon Marciniak, niczym Howard Webb w pamiętnym meczu Austria - Polska (1:1), wskazał na wapno.
Jedenastkę na gola zamienił Filip Burkhardt i było 1:0. - Nawet nie protestowaliśmy, ale głównie dlatego, że byliśmy osłupieni. Nikt wiedział, za co jest ta jedenastka - komentuje Adam Banaś.
Sędzia uznał, że to właśnie on nieprzepisowo powstrzymywał usiłującego przejąć piłkę Mirko Ivanowskiego. - Przyznaję, że przez moment położyłem na nim rękę, ale gdyby sędziowie chcieli zawsze gwizdać takie sytuacje, to karne byłyby co kilka minut - broni się kapitan Górnika Zabrze. - Graliśmy dobrze, ale sędzia tym karnym podciął nam skrzydła - dodaje.
- Stałem cztery metry od tej sytuacji i nie miałem wątpliwości, że Banaś uniemożliwił Ivanowskiemu wyskok do piłki. To było takie zdarzenie, które łatwiej ocenić z poziomu boiska, niż w powtórce telewizyjnej - broni się sędzia Marciniak, który zgodził się, że takich przepychanek w polu karnym w czasie meczu jest wiele, ale jego zdaniem ta była wyjątkowa. - Też chciałbym gwizdać bardziej spektakularne jedenastki, ale w tym przypadku karny się należał - upiera się płocki arbiter.
Sport: Skuteczność, k..., skuteczność
Zabrzanie muszą popracować nad wykorzystywaniem licznych sytuacji strzeleckich. Wtedy o punkty będzie łatwiej, bo w Gdyni pokazali się z dobrej strony.
- Naszym celem jest zwycięstwo - zapowiadali przed meczem z Górnikiem piłkarze Arki. I ten cel został w sobotę w Gdyni osiągnięty. Arka wygrała 2:0, a pierwsze w tym sezonie gole dla żółto-niebieskich zdobyli Filip Burkhardt i Tadas Labukas. Radość z pierwszego ligowego sukcesu może mącić nieco nie najlepszy styl gry gospodarzy. Ale... zwycięzców się nie sądzi.
Rzut oka na składy Arki i Górnika mógł tylko utwierdzić w przekonaniu, że obaj szkoleniowcy... niczym się nie zaskoczyli. Dariusz Pasieka nie zaryzykował więc gry dwoma napastnikami, ale postawił od pierwszej minuty, kosztem Josepha Mawaye, na Mirko Ivanovskiego.