Opowiedz Przemek jak wyglądały początki Twojej przygody z piłką.
Wychowałem się w Strzelcach Opolskich i tam zapisałem się do miejscowego klubu w wieku 7 lat. Następny przystanek to Odra Opole, skąd jeszcze w wieku juniora trafiłem do Gwarka Zabrze, a następnie do niemieckiego Energie Cottbus.
Jak wypatrzyli Cię skauci Energie?
W Gwarku mieliśmy silną ekipę i skauci Energie, wiedząc o tym, często przyjeżdżali oglądać nasze mecze. W ten sposób wypatrzyli 3 lata wcześniej Tomka Bandrowskiego. Byli z niego bardzo zadowoleni, ponadto jest to klub, który leży blisko granicy, więc było im na rękę mieć jakiegoś Polaka, bo wiązało się to z przyciągnięciem na mecze Energie polskich kibiców. Po Mistrzostwach Polski Juniorów działacze Energie zgłosili się do Gwarka z konkretną propozycją.
Długo zastanawiałeś się nad wyjazdem?
Szczerze mówiąc to nie chciałem wyjeżdżać, miałem 18 lat i nie wiedziałem czy sobie poradzę. Zadziałała jednak magia Bundesligi, to jest naprawdę inny świat. Na pierwszy mecz do Cottbus przyjechał HSV Hamburg z Van der Vaartem, którego miałem wtedy plakaty na ścianie, w składzie. Od razu rozpocząłem treningi z pierwszym zespołem, lecz trener uczciwie postawił sprawę, że jestem juniorem i w najbliższym czasie nie mam szans na grę w Bundeslidze.
Czułeś, że masz mniejsze szansę na grę, bo jesteś z Polski?
Nie, wręcz przeciwnie. Dano mi odczuć, że wierzą we mnie, ale mam być cierpliwy i poświęcić pierwsze miesiące na aklimatyzację, obycie się z Bundesligą. I faktycznie tak było, po zimowym obozie trener powiedział mi, że traktuje mnie już jako pełnoprawnego członka pierwszej drużyny i bierze pod uwagę przy ustalaniu meczowej kadry.
Dla młodego chłopaka z Polski to pewnie był nie lada szok?
Dokładnie tak było. Pierwszy raz usiadłem na ławce w Hamburgu. Na trybunach 60 tysięcy widzów, przecież w Polsce tyle przychodzi na całą kolejkę. Rozgrzewamy się z „Bandrem” i nie słyszymy własnych słów, bo na stadionie jest taka wrzawa. De Jong, Van der Vaart, Guerrero i ja wewnątrz tego wszystkiego, niesamowite przeżycie. Mecz się zakończył bezbramkowym remisem, lecz niestety nie dostałem wtedy szansy debiutu.
Kiedy to nastąpiło?
W następnym meczu podejmowaliśmy Arminię i ponownie zająłem miejsce na ławce. Dopiero przed kolejnym wyjazdem z Borussią Dortmund trener mi powiedział, że chce w tym meczu postawić na mnie i żebym był przygotowany psychicznie na występ przed 80 tysiącami kibiców. Dotarło do mnie, że mam szansę na to, o czym marzyłem od dziecka. Pamiętam jak za młodu oglądałem turnieje halowe na niemieckiej stacji DSF, a teraz nagle miałem szansę na występ przeciwko tym piłkarzom, których do niedawna znałem wyłącznie z telewizji.
Trema?
Nie, raczej pozytywny stres, adrenalina. Niestety, prowadziliśmy 3:2 i trener chcąc bronić wyniku wpuścił Tomka Bandrowskiego, a ja pechowo doznałem kontuzji w tygodniu po meczu i tym samym debiut odwlekł się w czasie. Po wakacjach przyszedł nowy trener, który w końcu dał mi szansę w przegranym meczu z Duisburgiem. Kolejne mecze niestety znowu spędziłem na ławce rezerwowych.
Były momenty zwątpienia?
Był moment rozżalenia, gdy strzeliłem w sparingu siedem bramek, a jak przychodził mecz ligowy to trener stawiał na innych napastników. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że powinienem być wtedy bardziej cierpliwy. Niestety, młodość ma swoje prawa i dała o sobie znać „gorąca głowa”. Wiem, że gdybym był bardziej cierpliwy na pewno otrzymałbym znacznie więcej szans na grę.
Kiedy pojawił się temat Arki?
Już w grudniu 2007 roku, ale Energie nadal wiązało ze mną spore nadzieje i nie chciało mnie puścić do Gdyni za „czapkę gruszek”. Był też temat Polonii Bytom, która szukała napastnika, a mnie pamiętała z gry w Gwarku. Niestety wszystko rozeszło się o pieniądze i ostatecznie zostałem w Cottbus do czerwca. Wtedy przedłużyłem kontrakt z Energie o dwa lata i trafiłem do Arki na zasadzie wypożyczenia z opcją pierwokupu. Wypożyczenie to zostało odnowione w tym roku i ponownie została określona kwota, za którą Arka mnie może wykupić.
