Przed meczem było jasne, że nowy trener Arki - Dariusz Pasieka musiał przede wszystkim dotrzeć do świadomości piłkarzy i wykrzesać z nich wszystko, co najlepsze. Okazał się on dobrym psychologiem i zgodnie z powiedzeniem "najlepszą obroną jest atak" Arka od początku meczu dyktowała warunki gry, raz po raz goszcząc w polu karnym Wisły. Dużą zmianą było przejście na system 4-4-2 z Labukasem i Trytko w ataku. Wspomagani przez ofensywnie grających Sokołowskiego i Wachowicza wielokrotnie gościli pod polem karnym Wisły, lecz tego dnia żaden z nich nie znalazł sposobu na pewnie grający duet stoperów: Marcelo-Głowacki. Najgroźniej pod bramką Mariusza Pawełka było, gdy rzuty rożne bił Bartosz Ława. Dotychczas jego podania ze stałych fragmentów gry były przewidywalne, schematyczne i niegroźne, dziś natomiast centrował ostro i z pomysłem. Zawsze tam, gdzie wbierał któryś z wysokich obrońców i w ten sposób Łukasz Kowalski, rozgrywający najlepszy mecz od wielu tygodni, mógł dwukrotnie skarcić pewnych siebie wiślaków. Niestety, na drodze stawał albo Pawełek albo obrońcy mistrza Polski i kończyło się na dobrych chęciach arkowców. Z czasem Wisła zaczęła przejmować inicjatywę, ale dobrze grający Szmatiuk z Płotką szybko kasowali kolejne akcje zaczepne gości. Najgroźniej było, gdy Paweł Brożek uderzał w boczną siatkę, lecz skończyło się na strachu. Kluczowym momentem okazała się ostatnia minuta pierwszej połowy. Patryk Małecki przedryblował dwóch arkowców, a próbujący wybić mu piłkę Mrowiec zrobił to tak fatalnie, że przelobował swojego bramkarza.
Na drugą połowę wyszła już niestety inna Arka. Ospała, zmęczona i apatyczna. Brakowało tej ikry z pierwszych minut, a oddychający rękawami pomocnicy nie dawali obrońcom wystarczającego wsparcia. Wisła stwarzała sobie kolejne dobre sytuacje, ale Andrzej Bledzewski rozgrywał naprawdę dobre spotkanie i dwukrotnie po uderzeniach Kirma i Piotra Brożka ratował żółto-niebieskich. Prawdę mówiąc, pomiędzy 45 a 90 minutą Arka nie stworzyła choćby jednej groźnej sytuacji, a kolejne zmiany tylko pogarszały obraz gry. Niestety, wszystko zakończyło się po myśli gości i w czwartym meczu, a pierwszym pod wodzą Dariusza Pasieki, Arka ponownie przegrała i "umocniła się" na dole tabeli. W przyszłą niedzielę "mecz o życie" w Lubinie. Miejmy nadzieję, że nowemu opiekunowi Arki starczy te 9 dni na dostateczne umotywowanie i poprawienie jakości gry piłkarzy.