Arka Gdynia 2–0 Górnik Zabrze
Bramki: Burkhardt (43’ karny), Labukas (90’)
Żółte kartki: Bemben (26’), Banaś (42’)
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)
Arka: Norbert Witkowski – Marciano Bruma, Michał Płotka, Maciej Szmatiuk, Emil Noll - Marcin Budziński, Paweł Zawistowski, Filip Burkhardt (88’ Tadas Labukas), Miroslav Bożok - Denis Glavina (68’ Wojciech Wilczyński), Mirko Ivanovski (76’ Joseph Mawaye)
Górnik: Sebastian Nowak - Michał Bemben (90’ Tomasz Chałas), Mariusz Jop, Adam Banaś, Mariusz Magiera - Grzegorz Bonin, Mariusz Przybylski, Aleksander Kwiek, Piotr Gierczak (76' Maciej Bębenek) - Adrian Świątek (76’ Daniel Sikorski), Tomasz Zahorski
Przed meczem każdy z nas by taki rezultat wziął w ciemno, niestety styl w jakim Arka wygrała z Górnikiem pozostawia bardzo wiele do życzenia i kładzie spory cień na tym sukcesie. I nawet nie chodzi o kontrowersyjnego karnego, ale liczbę sytuacji szczęśliwych, w których wystarczyłoby, że zawodnikowi Górnika by lepiej "naszła" piłka i by był gol. Arka nie była tego gra groźna, była anemiczna i nawet nie podjęła walki o środek boiska. Górnik pokazał jak wykorzystać sztuczną nawierzchnię i grać szybko, po ziemi, z pierwszej piłki. Jak sprawić by rywal biegał za nią i z każdą kolejną minutą tracił coraz więcej sił. Przed trenerem Pasieką zadanie przekazania uwag piłkarzom, najlepiej właśnie na przykładzie świetnie operujących piłką w środku pola Górników.
Rozczarowała zwłaszcza środkowa linia: Filip Burkhardt, mimo zdobytej bramki, grał słabo, a Paweł Zawistowski, no właśnie, nie pamiętamy czy on w ogóle grał. Obok meczu przeszedł Denis Glavina, którego zdjęcie trener uargumentował krótko i trafnie: "bo nie pomagał drużynie". Najlepszy ze wszystkich ofensywnych zawodników był Mirko Ivanovski, ale koledzy nie umieli z nim tego dnia współpracować. Na tym tyle nieźle znów wypadła para stoperów. Płotce co prawda kilka razy zdarzyło się niepewne podanie do Witkowskiego, ale w ogólnej ocenie zasłużył na pochwałę. Dużo pracy mieli także Noll i Bruma, ze względu na częstą grę zabrzan skrzydłami.
Jak głosi hasło z nagłówka: zwycięzców się nie sądzi, ale warto by było, żeby to zwycięstwo nie przysłoniło jednak braków, których w sobotę było w grze arkowców stanowczo zbyt wiele.