Chciałbyś, żeby Arka Cię wykupiła?
[Bez chwili zastanowienia ]: Tak.
Jakie były Twoje pierwsze wrażenia z pobytu w Gdyni?
To była prezentacja na Błyskawicy i wtedy po raz pierwszy zobaczyłem, że warto było wrócić do Polski. Świetny klimat, widać było, że ludzie żyją Arką. Nie kończy się to na stadionie po 90 minutach, ale zainteresowanie Arką jest na co dzień. Każdy stara się dla tego klubu zrobić coś dobrego i poświęcić mu prywatny czas.
Daleko jesteśmy za Bundesligą jeśli chodzi o poziom sportowy?
Ja się absolutnie nie zgadzam, że Arka i cała polska liga jest na tragicznym poziomie. Moim zdaniem bardzo duże znaczenie ma sama otoczka, którą się wytwarza wokół rozgrywek. W Cottbus też graliśmy wiele słabych meczów, a i tak przychodziło po kilkanaście tysięcy widzów. Ludziom chce się przychodzić na stadiony, które efektownie wyglądają w TV i na których czuć atmosferę meczu. Co może zrobić Canal+ w Polsce, skoro w transmisjach widać jakieś stare płoty i kraty, puste drewniane ławki i wszystko się wali? To tak jak w kinie, gdy siadasz w wygodnym fotelu, nagłośnienie jest znakomite i całość podnosi jakość tego filmu i ocenę spędzonego czasu. Poziom w Polsce jest na pewno niższy niż w Niemczech, ale nie ma ogromnej przepaści sportowej i ci piłkarze z Bundesligi nie są kompletnie nieosiągalni dla nas.
Ma dla Ciebie jakieś znaczenie, że trener Pasieka długi czas spędził w Niemczech?
Większe znaczenie ma dla mnie to, że jako pierwszy na mnie zdecydowanie postawił. Świadomość tego i rozmowy z nim na pewno umocniły mnie i dodały pewności siebie. Można powiedzieć, że we mnie „zainwestował”, dał mi czas na boisku, abym mógł coś sensownego zrobić. Do tej pory tego mi brakowało.
Na czym polega więc fenomen trenera Pasieki?
Myślę, że wpoił nam, żebyśmy zawsze mieli swój styl. Bez znaczenia czy gramy z Wisłą, w Bełchatowie czy z Odrą u siebie staramy się grać powtarzalnie, według naszych reguł. Wcześniej często dopasowywaliśmy się do przeciwnika, teraz gramy jak Arka i mamy swój styl. Na przykład ja wypadłem ze składu i za mnie wszedł do drużyny inny napastnik, który miał grać podobnie. Dzięki temu każdy mecz nas zgrywa i idziemy powoli, ale stanowczo do przodu, w obranym kierunku.
Jak wyglądało wprowadzenie do Arki?
Najlepszy kontakt miałem z Bartkiem Ławą i Tomislavem Basiciem. Z Tomim nadal utrzymujemy kontakt, byłem nawet na wakacjach u niego rok temu. Obecnie mam również dobry kontakt z Matim Siebertem i „Budzikiem”, ale też z „Nitkiem” i „Ulim”, czyli weteranami Arki. Na pewno wejście do drużyny było dużo łatwiejsze niż w Niemczech. Tam miałem duże problemy z komunikacją, towarzystwo było międzynarodowe. W Niemczech do klubu przychodzi się jak do pracy, nie było nawet okazji poznać tych ludzi, nie znałem ich rodzin, nawet nie wiedziałem gdzie mieszkają. Kilka godzin w klubie i każdy w swoją stronę. W Gdyni mieszkamy blisko siebie, niektórych chłopaków nawet spotykam w sklepie :) Nie ma problemu by do kogoś zadzwonić czy wyjść na kawę lub do kina.
Pamiętasz debiut w Arce?
1:1 z Jagiellonią, Darek Żuraw strzelił dla nas. I pierwszy wywiad w Arka-TV :)
Jak oceniasz rywalizację o miejsce w ataku Arki?
