Piłkarz, kibic Arki i Lecha, dumny tata Latiki. Tak sam opisuje się ten zawodnnik. Ja dodałbym jeszcze, że taki Jasio Wędrowniczek piłkarski, bo klubów piłkarskich zwiedził sporo. Choć bardziej pasuje, z racji imienia, Filip z konopii (ale nie indyjskich). Moim rozmówcą jest Filip Burkhardt.
Niko: Filip, pochwal się, jak idzie Ci w Norwegii, fiordy jedzą Ci z ręki? ;-)
Filip Burkhardt: Nie ukrywam, że w Norwegii mi się podoba, wszystko jest poukładane, a życie jest bezstresowe. Drużyna może nie jest najsilniejsza, ale szczerze przyznam, że w tym momencie mojej kariery ważne są dla mnie zarobki, a na te nie mogę narzekać. Ligę zaczynamy w przyszły wtorek, także fiordy to akurat będę miał okazję zobaczyć, pozwiedzać hahah.
W FK Toten nie jesteś jedynym Polakiem, ba, niejedynym Arkowcem.
Tak, zabawiłem się w menadżera i sprowadziłem tu kolegę, Daniela „Liska” Lisowskiego. Zresztą pewnie niektórzy go znają. Trenował w Arce na pozycji środkowego obrońcy, a także zaliczył parę klubów z niższych lig województwa pomorskiego.
Adaś Marciniak zwykł mawiać, że świat piłkarza i świat kibica to zupełnie inne światy. Jak Ty to łączysz?
A jakoś mi się udaje. Nigdy, grając gdzieś w Polsce, nie ukrywałem, że jestem kibicem Arki. Nikomu to nie przeszkadzało, dopóki prezentowałem się dobrze. Gorzej było, gdy nie grałem najlepiej. Wtedy zawsze znalazł się jakiś gagatek, który sobie przypomniał, że jestem Arkowcem, i proponował mi, abym wracał do Gdyni. Oczywiście propozycja była bardzo dosadna hahaha.
Czasy kadry juniorów. Jesteś śpiochem? Czy nie lubisz wywodów taktycznych? Podobno kiedyś zasnąłeś na samym tyle autobusu, podczas odprawy taktycznej, co spowodowało utratę miejsca w jedenastce.
Hah, śpiochem nie jestem, ale długie 30-minutowe analizy usypiały mnie. Człowiek wtedy traci szybko koncentrację i ma problem ze skupieniem się nad ich treścią. Nigdy nie byłem zwolennikiem długich odpraw taktycznych.
Jesteś czarnowidzem? Podobno kiedyś przewidziałeś wypadek, no, stłuczkę -na szczęście jedynie jadąc z Wojtkiem Wilczyńskim. Było dosyć ślisko i stwierdziłeś, że na pewno coś się stanie.
Nie jestem ani czarnowidzem, ani jasnowidzem. Ale gdy zimą się jedzie na letnich oponach, to nietrudno przewidzieć, że wpadnie się w poślizg. Szczególnie na wysokości lasu w Koleczkowie ;-)
Pamiętasz taką sytuację z Płocka - Arka grała z Wisłą, straciliśmy gola. Na ekranach pojawiło się Twoje zbliżenie – stałeś bodajże przy ławce rezerwowych i się ucieszyłeś - jako piłkarz Wisły. Niektórzy kibice Arki mieli żal o to.
No tak, to są właśnie takie chwile, gdy te dwa światy, o których mówiliśmy wyżej, bardzo mocno się przenikają i trzeba jakoś w tym się poruszać. Dostałem wtedy w 18. minucie czerwoną kartkę. Kibice Arki skandowali moje imię i nazwisko, mimo że grałem w Wiśle Płock. To była mega sprawa, ale gdybyśmy przegrali tamten mecz, to kibice Wisły wywieźliby mnie na taczce, bo pewnie większość by sobie pomyślała, że specjalnie dostałem czerwona kartkę, żeby Arka wygrała.
Chyba jedna z najważniejszych wygranych Twoich i Twojej Rodziny, to walka o zdrowie Latiki. Latika to zresztą amulet Arki. Zawsze, gdy jesteście razem na meczu, Arka wygrywa:-)
Z tym amuletem to prawda oczywiście. A walka... Tak... to była walka, która kosztowała mnie i moją rodzinę wiele zdrowia. Trudno było mi się pozbierać po tym co się stało, na szczęście Latika na dziś jest zdrowa w 100% . Można powiedzieć, że ludzie, którzy zaangażowali się w pomoc na jej rzecz, spisali się na medal. Za to im bardzo dziękuję, bo Latika jest dla mnie najważniejsza osobą.
Derby z 2011 roku, 2:2 - pamiętasz... Co się stało? W zasadzie wszystko mieliśmy pod kontrolą. Ja pamiętam, że wtedy przy 2:0 miałem złe przeczucia. Bo trybuny szalały, ok, zrozumiałe. Trenerzy też – zamiast zachować spokój. Niektórzy piłkarze na murawie także i zaczął się cyrk...
Pff, traumę mam do dzisiaj, zszedłem chyba w 70 min. Siedziałem już na ławce, gdy było dla nas 2:0... byłem pewien, że już nic się nie stanie.... Ale to piłka i gra się do końca. My niestety straciliśmy czujność w najważniejszym momencie i stało się to, co się stało...
Ty lubisz takie dramatyczne mecze? Vide w Bytovii z Gieksą? Kurczę, strzelasz gola, potem remis. Witan na 2:1, a na koniec i tak brak utrzymania. A może takie mecze lubią Ciebie? ;-)
To był mecz z typu takich, które pamięta się do końca życia. Najpierw mój gol z wolnego. W 97. minucie asysta z wolnego na głowę bramkarza Andrzeja Witana. Byłem przekonany, że się utrzymaliśmy, radość była ogromna. Po czym ktoś ze sztabu oznajmił nam, że Raków przegrał z ostatnią drużyna w tabeli i spadliśmy... masakra.
Arka z Lechem na równi – jako kibic? :-)
Urodziłem i wychowałem się w Poznaniu, chodziłem na wszystkie mecze Lecha… Ale gdy przeprowadziłem się do Gdyni i otoczyli mnie ludzie, którzy są z Arką od zawsze, zaszczepili mi ten klub. Moja krew jest żółto-niebieska, stałem się bardziej Arkowcem niż kibicem Lecha. Choć Kolejorz jest mi bardzo bliski.
Filip, żałujesz czegoś w swojej przygodzie z piłką? Czujesz, że mogłeś zajść dalej?
Temat rzeka.... wielu rzeczy żałuję. Brak cierpliwości. A co za tym idzie – stabilizacji w jednym miejscu. Zbyt często zmieniałem kluby – to był błąd.
Tęsknisz za Gdynią? Spotkałeś tu samych dobrych ludzi czy też pojawiali się gorsi? ;-)
Bardzo tęsknię, staram się przylatywać co 2-3 tygodnie, żeby widywać się z córką i znajomymi. Ludzie w Gdyni są cudowni, stąd moja miłość do tego miasta. Spotkałem mnóstwo osób, które do dziś są moimi przyjaciółmi i na których mogę liczyć. O złych ludziach nie będę mówił, bo szkoda czasu na takie osoby ;)
Wpadaj Filip, wpadaj, ktoś tu jeszcze jest Ci winny za przegrany zakład hahah.
Nie martw się Niko, odbiorę, odbiorę hahaha.
niko