Wszystkie bilety sprzedane, a ludzie gromadzili się również po płotem. Skandaliczne jednak ceny biletów doprowadziły do tego, że na trybunach panowała tragiczna atmosfera. Młyn był bardzo ograniczony i pomijając momenty, kiedy do dopingu włączała się cała trybuna, na stadionie nie było zbyt głośno. Na dodatek wystąpiły problemy z wchodzeniem na stadion, gdyż przy jednej z bramek wejściowych kolejka była bardzo długa, a wchodzący nie zdążyli na pierwszy gwizdek sędziego. Ewidentnie, trzeba poprawić system, żeby w przyszłości uniknąć podobnych incydentów. Na stadionie obecna oczywiście kilkudziesięciu osobowa grupa przyjaciół z Krakowa oraz jedna osoba z Górnika Wałbrzych. Sam mecz nudny, choć mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa.
Wracając do dopingu, tutaj chyba wiele nie można poprawić. Przy takich cenach, ludzie którzy zwykle znajdowali się blisko środku młyna, teraz znajdują się pod płotem. I trudno się temu dziwić, skoro wystarczy dołożyć 30zł do ceny biletu i już można jechać na wyjazd, np. ten w sobotę, do Warszawy. Moja wizja tej rundy jak i połowy przyszłego sezonu (czyli do czasu otwarcia nowego stadionu) jest raczej w ciemnych kolorach, jeśli chodzi o aspekty kibicowskie podczas meczów u siebie. Na szczęście, mimo tego, że ceny dla kibiców gości to minimalna cena dla gospodarzy, u nas ma być inaczej. Znajdą się zatem chętni, żeby przyjechać do Gdyni. Pozostaje zatem męczyć się nam do końca tego roku, ale również starać się, aby słowa te nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jeżeli już wchodzimy na stadion, dopingujmy Arkę niezależnie od tego, w której części stadionu się znajdujemy, czy w młynie, czy na vipach, gdyż przy takiej ilości ludzi nie ma to większego znaczenia. Jesteśmy jedną wielką żółto-niebieską rodziną, zatem starajmy się pomóc Arce w zdobywaniu punktów i nie wstydźmy się śpiewać na całe gardło będąc na stadionie.
Relacja kibicowska z meczu z Cracovią
Pierwszy mecz z publicznością za nami. Szczęśliwie dla nas, kara została skrócona i już z Cracovią mogliśmy zagrać przy pełnych trybunach.