Na pewno jest to zdrowa, sportowa rywalizacja. Marcin Wachowicz strzelił dla Arki dużo bramek, ale nie oznacza to, że muszę mieć dla niego jakiś respekt i odpuszczać. Tak samo było, gdy grał „Nitek”. Wiadomo, wielka legenda Arki i mogę mu z tego tytułu otworzyć drzwi do szatni, ale na boisku jesteśmy wszyscy równi i każdy chce grać. Chcę być najlepszy i o to przecież chyba chodzi w sporcie. Na razie nie mam się czym specjalnie chwalić, trzy bramki w sezonie to nie jest wielkie osiągnięcie, o którym mogę kiedyś opowiedzieć dzieciom i choćby dlatego muszę cały czas walczyć ze wszystkich sił o pierwszy skład.
Wychodzisz z tunelu, na trybunach pełno kibiców, co sobie w takim momencie myślisz?
Podczas „Roty” zawsze przechodzą ciarki, później jest taka koncentracja i adrenalina, że nie myślę o niczym wokół. W Lubinie nawet nie pamiętałem udzielając wywiadu jak strzeliłem bramkę. Każdy ma do wykonania swoją robotę: kibice dopingują i robią oprawy, a ja jestem piłkarzem i mam wykonać to, co mi każe trener. Ciężko mi po meczu też określić, który kolega grał lepiej, a który gorzej, tak silna jest koncentracja na konkretnym zadaniu.
Kibice którzy przychodzą na mecz dużo wcześniej, mogą zauważyć piłkarzy którzy wychodzą na murawę, słuchają muzyki. Stoją w osobności. Przemek, co Ty masz w głowie, jeszcze przed rozgrzewką, będąc na tej murawie?
Wyobrażam sobie udaną akcję. Super dośrodkowanie, piękna główka, i bramka. Oczywiście moja [uśmiech] To powoduje że potrafię nabrać energii, mam ochotę wybiec i właśnie taką akcję przenieść na rzeczywistość.
Oglądasz powtórki meczów?
Tak, ogólnie oglądam dużo meczów, powtórki meczów Arki także.
Jak oceniasz „sprawę Chmiesta”?
Cóż, Marcin nie został zgłoszony do rozgrywek i na pewno nie dostanie już szansy. Marcin zdaje sobie sprawę, że zawiódł, ale na pewno nie można mu odmówić zaangażowania na treningach i wielka szkoda, że nie może zagrać, bo to według mnie nadal jest dobry napastnik i się w tej chwili męczy.
Wiele nieprzychylnych Arce osób deprecjonuje wartość meczu z WHU, jakie masz zdanie na ten temat?
Nie ma co ukrywać, że przyjechała młodzież, ale na pewno wielu z nich wkrótce otrzyma szansę występu w Premiership. Tacy gracze jak Quashie czy Noble mieli już tę okazję, ponadto ci piłkarze mają specyficzny styl dla ligi angielskiej i drużynowo prezentowali się świetnie. Byli znakomicie przygotowani organizacyjnie i siłowo. Nie powiedziałbym, żebyśmy traktowali ten mecz jako przygodę życia, ale na pewno wiele z niego wynieśliśmy.
Niedługo rozpocznie się budowa nowego stadionu…
Na pewno ciekawie będzie na nim zagrać. Wiadomo, że gra na stadionie rugby będzie mało komfortowa, ale coś za coś. Ostatnio byłem pooglądać ten stadion, słyszałem, że mają być dostawiane nowe trybuny, więc jakoś wspólnie damy radę. Problem jest z trawą, na której wolelibyśmy nie trenować codziennie, więc będzie trzeba poszukać jakiegoś boiska treningowego.
Oglądasz Arka-TV?
Tak, świetna inicjatywa. Swoje wywiady nawet po kilka razy :)
Wiesz jaki mecz jest za tydzień?
Wiem, oczywiście – derby. Każdy z nas wie jak ważny to będzie mecz i nieważne kto strzeli, ile wygramy, byle ich w końcu pokonać.
Myślicie już o derbach?
Na pewno. Jest co prawda wcześniej Piast, gdzie musimy powalczyć, ale nie ma co się oszukiwać, o derbach już każdy myśli. Po trzech porażkach mobilizacja jest ogromna, po prostu musimy wygrać. Nie ma wyjścia.
Skorzystałbyś z oferty gry w Lechii?
Mogę obiecać wszystkim kibicom, że w Lechii nigdy nie zagram. Za dużo mam szacunku do Arki, by kiedykolwiek zagrać za miedzą. Dla mnie gra tutaj to jest naprawdę duża sprawa. Idę po mieście i widzę chłopaków w barwach Arki, są sklepy, gdzie można kupić fajne ciuchy klubowe, widzę, że całe miasto żyje Arką i z szacunku dla tych barw nigdy nie zagram w Lechii, to pewne.
Koniec części pierwszej...
Wkrótce druga część wywiadu, w której dowiecie się między innymi jakie Przemek ma zdanie na temat kibiców Arki, w jaki sposób zarobił pierwsze pieniądze oraz jakiemu klubowi kibicuje od dziecka.