Piast Gliwice - Arka Gdynia 2:2 (1:1)
1:0 Olszar 18'
1:1 Wilczyński 45' +2
2:1 Gamla 75'
2:2 Budziński 90'
Piast: Kwapisz - Chylaszek, Kowalski, Glik, Michniewicz - Biskup (Łudziński 67'), Muszalik, Gamla, Smektała - Wilczek (Sedlacek 48'), Olszar (Maciejak 86')
Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Sokołowski - Wilczyński (Budziński 55'), Mrowiec, Ława (kpt.) (Burkhardt 85'), Lubenov, Sakalijew (Labukas 63'), Trytko
Żółte kartki: Muszalik (Piast) - Sokołowski, Trytko (Arka)
Sędzia: Lyczmański (Bydgoszcz)
Widzów: 1000
Dariusz Pasieka od początku swojej przygody z Arką nie bał się stawiać na młodych piłkarzy i dzisiaj ten pomysł na drużynę został mu wynagrodzony. Arka grała bardzo słaby mecz i to właśnie najmłodsi w drużynie Wilczyński i Budziński uratowali cenny remis, dzięki swojemu uporowi i odwadze.
Opis tego meczu powinien zostać ograniczony do kilku zdań, bo tyle też groźnych sytuacji stworzyły łącznie oba zespoły. Tempo gry w pierwszej połowie było tak niskie jak poziom decybeli na stadionie w Wodzisławiu, a piłkarze dostosowali się do sennej atmosfery Wodzisławia. Sielankę przerwała jedynie bramkowa akcja Chylaszka z Olszarem w 18 minucie oraz kapitalna bomba Wojtka Wilczyńskiego w doliczonym czasie gry. "Wilczek" odpalił w najważniejszym momencie, dodając swoim kolegom sił do nieco żwawszej gry po przerwie.I faktycznie Arka w drugiej połowie zagrała z większą werwą, niestety zabrakło szczęścia pod bramką dobrze grającego Kwapisza. Najbliżej był Przemek Trytko, po indywidualnej akcji w charakterystycznym dla siebie stylu. Zabrakło naprawdę niewiele bo niesygnalizowany strzał wylądował na słupku. Arka poszła za ciosem i po chwili przed szansą stanął Tadas Labukas, niestety uderzył z bliska wprost w bramkarza gospodarzy. O tym, czym grozi niewykorzystanie tego typu sytuacji nie trzeba przypominać, więc napiszemy tylko, że tragedia nastąpiła w 75 minucie po świetnej akcji Łudzińskiego z Gamlą. Arkowcy tego dnia razili niepewnością w obronie i nie inaczej było w tej sytuacji, bo równocześnie przysnęli Kowalski nie wychodząc do pułapki ofsajdowej oraz Siebert, puszczając Gamlę za plecy. Od tego momentu Arka grała totalnie bez wiary, brakowało werwy i zdecydowania, na szczęście trener Pasieka wykazał się trenerskiem nosem, desygnując do gry Filipa Burkhardta. "Bury" najpierw 3 razy niecelnie podał, po czym wykazał się zagraniem rodem z PES'a, w którego namiętnie grywa. Do kombinacyjnego podania z wiarą, której brakowało dotychczas Arce ruszył Marcin Budziński i los, a w zasadzie nieporadność Kamila Glika, nagrodziła go bramkowym rykoszetem. Reprezentacyjny obrońca widocznie uznał, że jedna zawalona bramka (przy golu Wilczyńskiego nie trafił w piłkę) to za mało i mając pełną możliwość wybicia w aut, kopnął prosto w "Budzika" a piłka przeleciała nad wysuniętym z bramki Kwapiszem.
Miejmy nadzieję, że debiutanckie bramki Wilczyńskiego i Budzińskiego utwierdzą trenera Pasiekę w przekonaniu, że droga, którą obrał w Arce jest słuszna i należy nią dalej podążąć. Do tej pory Arka była znana głównie jako przystań dla emerytów, dzisiaj zespół to mieszanka doświadczenia, młodzieży i bardzo przeciętnych "stranierich". I dzisiejszy mecz udowodnił, że młodzież nie tylko może się ogrywać, ale i ratować drużynie punkty, a trzeci sort piłkarzy z zagranicy niekoniecznie.
mazzano